Rozdział 12 - Pomocne echo

1.9K 99 52
                                    

Następnego ranka członkowie GD mogli mówić tylko o ostatnim spotkaniu. Syriusz omówił sporo materiału i powiedział im, że to od nich zależy, jak szybko pójdą do przodu. Członkowie już planowali spotkania na ten tydzień, żeby ćwiczyć. Taktyka Syriusza polegająca na uczynieniu nauki zabawą z pewnością opłaciła się, pokazując, jak najprostsze umiejętności mogą uratować życie. Niestety Ron był asystentem Syriusza i z tego powodu leczył kilka siniaków.

Spotkanie zakończyło się przeglądem tego, co omówili w zeszłym roku, co przejęła od Syriusza Rada i Harry oraz przygotowali wszystkich na następny tydzień, w którym zaczną omawiać nowy materiał. Szósty i siódmy rok miał omawiać zaklęcia niewerbalne, podczas gdy piąty i młodsi koncentrowali się na Patronusach i innych zaklęciach, których jeszcze się nie uczyli. Ponieważ większość członków Rady była na szóstym lub siódmym roku, Syriusz zgłosił się na ochotnika, by pomóc Ginny i Lunie uczyć garstkę uczniów, którzy wciąż walczyli ze swoimi Patronusami.

Całe to podekscytowanie wywołało spore zamieszanie wśród osób niebędących członkami, zwłaszcza gdy ci odkryli, co omawia GD. Najbardziej wytrwały był Cormac McLaggen, który ponownie robił wszystko, co w jego mocy, by przekonać Harry'ego, że zasługuje na szczególne warunki, co naprawdę chłopca zirytowało. McLaggen był taki, jakim Harry nie chciał być, chwytał się sławy i naprawdę wierzył, że zasługiwał na specjalne traktowanie z powodu tego, kogo znali jego krewni. McLaggen naprawdę lubił imprezy u Slughorna i miał czelność prosić Harry'ego, żeby nie planował treningów Quidditcha podczas jakiejś z imprez. Harry oczywiście poinformował McLaggena, że Quidditch był obowiązkiem, który był przed jakimiś przyjęciami czy innymi imprezami rekreacyjnymi, a jeśli mu się to nie podobało, mógł z miłą chęcią opuścić drużynę.

Po tym McLaggen zostawił Harry'ego, ale nie odszedł z zespołu. Harry nie był pewny, jak się z tym czuć. McLaggen był dobrym graczem, ale jego osobowość pozostawiała wiele do życzenia. Nie było zaskoczeniem, że McLaggen i Slughorn tak dobrze się dogadywali. Obaj byli siebie warci.

Harry nie był zaskoczony, gdy poproszono go, by został po zajęciach obrony przed czarną magią. Z powodu tego całego zamieszania, Harry spodziewał się, że jakiś nauczyciel go zapędzi w kozi róg. Był tylko zdumiony, że został do tego wybrany profesor Snape. Może to dlatego, że był ona nauczycielem obrony, a może temu, że profesor McGonagall była zbyt zajęta ukrywaniem zniknięcia profesora Dumbledore'a. Harry nie był pewny. Wiedział tylko, że próba konwersacji będzie niezwykle męcząca.

Profesor Snape stał przed biurkiem, jak zwykle uśmiechając się szyderczo w kierunku Harry'ego. Po dyskusji, którą odbyli dwa tygodnie temu, Snape robił wszystko, by całkowicie uniknąć Harry'ego.

- Wygląda na to, że jest problem z twoją małą grupką, Potter – powiedział chłodno Snape. – Kilku uczniów wyraziło niechęć, że nie pozwolono im dołączyć, chociaż nie potrafię sobie wyobrazić, dlaczego.

Harry poważnie w to wątpił. Snape doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Harry nienawidził całego nonsensu „chłopca, który przeżył, by zostać wybrańcem".

- Ja potrafię i jestem pewny, że pan również – powiedział szczerze Harry. – Proszę mi coś powiedzieć, profesorze. Są tu inne grupy. Ludzie mogą robić dokładnie to, co my i stworzyć własną grupę. Dlaczego muszą dołączyć do mojej?

Snape spojrzał na Harry'ego groźnie, po czym parsknął.

- Ponieważ jest twoja – powiedział z obrzydzeniem. – Wszyscy chcą być blisko „Wybrańca".

- Dokładnie, proszę pana – powiedział cicho Harry. Nienawidził tego, jak profesor Snape potrafił sprawić, by każdy nadany mu tytuł brzmiał jak zniewaga. Przecież się o to nie prosił. Nigdy tego nie robił. Czasami Harry się zastanawiał, czy Snape nie pomylił go z McLaggenem. – Ludzie, o których rozmaimy nie pojmują ryzyka, jakie grupa podjęła w zeszłym roku, dołączając do grupy, która była sprzeczna z naukami Umbridge. GD wierzyło we mnie, kiedy wszyscy inni kwestionowali moje zdrowie psychiczne. Nie zadręczali mnie o informacje, co się stało z Umbridge albo tamtej nocy w Ministerstwie. Im ufam. Widzą mnie takiego, kim jestem.

Moc Hogwartu | TłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz