💜6💜

713 61 21
                                    

Przenieśliśmy się na miejsce ogniska. Dziewczyny miały przygotować jedzenie do pieczenia, a chłopcy pójść do lasu poszukać patyków. Niektórzy poszli grupkami, ale jak dla mnie to było bezsensowne, ponieważ no nie znajdą więcej będąc razem. Wybrałem jedną ze stron i zacząłem szukać drewna. Niestety blisko naszego miejsca nic nie było, bo już inni co mieli tu wcześniej ognisko je zebrali, więc byłem zmuszony pójść dalej.

Po parunatsu minutach szukania znalazłem nawet sporo patyków. Postanowiłem wrócić do wszystkich. Zacząłem wracać drogą którą pamiętałem, lecz po chwili już napotkałem problem, ponieważ nie wiedziałam w którą stronę powiniem skręcić. Wybrałem, aby iść na lewo po chwili zastanowienia, jednak potem mój problem znów się powtórzył, po kilku krokach znowu i tak dalej.

-Czy ja się zgubiłem.....?- powiedziałem do siebie zrezygnowany.

-Hej jestem tu ktoś mnie słyszy!!!-krzyknąłem z nadzieją, że ktoś do mnie podejdzie, jednak nikt nie nadszedł.

Nie ma sensu, abym szukał drogi, bo mogę pójść wtedy jeszcze dalej w nieznane. Usiadłem załamany pod drzewem, skuliłem się, a łzy zaczęły mi lecieć po policzku. Mogłam od razu, gdy zdałem sobie sprawę, że nie wiem gdzie iść to usiąść i czekać. Teraz nie wiadomo jak daleko jestem. Mam nadzieję, że uda się innym mnie szybko znaleźć, ale zanim w ogóle zrozumieją, że się zgubiłem to minie trochę czasu. Zaczęło się robić coraz zimnej i ciemnej...proszę niech ktokolwiek mnie uratuje.

*POV Mirio*
Siedziałem na ławce jedząc upieczoną przezemnie kiełbaskę. Martwiło mnie bardzo to, że każdy już wrócił z swoich poszukiwań około 40 minut temu, a Tamakiego dalej nigdzie nie widać . To naprawdę dziwne, bo przecież mu aż tak nie zależy na takich rzeczach, aby szukać patyków tyle czasu. Poczułem powiew zimnego wiatru, zaniepokoiło mnie to, ponieważ przypomniałem sobie, że mój przyjaciel miał na sobie bluzkę z krótkim rękawem.

-Mirio wyglądasz na przygnębionego. Coś się stało?- spytała się Nejire siadając obok mnie.

-Ahh.. bo Tamaki jeszcze nie wrócił, a zaczyna robić się zimno i ciemno, dlatego się strasznie martwię- odpowiedziałem smutny.

-Może zaproponujemy poszukiwania go? Wiesz w małych grupach, każda drużyna w inną stronę. Myślę, że nasz wychowca się na to zgodzi, jeśli będziemy się siebie trzymać.

-Jesteś genialna! Chodźmy to zaproponować!- odzyskałem mój uśmiech.

Podeszliśmy do jedzącego Present Mica.

-Tamaki już długo nie wraca. Chcemy go poszukać dzieląc się na grupy i idąc w inne strony-powiedziała od razu Nejire.

-Właśnie też zaczynałem się o niego martwić. Bardzo dobry plan!- odpowiedział.

-Okej to idziemy się po- moje słowa przerwał nagły deszcz.

-CO JEST?! Nie w taką pogodę nigdzie nie idziecie! Zbierzcie wszystkich i wracajcie do hotelu!- zaczął mówić wychowca.

- To tylko deszcz! Niech Pan pomyśli co czuje teraz Tamaki! Nie wiem jak inni, ale ja nigdzie nie wracam!- odpaliłem się.

-Spokojnie Mirio. Ja pójdę go poszukać, zaraz zgarnę też jakiś pobliskich bohaterów. Wy dzieciaki wracajcie do pokoi.

-Mogę wam pomóc!

-Mówiłem, że wracasz i nie kłóć się ze mną!

W końcu odciągneła mnie Hado do grupy czekającej na mnie. Zacząłem iść razem ze wszystkimi w stronę hotelu.Mam nadzieję, że dorośli sobie jakoś poradzą, ale przecież zanim zjawią się inni bohaterowie minie trochę czasu, a Tamaki jest tam w lesie teraz całkowicie sam. Pewnie mu zimno, boi się i jest przemoknięty... Nie nie nie nie nie mogę tak sobie iść do cieplutkiego pokoju, kiedy on musi znosić coś takiego. Idę go szukać! Obróciłem się i zacząłem biec w stronę lasu.

-Mirio wracaj tu!- krzyknęła za mną Nejire, jednak nic jej nie odpowiedziałem i biegłem dalej.

*POV Tamaki*
Siedzę już tu dość długo, ale nie widzę sensu gdzieś iść. Jest mi zimno, jestem przemoknięty, jest już prawie ciemno. Przez deszcz pewnie mnie nie szukają i zaczną dopiero jak przestanie. Ahh.. trochę se tu posiedzę. Na samą myśl ile jeszcze będę musiał tu spędzić czasu zacząłem płakać. Nagle usłyszałem szelest pobliskich krzaków.

-Tamaki!!!- wyszedł z nich mój bohater.

-Mirio!!!- odpowiedziałem z łzami na policzkach.

-Jezusie, tak się o Ciebie martwiłem!- chłopak się na mnie rzucił i przytulił mnie bardzo mocno. Chociaż obydwoje byliśmy przemoknięci, to gdy znalazłem się w jego objęciach poczułem niezwykłe ciepło.

-Dobra powiedz, że ty pamiętasz drogę?- wydusiłem z siebie zdanie po minucie siedzenia w objęciach w ciszy.

- Nie...

- Ty durniu! Przychodzić mnie ratować i nie zapamiętać drogi!

-Hahaha, to tylko żarcik. Chodź wracamy- wstał i podał mi rękę, aby pomóc mi wstać.

-Głupek...

Zaczęliśmy iść, ale nie tak normalnie, ponieważ gdy Mirio podał mi rękę, aby pomóc mi wstać to jej nie puściłem. Potrzebowałem go teraz obok, więc trzymanie się za ręce to chyba nic takiego stasznego, a jeśli coś by mu to przeszkadzało to przecież by mnie puścił.

-Ohoho kogo my tu mamy..Mirio mówiłem ci coś chyba- nagle przed nami zobaczyliśmy mówiącego do nas wychowcę.

-Ymm przepraszam Pana, ale nie mogłem się powstrzymać, aby nie iść go poszukać.

-Dobra szczerze to spodziewałem się, że postąpisz właśnie tak. Skoro Tamaki się znalazł to odwołam wszystkich bohaterów-zaczął coś klikać na jakimś urządzeniu i nagle spojrzał na nasze dłonie.-Oooooo widzę, że jednak się udało Ta-

-...- Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem, wtedy zrozumiał, że nie powinien tego mówić. Togata naszczęście nie skumał o co mu chodziło.

Zaczęliśmy razem wracać. Weszliśmy do hotelu. Na korytarzu siedziała Nejire, gdy nas zobaczyła to natychmiastowo przytuliła mnie. Wróciłem z moim przyjacielem do naszego pokoju, obydwoje wykonaliśmy wieczorną rutynę i poszliśmy spać.

You Are My Sunhine ( Miritama )Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz