"Jeżeli coś dotyka cię, znaczy: dotyczy cię. Jeżeliby nie dotyczyło cię – nie dotykałoby cię, nie zrażało, nie obrażało, nie drażniło, nie kuło, nie raniło. Jeżeli bronisz się, znaczy: czujesz się atakowany. Jeżeli czujesz się atakowany, znaczy: jesteś celnie trafiony. Miej to na uwadze".
Edward Stachura
Nie spał zbyt długo, biorąc pod uwagę godzinę, o której się położył. W rzeczywistości wczoraj był na nogach znacznie dłużej niż mogło się wydawać, bo dwukrotnie użył zmieniacza czasu, żeby przetestować kilka opcji nowo odkrytego eliksiru. Było przed siódmą, gdy skończył jeść śniadanie i wypił filiżankę kawy. O tej porze na pewno jeszcze śpi. – pomyślał. Nie wiedział co ze sobą zrobić przez ten czas, zanim wybierze się do Londynu. Spakował fiolki z eliksirami, pergamin z notatkami i ruszył na przechadzkę po zamku. Przechadzał się po dziedzińcu i obserwował okolicę. Lubił Hogwart o tej porze dnia. Słońce jeszcze nie parzyło, czuć było wilgoć w powietrzu. Mgła już rozproszyła się i można było podziwiać okolicę w pełnej okazałości. Był koniec sierpnia więc poranki powoli zaczynały pachnieć przedjesienną rześkością. Ze zdziwieniem zauważył, że Bijąca Wierzba zażółciła już wszystkie swoje liście. Gotowa na przyjazd uczniów.
Do początku roku został tylko tydzień. Za siedem dni o tej porze w budynku będzie roiło się od naburmuszonych dzieciaków, a od wszechobecnego hałasu będą mu więdły uszy. Zerknął na kieszonkowy zegarek – trzy po ósmej. Wciąż zbyt wcześnie.
Ruszył w stronę zakazanego lasu. Była dobra pora, żeby nazbierać trochę ingrediencji. Tym wypełni wolny czas. Był już blisko połaci drzew, gdy nagle ostre pieczenie na lewym przedramieniu przyćmiło mu wszystkie inne zmysły. Oparł się o najbliższe drzewo, żeby uspokoić i oczyścić umysł. Później puścił się biegiem do bramy szkolnej, zza której teleportował się przez dotknięcie Mrocznego Znaku.
Zmaterializował się w dobrze znanym miejscu. Przed oczami urosła mu wysoka, żeliwna brama, za którą znajdował się ogromny ogród a na samym jego końcu stał wiktoriański dworek. Dwór Malfoy'ów. Przekroczył bramę, która rozpłynęła się pod wpływem jego dotyku i przeszedł szeroką ścieżką aż do drzwi. Nie pukał, po prostu wszedł do środka. W przedpokoju zignorował wszelkie skrzaty, które chciały wziąć od niego płaszcz albo cokolwiek innego i od razu ruszył na piętro, do pomieszczenia, w którym Czarny Pan zwykle zwoływał spotkania. Miejsca przy długim stole były już w większości zajęte. Brakowało tylko jego i Lucjusza, który aktualnie spędzał swój wolny czas w Azkabanie. Cholera, znowu ostatni.
- Severusie. – usłyszał cichy syk po swojej prawej stronie. – Czekamy już tylko na ciebie.
- Mój Panie. – ukłonił się głęboko i zajął miejsce wskazane mu przez kościstą dłoń jego pana.
- Skoro jesteśmy już w komplecie, myślę, że możemy rozpocząć. – zrobił dłuższą przerwę i uważnie przyjrzał się wszystkim obecnym przy stole. Zatrzymał swój okropny, czerwony wzrok na Severusie. Mężczyzna poczuł, że Czarny Pan wkrada się do jego umysłu. Starał się wystawić mu więc na widoku wiarygodne, ale mało istotne wspominania i kilka smaczków dla poprawy jego humoru.
Ten przelatywał jego wspomnienia i szukał czegoś, co mogło być choć odrobinę istotne. Zatrzymał się dłużej na spotkaniu Zakonu z początku sierpnia
„Wbiegli na korytarz i zobaczyli tylko jak drobna dziewczyna osuwa się na zimną posadzkę i z westchnieniem opiera głowę o framugę drzwi. Jej twarz straciła wszelkie barwy, oczy były wielkie jak galeony i cała się trzęsła."
CZYTASZ
Insygnia Mocy / Sevmione
FanfictionHarry Potter, Ron Weasley i Hermiona Granger wracają po wakacjach na 6 rok swojej nauki w Hogwarcie. Dla dziewczyny będzie to niezwykły rok, pełen nie tylko radości, ale także łez i smutku. Stanie się coś, co ją złamie i dziewczyna jak jeszcze nigdy...