Rozdział IV

182 10 0
                                    

"Nadmierna szczerość to nagły spadek notowań u innych, nie wie pan?"

Mariusz Szczygieł "Nie ma"


- Witaj Hermiono!

Wypuściła ze świstem powietrze i przebiegła przez całe pomieszczenie by chwilę później zgnieść chłopaka w swoim niedźwiedzim uścisku. Przytulała go całą sobą, mimo, że krzesło, na którym siedział, znacznie utrudniało jej ruchy. Odsunęła się na długość ramion i popatrzyła w jego niezwykłe, zielone źrenice.

- Harry! – powiedziała z radością, a wszelka tęsknota za przyjacielem wyparowała w momencie, gdy tylko go ujrzała. Znów chciała go uściskać, ale chłopak zrobił dziwny ruch oczami i dziewczyna zaintrygowana obróciła się w stronę, która wskazywał.

W progu stał profesor Dumbledore w towarzystwie profesora Snape'a. Ten pierwszy patrzył z rozczuleniem na scenę, której przed chwilą był świadkiem. Drugi ostentacyjnie spoglądał w okno, udając, że ignoruje wszystkich obecnych w pomieszczeniu ludzi. Tylko nerwowe drganie jego powieki mówiło Hermionie, że prawdopodobnie jest na skraju wytrzymałości psychicznej i najchętniej odjąłby im punkty za nadmierne rozczulenie, które jak wszyscy dobrze wiemy, jest obrzydliwie patetyczne i w ogóle, po prostu obrzydliwe.

Gryfonka nie spodziewała się obecności dyrektora o tej porze na Grimmauld Place. Dygnęła, lekko zmieszana faktem, że obaj nauczyciele byli świadkami tej sceny.

- Dobry wieczór, sir. Dobry wieczór, profesorze Snape. – kiwnęła głową do obu panów.

- Ach, panna Granger! Właśnie podziwiałem pani dzieło. Świetnie się pani spisała, mieszkanie wygląda jeszcze lepiej, niż za czasów jego największej świetności.

- Dziękuję, sir. – policzki dziewczyny pokryły szkarłatne rumieńce.

- Profesor Snape właśnie oprowadzał mnie po laboratorium. Naprawdę imponujące. Czy to pani je znalazła?

- Tak, sir. Podczas sprzątania.

- Doskonale. Naprawdę świetnie się składa. Akurat było nam potrzebne dodatkowe laboratorium poza terenem Hogwartu. Zakon jest ci niezwykle wdzięczny za to odkrycie.

Hermiona nie wiedziała, gdzie podziać oczy. Lubiła wiedzieć i dostawać dobre stopnie. Schlebiało jej, gdy nauczyciele chwalili ją za rozległą wiedzę albo doskonale wykonane zadanie. Jednak pochwały z ust samego dyrektora - z ust Dumbledore'a!, płoszyły ją jak drobny szmer mógłby spłoszyć małą sarenkę w lesie. Wpatrywała się więc w podłogę, lecz gdy dyrektor skończył mówić podniosła nieśmiało wzrok i zobaczyła, że ten uśmiecha się do niej dobrotliwie. Jego błękitne oczy lśniły czystą dobrocią co dodało dziewczynie otuchy. Odwzajemniła jego uśmiech.

- Doskonale, doskonale. – mruczał dyrektor do siebie rozglądając się z podziwem po kuchni, kręcąc z niedowierzaniem głową. Po chwili obrócił się do czarnowłosego mężczyzny, który nadal uparcie wpatrywał się w nudny widok za oknem. – Severusie, na nas chyba pora. – Te zdanie od razu ożywiło Mistrza Eliksirów. – Tymczasem, panno Granger. Chciałbym pani pogratulować posady prefekczyni. Idealnie się pani nadaje. I dziękuję za przyjęcie mojej propozycji dotyczącej Sami-Wiemy-Czego.

- Sir, to ja dziękuję za propozycję. Jestem zaszczycona. – jeszcze raz dygnęła w wyrazie największego szacunku.

- Albusie. Idźmy już, błagam. – do rozmowy wtrącił się Snape.

- Tak, tak. Już idziemy, idziemy. Do widzenia, młodzieży. Harry, pamiętaj co ci mówiłem. – wskazał na niego palcem unosząc poważnie brew, potem jednak jego twarz się rozchmurzyła i puścił uczniom oczko. – Korzystajcie z resztek wakacji. Arturze, odprowadzisz nas?

Insygnia Mocy / SevmioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz