1

2.5K 91 10
                                    

NARRATOR

Śmierć. Śmierć to pojęcie względne można umrzeć wewnętrznie gdzie po tym się nie czuję ani szczęści ani smutku. Jest się wtedy taką dziurą bez dna ale może zginąć też ciało. W jego przypadku była to śmierć duszy, pustka którą nie wiedział jak załatać. Nie czuł smutku, zaskoczenia, złości czy zawodu. Niektórzy ludzie pewnie byliby w rozsypce ale on nie mógł a przede wszystkim nie chciał już dłużej tego czuć. Tego że wszyscy bliscy jego sercu zawsze muszą cierpieć. Jego rodzice zostali zamordowani gdy miał niecały roczek. Przez co musiał zamieszkać z swoim kuzynostwem, które nie było dla niego najmilsze. Oni byli okropni, ich sposób traktowania chłopaka zostawiał wiele do życzenia. Następnie jego "przyjaciele"  Ron Weasley , Hermiona Granger oraz Ginny Weasley na pierwszym i drugim ich roku nauki. Później był ten głupi turniej Trójmagiczny, w którym zginął jego kolega Cedrik Diggory. Również podczas tego wydarzenia co wstrząsnęło całym magicznym Londynem (jak nie światem) było odrodzenie się największego wroga jasnej strony Lorda Voldemorta. Później "misja ratunkowa" oraz zdobycie przepowiedni z departamentu tajemnic .Co poskutkowało śmiercią ojca chrzestnego chłopaka pod początek aktualnych wakacji. Jednym słowem chłopak w tedy stracił jedyną osobę która go szczerze kochała i mogła uwolnić go z tego domu wariatów. Jedyna osoba, za którą mógł zginąć, oddać wszystko. Ktoś kogo kochał.

Takie rozmyślenia miał właśnie chłopiec siedzący na parapecie w swoim pokoju przy Privet Drive 4. Zapytacie się pewnie kim jest ten chłopiec. Jest on złotym chłopcem Gryffindoru, wysłannikiem jasnej strony, różne ma przezwiska każdy da mu inne ale najgorsze z nich to wybraniec... nienawidził tego że wszyscy w nim widzą wybrańca, zbawiciela świata. Harry Potter bo tak się zwał owy chłopak myślał nad tym, że chciałby zniknąć na jakiś czas, odciąć się od czarodziejskiego świata.

Per.Harry
Siedziałem na parapecie i paląc mugolskiego papierosa zastanawiałem się. Dlaczego? Dlaczego oni mi to zrobili? Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi, rodziną. Myślałem, że możemy na siebie liczyć, że zawsze będziemy razem. Robiłem wszystko by ich chronić być dla nich wsparciem osobą, z którą zawsze będą mogli o wszystkim porozmawiać. Ale nie oni woleli bym był ich zarobkiem czymś dzięki czemu się wybiją. Któregoś wieczoru usłyszałem jak Hermiona i Ron mówili o tym jak to im jest ciężko się ze mną przyjaźnić. Pierwszą z ciekawszych informacji jakich się dowiedziałem było to, że już od samego początku, odkąd wsiadłem do pociągu w mój pierwszy rok, że już wtedy byli oni opłaceni za to, żeby się ze mną skontaktować pokazać co i jak i w końcu zaprzyjaźnić. No i jak w końcu im się to udało przez co następne lata byli opłacani z góry. A druga z takich też w miarę interesujących rzeczy było to, iż jak już Voldemort mnie zabije to połowa mojego majątku trafi na ich konta. A to wszystko przez tego cholernego Pana Jasnej strony, "najpotężniejszego" czarodzieja, dyrektora Hogwartu wielkiego Albusa Dambledora. Najgorsze jego kłamstwo które doprowadziło do śmierci Blacka było o tym, że nie zna żadnej pieprzonej przepowiedni. A śmieszne jest to, że po powrocie z ministerstwa Dambldore powiedział mi przepowiednie która oczywiście była przez niego wymyślona. A brzmiała ona mniej tak :
"Oto nadchodzi ten ,który ma moc pokonania Czarnego Pana... Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...

A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, będzie miał moc, jakiej Czarny Pan nie zna...

I jeden z nich musi zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi przeżyje...

Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca..."

A skąd wiem że ona jest nie prawdziwa? Tak naprawdę ja słyszałem prawdziwą przepowiednie zanim się zbiła i jest trochę inna niż ta, którą podał mi ją kochany dyrektor:

"Oto nadchodzi ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana...

Zrodzony z tych, którzy trzykrotnie mu się oparli, a narodzi się, gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca...
A choć Czarny Pan naznaczy go jako równego sobie, razem będą mieli moc jakiej Jasny Pan nie zna...
I żaden z nich nie może zginąć z ręki drugiego, bo żaden nie może żyć, gdy drugi zginie...
Ten, który ma moc pokonania Czarnego Pana narodzi się gdy siódmy miesiąc dobiegnie końca..."

To wszystko przez Albusa, to on obiecał im pieniądze, to on zaplanował Siriego śmierć, to on knuje za moimi plecami i decyduje o mojej przyszłości i śmierć. Jaki ja byłem głupi, że sześć lat temu wybrałem Griffindor. Dom odważnych, mężnych i szlachetnych...akurat. Żałuję, iż nie posłuchałem tiary przydziału a pomyśleć, że moje życie mogłoby wyglądać teraz inaczej. Może nawet z prawdziwymi przyjaciółmi. Czasami w szkole patrze na stół Slytherinu i myślę sobie jak oni mimo tego jak udają być przy innych zimni i oschli tak naprawdę jakby im się przyjrzeć bliżej i uważniej to widać, że traktują się jak rodzina. Rodzina, która sobie ufa, chroni się wzajemnie.

Długo o tym myślałem, chyba już nadszedł czas by zmienić los i pokazać ludziom co to znaczy zemsta. Zgasiłem papierosa na zewnętrznej stronie parapetu. Usiadłem przy biurku wziąłem kartkę, długopis i zacząłem pisać. Czas by wszystko się zmieniło, by wszyscy zobaczyli, poczuli jak ja cierpiałam przez te wszystkie lata. Nie wiedziałem, że ta decyzja zmieni moje życie nieodwracalnie.

  --------------------------------------------------------------------------------------

850 słów

To moja pierwsza książka więc postaram się ją napisać jak najlepiej. Oczywiście z góry przepraszam jeśli pojawią się jakieś błędy. Rozdziały będą się pojawiać co środę.

Do następnego


Harry Potter i drugie odbicie | Tomarry | ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz