"Kiedy coś jest skończone, czuję potrzebę nabrania dystansu,
idę sobie i nie odwracam się".
Ingmar Bergman
Nic nie będzie już takie jak kiedyś. Stare, dobre czasy minęły bezpowrotnie wraz z wydarzeniami w Ministerstwie Magii i społeczeństwo na nowo obudziło się w strachu i niepokoju. Lato przestało być latem, słońce nie grzało tak jak powinno a zieleń trawy przygasła, jakby bała się, że w pełnym natężeniu nie będzie już pasować do otoczenia. Od miesiąca w całym kraju nie spadła nawet kropla deszczu, chociaż w sercach wielu deszcz lał i odbijał się z hukiem o rynny zagubionych dusz już od dawna. Ludzie znikali. Znowu. To znowu się dzieje. Pamiętała jak Syriusz powiedział, że wtedy to też się tak zaczęło.
Przymknęła powieki, pogrążając się w żałobie. Syriusz był jej przyjacielem. I nie żyje. Artur Weasley o cal uniknął śmierci. A jak wielu jeszcze zginie walcząc w słusznej sprawie. Czy ja zginę?
Otworzyła oczy i ukazał jej się widok zachodzącego słońca na tle wysokich, zaśnieżonych gór. Wierzchołki ostro rozcinały niebo i wyznaczały granicę między tym co stałe, a tym co ulotne. Nieopodal starszy, zgarbiony mężczyzna doglądał owieczek pasących się na stromej łące. Niebo przeciął jastrząb, wydając z siebie przeciągły pisk. Wojna tu jeszcze nie dotarła.
Poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciła głowę i spojrzała na roześmianą twarz swojego ojca. Pojedynczy loczek opadł mu na czoło. Patrzył na córkę czule. Zza jego ramienia zobaczyła matkę, która podziwiała ostatnie promienie słońca.
- Idziemy? – zapytał ją, gdy nieduża, pomarańczowa kula schowała się całkowicie za ostrą linią gór.
- Idziemy. – potaknęła dziewczyna i ruszyła dalej kamienną drogą. Obiecała sobie wtedy w duchu, że nie będzie już oglądać się za siebie.
CZYTASZ
Insygnia Mocy / Sevmione
FanfictionHarry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger wracają po wakacjach na 6 rok swojej nauki w Hogwarcie. Dla dziewczyny będzie to niezwykły rok, pełen nie tylko radości, ale także łez i smutku. Stanie się coś, co ją złamie i dziewczyna jak jeszcze nigdy...