Harry nie wiedział, jak długo biegł, nim natknął się na polną drogę, ale sądząc po wschodzie słońca, minęło sporo czasu. Był skrajnie zmęczony, obolały, głodny i spragniony, ale zmusił się do dalszego ruchu. Dodatkowy ciężar broni tylko utrudniał zadanie. Nie wiedział, jak długo był trzymany w niewoli, ale biorąc pod uwagę to, jak słabe było jego ciało, Harry mógł tylko przypuszczać, że minęło co najmniej kilka dni, odkąd cokolwiek jadł. W głębi duszy Harry wiedział, że nie przetrwa zbyt długo, skoro zaczęły się zawroty głowy. Jeśli praca w szpitalu przez miesiąc czegoś go nauczyła to rozpoznawanie oznak wyczerpania.
Wiedział też, że nie minie dużo czasu, nim ktoś zda sobie sprawę, że osobą w celi nie był Harry Potter. Kiedy to się stanie, Voldemort z pewnością będzie chciał się zemścić, a Harry nie miał ochoty na nadchodzący ból głowy. Harry wiedział tylko, że jego trening oklumencji tak naprawdę w ogóle nie powstrzymał Voldemorta. Była to kolejna sztuczka, by złapać Harry'ego w odpowiedniej chwili, gdy nie będzie myślał o niczym innym, tylko o śmierci swojego jednego opiekuna i możliwej śmierci drugiego.
Tak wiele można było uniknąć, gdybym tylko z kimś porozmawiał. Dlaczego zaufałem głosowi w mojej głowie, a nie logice? Pozwoliłem Voldemortowi wykorzystać mój smutek i przekręcić go tak, żeby pasował do jego celów. Naprawdę muszę być najgłupszą osobą we wszechświecie.
Wytrząsając tą myśl z głowy, Harry wyciągnął dominującą rękę i modlił się, by to zadziałało. Syriusz i Remus powiedzieli mu raz o awaryjnym środku transportu dla czarodziejów i czarownic. Czy wciąż zadziała, jeśli ktoś stłumił jego magię? Harry mógł mieć tylko taką nadzieję, ponieważ nie sądził, że uda mu się dotrzeć do domu pieszo. Nie wiedział nawet, czy zmierza w odpowiednim kierunku.
Odpowiedzią Harry'ego było ogłuszające BUM. Odskakując w tył, Harry zobaczył gwałtownie fioletowy, trzypiętrowy autobus, który pojawił się z powietrza tuż przed nim. Na przedniej szybie widniał złoty napis „Błędny Rycerz". Był niesamowicie ogromny. Harry nigdy wcześniej nie widział takiego autobusu, ale szybko wyrwał się z myśli i przypomniał sobie, że nora Voldemorta nie jest aż tak daleko.
Na polną drogę zeskoczył chudy, pryszczaty młody człowiek w fioletowym mundurze.
- Witamy w Błędnym Rycerzu – powiedział głośno. Harry natychmiast zareagował, chwytając konduktora za uniform i wpychając go z powrotem do autobusu. – Hej! – krzyknął konduktor. – Puść!
- Ruszaj tym busem – nakazał Harry przez zaciśnięte zęby. – Chyba że chcesz stanąć twarzą w twarz z najlepszymi sługami Voldemorta, oczywiście.
Konduktor skrzywił się na wspomnienie imienia Voldemorta, po czym zbladł i podbiegł do kierowcy, starszego czarodzieja w bardzo grubych okularach. Harry podążył za nim do autobusu, zauważając, że nie ma w nim miejsc siedzących. Zamiast tego stało tam sześć mosiężnych łóżek, które umieszczono obok zasłoniętych okien. Płonące świece znajdowały się w kinkietach przy każdym łóżku. To z pewnością był najdziwniejszy autobus, jaki Harry kiedykolwiek widział. Na szczęście w tym momencie wszystkie łóżka były puste.
Rozległo się kolejne głośne BUM i Błędny Rycerz wystartował, a Harry szybko chwycił najbliższe łóżko, by nie wylądować płasko na plecach. Spoglądając ku kierowcy, zauważył, że konduktor patrzy na niego ze strachem. Musi myśleć, że jestem śmierciożercą. Wzdychając, Harry usiadł na łóżko i zsunął kaptur peleryny, by odsłonić twarz. Wiedział, że to jedyny sposób, by konduktor mu uwierzył, że nie jest wrogiem.
Konduktor sapnął zszokowany, robiąc kilka kroków w jego stronę, jakby chciał się lepiej przyjrzeć.
- Kurcze – powiedział cicho. – Jesteś Harry Potter! Ern, to jest Harry Potter!
CZYTASZ
Moc Hogwartu | Tłumaczenie
FanfictionSequel "Nocnego Strażnika", "Sprawdzianu Reprezentanta" i "Ciężaru Przeznaczenia". Harry zostawia czarodziejski świat w próbie uratowania tych, których kocha. Jednak nikt nie jest gotów puścić go wolno - zarówno przyjaciele i wrogowie. Przyjaźnie bę...