„Może człowiek, jak skóra na dłoniach, robi się twardszy pod wpływem stale zadawanego bólu."
Veronica Roth „Wierna"
Gdy profesor opuścił pomieszczenie Hermiona ze zrezygnowaniem oparła głowę o ścianę. Jej umysł wydawał się tępy, a niekontrolowanie drżenie dłoni tylko pogłębiało wrażenie odrealnienia.
„Miałem panią za rozsądniejszą."
Nie wiedziała z jakiego powodu, ale te słowa w jego ustach były dla niej tak przejmująco dołujące, że potrzebowała dłuższej chwili, żeby się pozbierać. Opierała rozpalone czoło o zimną ścianę i wsłuchiwała się w głośne bicie własnego serca. Czuła okropne poczucie winy. Jej umysł chciał się zbuntować, szeptał jej do ucha, że to tylko typowe gadanie tego wrednego Nietoperza.
Ale w głębi serca wiedziała, że on miał rację. Gdzie podział się jej rozsądek? To zawsze ona była mózgiem grupy, to ona wymyślała najlepsze rozwiązania, gdy znajdowali się w tarapatach. To do niej zawsze wszyscy przychodzili po rady, począwszy od szkoły, skończywszy na życiu uczuciowym. Zawsze była dwa kroki do przodu.
Oddychała głęboko i powoli, starając się wyregulować bicie serca. Zrobiłam z siebie pośmiewisko. Najpierw przez niewyparzoną gębę Ginny, a teraz sama jeszcze bardziej się wkopałam.
Przymknęła powieki.
Nie miała innego wyjścia. Musiała poprosić profesora o ten eliksir. Ani ona, ani Ginny nie mogły wychodzić na Pokątną. Chłopcom w życiu nie powiedziałaby, czego konkretnie potrzebuje z apteki, zwłaszcza Ronowi, bo biedaczek niechybnie by się załamał; a nawet jeśli, to oni również nie mogli ruszyć się z Grimmauld Place. Został tylko Snape.
„Miałem panią za rozsądniejszą."
Te słowa, wypowiedziane tonem ociekającym wręcz żalem, nadal odbijały się echem w jej głowie. Były tak bardzo w opozycji z tym, gdy kilka dni temu zjawił się u niej w laboratorium i zaproponował współpracę naukową.
Profesorowi Snape'owi, w przeciwieństwie do innych nauczycieli, bardzo ciężko było czymkolwiek zaimponować. Hermionie rzadko kiedy udawało się wzbudzić w nim zarówno uznanie, mimo swoich usilnych starań na lekcjach, jak i rozczarowanie, gdyż w zasadzie rzadko kiedy wchodziła z nim w niepotrzebne dysputy, ani też nie wysadzała kociołków na zajęciach.
Tymczasem, w ciągu ostatnich kilku dni najpierw zasłużyła na jego, w swoim mniemaniu, najwyższe uznanie, co niezwykle jej schlebiało, by potem spaść na sam dół i swoim zachowaniem dać mu powody do głębokiego rozczarowania.
Brawo, Hermiono. Jesteś idiotką.
- No i czego się tak tym przejmujesz??? – usłyszała cieniutki głosik „Stelli".
No bo...!
...
No właśnie. Czemu?
Prychnęła.
Odsunęła się od ściany i biorąc głęboki oddech wyszła z pomieszczenia.
Nie zdążyła nawet zamknąć za sobą drzwi, gdy drogę zagrodziła jej rudowłosa przyjaciółka.
- Po prostu nie wierzę! – usłyszała jej wzburzony ton.
- CO takiego?! – zapytała ostro Hermiona. – O co ci chodzi?
- O co mi chodzi?! Poprosiłaś SNAPE'A o eliksir antykoncepcyjny?! Pogrzało cię, dziewczyno?!
- Podsłuchiwałaś?! – Hermiona była w szoku. Nie podejrzewała, że Ginny aż w takim stopniu dzieli ze swoją matką skłonności do wtrącania się w nie swoje sprawy i węszenia tam, gdzie nie powinna.
CZYTASZ
Insygnia Mocy / Sevmione
FanfictionHarry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger wracają po wakacjach na 6 rok swojej nauki w Hogwarcie. Dla dziewczyny będzie to niezwykły rok, pełen nie tylko radości, ale także łez i smutku. Stanie się coś, co ją złamie i dziewczyna jak jeszcze nigdy...