Rozdział 6

260 66 144
                                        

Rok 2020, Seattle

Poranne pobudki nie były mocną stroną Terrence'a Taylora. Odkąd pamiętał lubił sobie pospać, dlatego też był zwolennikiem popołudniowych wykładów. Z rana jednak też wypadały mu zajęcia, a poza nimi miał jeszcze dwóch dziesięciolatków, którzy niechęć do wstawania rano odziedziczyli zdecydowanie po ojcu.

— Musimy iść do szkoły? — zapytał Tom, chowając się pod kołdrą.

— Tak, głównie dlatego, że ja muszę iść do pracy — odpowiedział Terrence, zerkając na zegarek naścienny.

Chłopcy byli bardziej posłuszni, gdy on i Alice mieszkali razem. Mieli tymczasowy okres buntu i Terrence ich za to nie winił. Rozwód na pewno nie był dla nich przyjemny. Wraz z Alice, gdy ich kontakty miały się lepiej, wyjaśnili synom, że rodzice muszą się rozstać, a tata zamieszka w innym domu, jednak nadal będą się często widywać. Początkowo płakali, krzyczeli i uciekali, jednak z każdą kolejną kłótnią rodziców dzieci zrozumiały, że tak będzie lepiej. Niejednokrotnie bliźniaki przerywały krzyki dorosłych słowami: znowu się kłócicie? Przestało ich to smucić, zaczęło nudzić.

Drugim etapem była manipulacja. Tom i Jerry nieświadomie, jak to dzieci, próbowały z każdej strony wynieść jak najwięcej korzyści. Na przykład kolejne wolne w tygodniu, zamiast dnia szkoły. Z Alice udawało im się częściej, natomiast Terrence sam był nauczycielem i uważał, że zdobywanie wiedzy to obowiązek.

— Dobra, Tom, z tatą się nie uda — mruknął Jerry i zszedł z łóżka.

***

O mały włos, a znowu spóźniłby się na wykład. Wpadł jednak na aulę minutę przed planowanym rozpoczęciem zajęć, sygnalizując swoim studentom, że zjawił się na czas. Rozłożył swoje rzeczy na biurku i wyszedł po kawę.

— Dzień Dobry, Terry. — Nie widział swojego rozmówcy, jednak doskonale znał ten głos. Wyjął swoją kawę z automatu i obrócił się do Emily.

Emily Turner wykładała na tej samej uczelni i niejednokrotnie starała się o względy Taylora. Schlebiało mu to, jednak zawsze pamiętał o tym, że miał żonę. Podrywy stały się częstsze w momencie, w którym sprawa rozwodowa wyszła na światło dzienne i dowiedzieli się o tym koledzy z pracy.

— Witaj, Emily — odpowiedział uprzejmie i upił łyka kawy. — Dwie minuty temu powinienem zacząć wykład, więc...

— Więc musisz iść, jasne — skwitowała.

Terrence z zaskoczenia uniósł brew, czując się zaintrygowany. Emily zazwyczaj próbowała zatrzymać go jak najdłużej. Ostatnio nawet myślał nad tym, czy nie zaprosić jej na kawę. Wcześniej nie mógł pozwolić sobie na spotkania z innymi kobietami. Nie z takimi, które były nim jawnie zainteresowane, bo nie chciał im robić nadziei, ale gdy miał przed sobą rozwód... Cóż, wyglądało to już nieco inaczej. Poza tym panna Turner była naprawdę atrakcyjną i mądrą kobietą.

— Tak, prawdopodobnie za chwilę będę musiał iść...

— Nie znasz nowych nowinek? — zapytała zaskoczona. — Byłam pewna, że będziesz o tym dziś trajkotał!

— Wybacz, Emily, ale nie mam pojęcia, o czym mówisz — zaśmiał się, pocierając czoło wolną dłonią. — Mam chłopców na cały miesiąc, bo Alice nagle coś wypadło — powiedział przez zęby z większą złością niż zamierzał. — Nie byłem na to przygotowany i musiałem wymyślić plan na ogarnięcie ich, mojej pracy i zajęć dodatkowych, a to wszystko bez pomocy niani, którą zatrudniła Alice.

LustroOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz