Rozdział VIII

175 9 9
                                    

„Jedynym sposobem pozbycia się pokusy jest uleganie jej."

Oscar Wilde „Portret Doriana Gray'a"

Wkroczył na korytarz na pierwszym piętrze i właśnie miał stawiać pierwszy krok na kolejnym stopniu schodów, gdy od strony ciemnego korytarza dobiegło go ciche „Pst!". Odwrócił się w tamtym kierunku, ale nie zdążył zaobserwować kto go woła, bo został gwałtownie pociągnięty za ramię i bez precedensu wciągnięty do małego saloniku z kominkiem.

- Ginny, co ty wyprawiasz? – zapytał zdziwiony Harry, gdy w ciemności zdołał dojrzeć rude włosy młodszej przyjaciółki.

- Cicho! Ktoś szedł za tobą?

- Nie. O co chodzi, Ginny?

Ginny wychyliła się ostrożnie za drzwi i rozejrzała we wszystkie strony, po czym powróciła do saloniku i ostrożnie zamknęła drzwi, nie wywołując przy tym najmniejszego dźwięku.

- No to teraz wszystko mi opowiesz. – powiedziała z uśmiechem i rozsiadła się wygodnie na fotelu.

Harry poczuł się zdezorientowany. O czym mam jej opowiedzieć? Spoglądał w jej stronę i widział jak bardzo jest pobudzona. On sam czuł, że mógłby zasnąć nawet na stojąco, ale jej wyraz twarzy, blask jej oczu i refleksy księżyca odbijające się od jej lśniących włosów sprawiły, że nieco się rozbudził.

- O czym? – zapytał niepewnie.

- O spotkaniu Zakonu oczywiście.

- Aaaaa! No tak!

- Ciszej! Na Merlina, Harry... Chcesz, żeby mama się obudziła i nas stąd wygoniła?

- N-nie...

- No to opowiadaj, tylko cicho. I ze wszystkimi szczegółami.

Wychyliła się z fotela do przodu i znalazła się niebezpiecznie blisko niego, gdy również usiadł na fotelu naprzeciwko. Odetchnął głęboko i patrząc jej w oczy, czuł, że mógłby powiedzieć jej absolutnie wszystko.

___ ___ ___

Stali tak, przytuleni do siebie, nie licząc minut. Hermiona szybko uspokoiła się w jego ramionach, ale nie chciała jeszcze przerywać tej chwili, dlatego wciąż gładziła dłońmi jego plecy i wdychała zapach, na który składały się płyn do płukania ubrań, przyjemne, lekkie perfumy i woń kawy z ekspresu.

Minęło jednak już sporo czasu i z niechęcią odsunęła się od Jacoba.

- Ponowne spotkanie. – szepnęła z nieukrywaną radością, ale i napięciem. Nie do końca wiedziała czego teraz oczekiwać. Szczerze mówiąc, nie spodziewała się go spotkać nigdy więcej w swoim życiu, toteż jego widok w Kwaterze Głównej Zakonu był dla niej niesamowitym zaskoczeniem.

- Nie sądzę, żeby to był przypadek. – odpowiedział równie cicho. – Jak dla mnie to...

- ... przeznaczenie.

- ... przeznaczenie. – dokończyli wypowiedź razem.

Hermiona roześmiała się cicho. Po zakończeniu zebrania w mieszkaniu zaległa grobowa cisza i dźwięczna melodia jej śmiechu rozeszła się teraz po pomieszczeniach znacznie głośniej, niż oczekiwała tego Gryfonka.

- Nie powinniśmy tutaj rozmawiać. Ściany mają uszy.

- To może chodźmy do twojego pokoju? – wymruczał, pochylając się nad nią.

Hermionę oblały gorące poty. Czy to jakaś sugestia?

Przełknęła nagromadzoną w ustach ślinę. Jacob roześmiał się.

Insygnia Mocy / SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz