Chanel P.O.V.
Uwaga! Ważny rozdział, więc zapraszam do uważnego czytania. Widzimy się na dole!
-Co się stało, że przyjechałyście we dwie? Przecież jest wtorek, a we wtorki Sara się zawsze spóźnia. - spytała mnie Turner. Stałyśmy przy szafkach tylko we dwie, bo Sara i Josh poszli do automatu kupić batona dla mnie. Miałam straszną ochotę na Liona, ohh tak.
-Nie wiem. - wzruszyłam ramionami i odwróciłam twarz w stronę niebieskowłosej. Była śliczna. Wyglądała jak modelka z bilbordu Victorii Secret. Charlotte Turner była przepiękną kobietą. I bardzo mądrą.
-Wiesz, że dziś ściga się Lucyfer z Killerem? Musimy na to iść! To będzie wyścig roku! - klasnęła w dłonie zafascynowana dziewczyna, a ja przybrałam obojętny wyraz twarzy mimo, że to nie było mi obojętne. Tak, wiedziałam, że Jay się ściga, ale jednak było to bardzo niebezpieczne. Do tego oni nie grali fair. Mogło mu się coś stać... STOP. Nie interesowało mnie to czy mu się coś stanie. Miałam to w dupie jak i jego. Mimo, że po sobotniej nocy mogło się wydawać inaczej to on był mi w każdym calu obojętny.
-Nie Lott, nie pójdziemy na to. - postanowiłam i razem z dziewczyną wolnym krokiem szłyśmy do sali od historii.
Ugh, historię mieliśmy z Panią Smith. Była wredna jak nie wiem co. Miała przeszło pięćdziesiąt lat. Włosy koloru obsikanego śniegu i odkąd pamiętam zawsze były związane w koka. Zazwyczaj miała na sobie koszulę a kratę i granatowe spodnie z niskim stanem co razem wyglądało ohydnie. Charlott i Smith nienawidziły się od zawsze. Po prostu na każdej lekcji się kłóciły. Zazwyczaj kończyło się to dla Char uwagą, ale dziewczyna miała satysfakcje z czerwonej twarzy nauczycielki.
-Chanel, no weź. Kupię ci McWrapa. - uśmiechnęła się cwano piwnooka. Wiedziała, że za Maca byłam w stanie zrobić prawie wszytko.
-Okej. - sekundę po powiedzeniu tego słowa żałowałam. Strasznie go żałowałam, ale byłam słowna. Oczywiście Lott zaczęła cieszyć się jakby dostała górę diamentów, a ja zastanawiałam się w którym momencie w moim życiu zaczęłam być przegrywem. Chyba od urodzenia nim byłam. W wieku pięciu lat potrafiłam przewrócić się nawet o najmniejszy kamień, który stał na środku drogi.
Do lekcji zostały trzy minuty, ale nauczycielka była już w sali. Kiedy Char zauważyła Smith, posłała jej wrogie spojrzenie i prychnęła na jej widok. Tak, to była nienawiść. Josh i Sara na historii siedzieli razem w ostatniej ławce przy ścianie, a ja z Lott przed nimi. Na historii, albo rozmawialiśmy, albo wygłupialiśmy się, albo spaliśmy. Pani Smith nas szczerze nienawidziła, a Char w szczególności. Położyłam plecak na ławkę, a Charlott torbę.
-Masz tego batona i się ciesz. - rzuciła mi wymienioną rzecz Sara, a ja złapałam ją i jak wygłodniały lew zaczęłam otwierać. Kiedy otworzyłam i wgryzłam się w batona musiałam zamknąć oczy, bo uwielbiałam tą słodycz. Mruczałam pod nosem. To było takie pyszne!
-Jesteś dziwna. - skomentował moje zachowanie Josh, który patrzył na mnie z lekkim obrzydzeniem.
-Nie powiem kto ślini się do zdjęć Shawna Mendesa i piszczy jak dziewczynka kiedy Arianna Grande wyda nową piosenkę. To jest dopiero dziwne Josh. - dogryzłam mu, a dziewczyny się głośno zaśmiały. Josh ustami sparodiował moje słowa i wystawił mi środkowego palca prawej ręki.
-Chanel zgodziła się iść na wyścig. Wy też idziecie, prawda? - spytała niebieskowłosa rzucając piórnik na ławkę. Sara i Josh spojrzeli na siebie i razem pokiwali głową na tak. -To super! Wyścig jest na dziewiętnastą, ale spotkajmy się o osiemnastej czterdzieści przy New Street, stamtąd dziesięć minut i będziemy na miejscu. Pojedziemy moim autem. - zakomunikowała Charlott i idealnie z dzwonkiem skończyła mówić.
CZYTASZ
Born In Heaven
Romance~~My urodzeni w Niebie, nigdy nie akceptowani. Spadliśmy i snuliśmy się w labiryncie kary.~~