Rok 1873, Anglia
Życie w miasteczku owianym legendą przestało być takie beztroskie i spokojne, gdy ta legenda zaczynała być rzeczywistością — a przynajmniej tak uważała starsza część społeczeństwa. Młodzi sądzili, że małżeństwo zostało zamordowane i przypadkowość ofiar nie była możliwa, ktoś musiał na nich polować. Nikt jednak nie czuł się bezpiecznie.
Ciało Harry'ego wróciło do miasta i kilku osobom udało się przyjrzeć zmasakrowanym zwłokom. Ciężko było uwierzyć, że jakiś człowiek był zdolny do tak bestialskich zbrodni. Trupem Marianne zajęły się kobiety, a w tym żona Edwarda, który zmarłą znalazł. Nie mogły uwierzyć w to jak śmierć zmieniła oblicze piękności w jedną noc. Prawda była taka, że Marianne przesadzała. Owszem, zestarzała się, ale nadal wyglądała dobrze i kobieco. Zainteresowanie jej osobą nie przeszło przez jej mijającą urodę, a okropny charakter, tylko ona nie umiała tego zrozumieć.
— Myślę, że to jakiś jej kochanek — powiedziała Elizabeth, żona Edwarda. — Nie wierzę w te brednie o zjawach, duchach i innych. Przecież Marianne zdradzała Harry'ego, niszczyła szczęście rodzin. Ktoś się zemścił na niej, a ten biedak może oberwał przypadkiem.
— Może mordercą jest Edward — zaśmiała się jedna z kobiet, a kilka głosów jej zawtórowało. — To on znalazł ciało, a wiadomo, że jego i Marianne kiedyś łączył gorący romans.
Elizabeth nie pozwoliła sobie na stratę opanowania. Już nie raz słyszała takie żarty, ale ufała mężowi. Znała całą prawdę i była świadoma tego, że to wszystko było przeszłością. Stworzyli szczęśliwą, kochającą się rodzinę i nikomu nie pozwalała tego popsuć.
— Nie — odpowiedziała pewnie. — Mój mąż zrozumiał jaki był głupi.
Marianne została wyniesiona do kaplicy. Tam, wraz z mężem, miała poczekać na pochówek przez tamtejszego księdza. Pogrzeb miał się odbyć za kilka dni, ponieważ w mieście debatowano nad tematem zaginionej Josephine. Wielu zakładało, że ciało dziewczyny mogło zostać porzucone gdzieś w lesie, jak to stało się z jej ojcem. Inni myśleli, że być może została porwana lub uciekła przed oprawcą w ciemną noc i nie mogła znaleźć drogi powrotnej.
Wszystkie kobiety wyszły już z domu zmarłych, jednak Elizabeth została w środku. Nigdy nie była u Northwoodów na tyle długo, aby przyjrzeć się ich mieszkaniu. Marianne naprawdę żyła w dobrobycie, a ciągle wydawała się być niezadowolona. Miała cudowną córkę i męża, który ją uwielbiał, a ona to wszystko zniszczyła. Nie rozumiała tej kobiety. Stanęła w jej sypialni i spojrzała na przepiękne, zdobione lustro, przed którym właścicielka posiadłości musiała się stroić. I umrzeć. Dotknęła jego chłodnej ramy i przejechała po niej palcami. Zadrżała, czując przyjemny prąd. Uśmiechnęła się nieznacznie do swojego odbicia w lustrze, a postać w nim odwzajemniła uśmiech. Miała wrażenie, że w odbiciu była jakaś inna, piękniejsza.
I z całego serca zapragnęła je mieć.
***
— Trzeba zacząć poszukiwania — powiedział Edward, siedząc w centrum okrągłego stołu.
Wszyscy mężczyźni, którzy mieli jakieś znaczenie w mieście, spotkali się, aby debatować nad losem zaginionej dziewczyny. Ich żony w tym czasie przygotowywały ucztę, bo wiadomo, że nie można prowadzić poważnych rozmów na pusty żołądek.
— Nie wiem, czy to ma jakikolwiek sens — westchnął Jeremy, syn drwala. — Ten las. — Pokręcił głową. — Myślisz, że warto ryzykować? Mój ojciec jest już za stary, a to on zna ten las najlepiej i to on przez niego stracił zmysły.

CZYTASZ
Lustro
Misteri / ThrillerHistoryk, Terrence Taylor, odnajduje tajemnicze lustro, którego legendą zajmował się od lat. Nie był on jednak świadomy, jakie zagrożenie sprowadził na siebie i swoją rodzinę, a także tego, że w momencie znalezienia lustra jego dusza została stracon...