Rok 1996, Leeds
Mały blondyn wyskoczył z auta i pobiegł w stronę domu. Było już ciemno, więc wszystko wyglądało przepięknie. Biały, gęsty śnieg pokrywał domy, podwórka, dachy i drzewa. Każdy budynek, prześliczne wystrojony świątecznymi ozdobami, rozświetlał mrok. W oknach dostrzec można było palące się i ocieplające dom kominki, a także wielkie, zielone choinki ozdobione światełkami i bombkami.
— Synek, możesz mi pomóc? — usłyszał za plecami głos ojca.
— Jasne, tato! — krzyknął podekscytowany i zawrócił.
John Taylor próbował wyjąć z auta choinkę, którą przed chwilą, wspólnie z synem, wybrał u swojego przyjaciela, który na święta handlował tym towarem. Terrence nie mógł uwierzyć w to, że można zarobić tak wiele forsy na drzewach! Przez całą drogę ględził ojcu, że jak dorośnie to pracować będzie tylko w święta, sprzedając choinki i zarobi tyle, że cały rok poświęci na odpoczywanie i hodowanie nowych świątecznych drzewek.
— Dobra, trzymaj tutaj, ale mocno i nie upuść, dobra? — zapytał, patrząc na syna.
— Jestem już duży, dam radę — prychnął Terry.
— Na raz, dwa i trzy!
Chwycili wspólnie choinkę i ruszyli w stronę domu, gdzie żona Johna i matka Terry'ego, Martha Taylor, czekała na swoich chłopców z otwartymi drzwiami. Mimo sprzeciwów syna również pomogła im wnieść drzewko do salonu, gdzie przygotowany stał już podest i kartony z ozdobami. Cały dom i podwórko miały już świąteczny wystrój, jednak brakowało najważniejszego — choinki, pod którą Święty Mikołaj zostawia prezenty. W skarpetach wiszących nad kominkiem zmieściłyby się tylko małe drobiazgi.
— Ale super! — mruknął Terry, patrząc na iglaka przed sobą. — Wielki, większy niż w tamtym roku! — Klasnął w ręce i chwycił pierwszy karton z bombkami.
— No, spokojnie — zaśmiała się Martha, kładąc ręce na ramionach syna i pocierając jego czerwone z zimna poliki. — Najpierw cię rozbierzemy, a potem pierniki i ciepła herbata?
— Mamoooo — jęknął Terry, ale posłusznie dał zdjąć sobie czapkę, rękawiczki, szalik i kurtkę. Buty skopał z nóg w przedpokoju i wrócił, siadając przy stole w kuchni, gdzie czekał na niego kubek z miodową herbatą i piernik.
Terrence uwielbiał święta. Rodzice brali wtedy dużo wolnego i spędzali z nim cały czas. Zazwyczaj byli bardzo zapracowani i rzadko bywali w domu wszyscy razem. Bardzo często przyjeżdżała do nich babcia, aby z nim zamieszkać, podczas gdy rodzice zarabiali na dom. W Boże Narodzenie wszystko wyglądało inaczej, lepiej. Mama i tata nie byli zdenerwowani ani zestresowani, uśmiechali się i dużo przytulali. Nawet dom w święta był ładniejszy i pachniał jak pierniki z cynamonem.
— A co to jest, Martha? — usłyszał głos ojca z salonu.
Przełknął ostatni kęs piernika, wytarł buzię i szybko dopił herbatę, parząc się w język. Zeskoczył z krzesła i ruszył do salonu. W przejściu zauważył ojca, który stał przed potężnym, zdobionym lustrem. Mebel miał wiele rzeźbień i wyglądał na bardzo starą rzecz. Mama uwielbiała takie starocie i zawsze coś zwoziła do domu z różnych zakątków świata albo dostawała od znajomych, którzy podróżowali.
— Lustro — zaśmiała się, podchodząc do męża i go obejmując. — Kojarzysz panią McCain? Mieszka kilka domów dalej. Spotkałam ją i zaczęła mi opowiadać o lustrze, które dostała po zmarłej babci. Chciała je wyrzucić, bo odkąd je ma śni koszmarne rzeczy. Wyglądała bardzo źle, podejrzewam, że przechodzi ciężko śmierć bliskiej osoby i zwaliła winę na mebel, bo jej o niej przypomina.

CZYTASZ
Lustro
Misterio / SuspensoHistoryk, Terrence Taylor, odnajduje tajemnicze lustro, którego legendą zajmował się od lat. Nie był on jednak świadomy, jakie zagrożenie sprowadził na siebie i swoją rodzinę, a także tego, że w momencie znalezienia lustra jego dusza została stracon...