28

1.7K 81 26
                                    


Hej, jak widać, powróciłam do tej książki. Ostatnie wydarzenia w moim życiu nie pozwalały mi na dokończenie tego rozdziału. Wiem, że dalej są osoby, które czekają na dalsze rozdziały i jestem wam z tego powodu niezmiernie wdzięczna. Będę pisać dalej dla was, dla siebie i dla wszystkich, którzy tylko będą chcieli czytać. Dziękuje bardzo Krwawa_Shadow za zmotywowanie mnie do napisania tego jeszcze dzisiaj. Mam nadzieje, że przeczytacie ten przesłodzony rozdział z przyjemnością.

Cass♥️🖤

Promienie księżyca z pewną nostalgią wpadały do pomieszczenia.

Dookoła było ciemno, a jedyne źródło światła dawał rządek równo ustawionych świec.

W panującym półmroku z lekką trudnością można dostrzec dwie osoby, które z zażyłością przeglądają rozpadające się karty starych ksiąg.

- Czy ty uważasz, że jestem głupi? Jeszcze mam dobry wzrok i widzę, co tu pisze.-Nieprzyjemne warknięcie wypłynęło z ust siedzącego na zdobionym krześle mężczyzny.

- Nie, po prostu chyba straciłeś umiejętność myślenia, a poza tym, mówi się „jest napisane".-Odpowiedziała obrażona kobieta, która siedziała w fotelu owinięta kilkoma kocami.

Pomiędzy nimi rozpościerał się drewniany stół, a na nim dziesiątki ksiąg i woluminów, pełnych niezbadanych tajemnic magii szeroko pojętej. Zegar gdzieś w rogu pokoju właśnie wybijał drugą w nocy, a oni pogrążeni byli w nienawistnym patrzeniu sobie w oczy.

-Słuchaj, nie dojdziemy do niczego jeżeli dalej będziemy co kilka minut obrażać nawzajem swoją inteligencję. Musimy znaleźć jakiś punkt wspólny charakteryzujący wszystko, co wiemy o ludziach, z którymi przyszło nam walczyć- Jedno ironiczne prychnięcie nijak nie pasowało do pełnego grozy wydźwięku wypowiedzi.

-Okej.-Kobieta przymknęła oczy w zastanowieniu.

-Zacznijmy od początku. Najpierw zjawia się Dmubledore i oznajmia nam, że pojawiała się magia półczarna, później morderstwo w księgarni. Następnie odnajdujemy wzmianki o artefaktach Meriala. Ja udaje się na wycieczkę i mam niemiłe spotkanie z tymi ludźmi. Razem odszukujemy informacji na temat snów, które przeżywam. Pojawiają się w nich rytuały. Teraz tracę przytomność. Jak myślisz, do czego nas to sprowadza Severusie?-Spojrzała na niego z błyskiem w oku, który oznaczał, że ona już to wie.

Mężczyzna przeciągnął się na fotelu i rozluźnił, wziął łyk zimnej już kawy i odpowiedział cicho, jakby od niechcenia.

- Magia półczarna łączy to wszystko, ale my potrzebujemy konkretu. Czegoś, co da nam punkt zaczepienia. Mów więc na co wpadłaś Granger.-Uśmiechnął się półgębkiem i spojrzał na nią wyczekująco.

Lubiła kiedy wymawiał jej nazwisko. Wydawało jej się to w jakiś nieopisany sposób bardzo intymne. Wyszczerzyła się w duchu i szybko odpowiedziała na zadane wcześniej pytanie.

- Moja odpowiedź to pióra... Snape- Kilka zdawkowych słów wypadło z jej ust, a ona kręciła w palcach długopis.

- Pióra? Oszalałaś.

Spojrzeli sobie w oczy. Jego ciemne i stalowe spojrzenie hipnotyzowało jej zmysły. Próbowała zwalczyć to swoim lekko bezczelnym i wyzywającym spojrzeniem, ale na marne. To był impuls podeszła do jego fotela i dalej głęboko spoglądając mu w oczy, przybliżyła się do jego twarzy. Oddech Severusa przyspieszył gwałtownie. Mężczyzna przełknął ślinę i przytrzymując delikatnie podbródek Hermiony pocałował ją z niespotykaną namiętnością.

Pocałunki potrafią być delikatne jak motyle, albo gorące i pełne pożądania jak ogień. Ten jeden pocałunek był inny. Był urzeczywistnieniem długo skrywanych pragnień oraz uczuć. Był namiętny, a zarazem delikatny i rozpalający wszystkie zmysły do granic możliwości. Skończył się kiedy zabrakło im powietrza.

- Tak, pióra. Tylko pomyśl Severusie.-Szepnęła w jego usta lekko zarumieniona dziewczyna.

- Pióra były w każdej z tych sytuacji. Na kapeluszu Dyrektora. W księgarni, zamiast zakładek w niektórych książkach użyto gęsich piór. Wolium, w którym odnajdujemy informacje o Merialu też miało pióro na okładce. One były dosłownie wszędzie.- Słowa, które wypowiadała, otulały jego chłodne oblicze ciepłem, które było tak odmienne od wszystkiego, co znał.

Miał ochotę zatracić się w tym uczuciu, zatopić się w błogiej nieświadomości i nigdy przenigdy się z niej nie podnosić. Wiedział jednak, że nieważne jak bardzo nienawidził czuć się odpowiedzialny za wszystko, co znał. Jego świat kazał mu ukoronować się opiekunem.

***

Harry siedział na werandzie pogrążony we własnym świecie. Chłodny wiatr muskał jego nagie ramiona i tańczył z kosmykami jego włosów. Nagle obok niego coś się poruszyło, a zielonooki chłopak wybudził się z letargu. Spojrzał na postać siadającą obok i uśmiechnął się mimochodem.

-Cześć.-szepnął Harry.

- Cześć... Chyba musimy porozmawiać, wiesz?- Zapytał szarooki przybysz z lekkim zdenerwowaniem w głosie.

- Tak, przejdziemy się?- odpowiedział niższy chłopak, podnosząc się z ziemi.

Skierowali się w stronę księżyca. Zdawało się, że był to jedyny prawidłowy kierunek, jakby światło tej ogromnej kuli dawało im nadzieje na to, że jeszcze będą szczęśliwi.

- Chciałem cię przeprosić. Byłem zbyt gwałtowny, nie myślałem o twoich uczuciach. Liczyły się tylko moje pragnienia... Byliśmy pijani i sądzą, że jeśli chcemy, żeby coś z tego wyszło, to musimy zmierzyć się z kilkoma sprawami. I nawet nie próbuj mówić, że nic wtedy nie poczułeś. Skłamałbyś.- Słowa wylatywały z jego ust lekko nienaturalnie. Widać było, że mężczyzna bardzo dużo myślał o przebiegu tej rozmowy.

- Słuchaj Draco. Ja naprawdę nie wiem co mam o tym wszystkim sądzić. Podobasz mi się fizycznie i intrygujesz charakterem, ale prawie się nie znamy. Nie znamy swoich wad, upodobań czy oczekiwań...

- Weź,nie pierdol Potter. Znamy się dziesięć lat, może nie byliśmy przyjaciółmi, ale o wrogach też trzeba wiedzieć jak najwięcej. Znam twoje wady i słabości, wiem co ci ciąży i z czego najszczerzej się śmiejesz. Kurwa... wiem nawet, co najczęściej jesz na kolacje. Wiemy o sobie nawzajem wystarczająco dużo. - Draco pociągnął młodszego chłopka na ziemie i gestem dłoni kazał mu leżeć obok siebie w rozległych połaciach trawy.- Teraz twoja kolej, opowiedz mi o mnie.
Zielonooki westchnął niespokojnie, ale zaczął składać niepewne zdania.

- Masz na imię draco. Masz urodziny piątego czerwca, ale nienawidzisz tego dnia od śmierci swojej matki. Cholernie dobrze udajesz i chronisz siebie za maską najgorszego człowieka, jakiego znam. Nie jesteś taki... Twoja prawdziwa twarz jest wrażliwa i poważna. Masz cięty humor i potrafisz się nim posługiwać w odpowiednich momentach. Masz słabą głowę, ale mimo to udajesz, że jest inaczej. Masz kilku zaufanych przyjaciół, ale na ogół nie lubisz ludzi. Uwielbiasz owoce morza, bo widziałem, jak je jesz. - Zakończył, coraz swobodniejszą wypowiedz delikatnym szeptem, który owiał bladą twarz jego towarzysza.

Wysoki chłopak zaśmiał się kpiąco, a jego pociągła, przystojna twarz wykrzywiła się w grymasie sarkastycznego rozbawienia. Oczy wpatrzone w inne, zielone tęczówki, skrzyły się nieznanym blaskiem. Ciepły wiatr nieustannie rozwiewał ich włosy, a bezchmurne niebo oświlało ich twarze blaskiem tysiąca nadziei.

- I ty chcesz mi powiedzieć, że nic o sobie nie wiemy?- Szepnął Draco, po czym pochylił się i złożył niemal niewyczuwalny pocałunek na wargach drugiego mężczyzny.- Daj nam szansę Harry, chce ujrzeć, cię w każdym z twoich nastroi. Chce zasypiać i budzić się przy tobie. Chce każdego dnia odkrywać cię na nowo. Może brzmię jak pierdolony romantyk, ale uwierz mi, że zawsze będę dla ciebie.

Harry nie odpowiedział. Po jego policzku spłynęła samotna łza czystego wzruszenia, a jedyna rzecz, jaką był w stanie zrobić to wtulić się w jedwabną koszulę Malfoy'a. Draco delikatnie podniósł jego głowę i pocałował z nieskrywaną tęsknotą. Pocałunek natychmiast został oddany ze zdwojoną siłą. Przepełniony ciekawością i pożądaniem.

Dalej była tylko namiętność.

Ja tutaj tylko patrzę ! (Sevmione)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz