Chanel P.O.V.
Dobra, na trzy. Raz. Dwa. Trzy.
Otworzyłam prawe oko, przez co cicho jęknęłam. Boże jak ja nienawidziłam się budzić. Nawet w sobotę. Bo kiedy człowiek się budził, oznaczało to, że znowu musi coś robić. A kiedy się śpi to nikt nie ma serca by cię poprosić o pomoc. Znaczy były wyjątki, ale to co innego. Byłam leniwa. Oj tak, byłam okropnie leniwa, a jedyne co mnie od tego odciągało to zajęcia z siatkówki, które swoją drogą zaczęłam opuszczać. To wszystko przez Jaydena. Co do Holla, to on dalej smacznie spał, mając swoją rękę na moim brzuchu i ciasno mnie obejmując. Cała noc przebiegła mi przyjemnie i ciepło. Ani razu się w nocy nie przebudziłam co było nowością. Zawsze w nocy musiałam się chociaż raz obudzić, by na przykład pójść do toalety, bądź napić się wody. Po prostu musiałam się obudzić. Niezbyt wiedziałam czym było to spowodowane i jak temu zapobiec, ale kiedy spałam z Jayem i ani razu się nie obudziłam, jeszcze bardziej nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodziło.
Z jęknięciem stwierdziłam, że muszę wstać, by w ramach podziękowań przygotować Luckowi śniadanie. Wypadałoby. Ale postanowiłam najpierw chwycić telefon, który wczoraj wyłączyłam by mi nie przeszkadzał. Włączyłam go i wpisałam pin karty. Kiedy urządzenie ogarnęło to, że wybudziłam je ze snu, zaciął się przez ilość powiadomień. Przez to, że miałam wyłączony dźwięk, wibracje nie ustawały, tworząc mój prywatny wibrator. Po parunastu sekundach telefon ogarnął to wszystko i funkcjonował normalnie. Od razu weszłam w wiadomość, których swoją drogą miałam całkiem sporo. Wcisnęłam kciukiem pierwszy lepszy chat i zaczęłam czytać wiadomości.
Tata: Chanel przepraszam nie chciałem. Proszę wróć do domu.
Tata: Martwię się o ciebie
Tata: Gdzie jesteś Chanel?
Reszty nie miałam zamiaru czytać, bo nie chciałam psuć sobie humoru. Dlatego też wyszłam z chatu z tatą, a weszłam we wiadomości z czarnowłosą.
Bubu: jak z tatą? Coś mu się stało?
Bubu: ej Chanel, martwię się. Czemu nie odbierasz?
Bubu: wszystko okej? Coś ci się stało?
Bubu: gdzie jesteś? Dzwoniłam do twojego taty i on tez nie wie co się z tobą dzieję
Bubu: odezwij się do mnie
Bubu: żyjesz?
Postanowiłam jej odpisać, że wszystko ze mną w porządku i nie ma co się martwić, oraz, że zadzwonię do niej później. Co do Josha, to od niego miałam pięćdziesiąt wiadomości, a ze sześćdziesiąt połączeń. Pisał do mnie mniej więcej, to że zabiję mnie jak mnie spotka i, że mam sobie przygotować sukienkę na mój pogrzeb. Mu też postanowiłam odpisać, że nic mi nie jest. Sarah nie odzywała się do mnie, ani nie napisała żadnej wiadomości. I nie dziwiłam się jej. Sama była pewnie w szoku i być może przeżywała załamanie.
Odłożyłam telefon na ramię sofy i przetarłam rękami twarz. Zapewne nie wyglądałam przebojowo, w sumie jak zawsze rano. Dlatego też jakoś wstałam i leniwym krokiem poszłam do łazienki, by jakkolwiek się ogarnąć. Kiedy już umyłam zęby i twarz, oraz załatwiłam potrzeby fizjologiczne, wyszłam z pokoju kierując się do kuchni najciszej jak umiałam. Nie chciałam obudzić jeszcze śpiącego Jaydena, dlatego na palcach zaczęłam przeszukiwać każdą półkę w kuchni. Gdy zajrzałam do lodówki to się załamałam. Centralnie moja szczęka opadła na podłogę. Czarnowłosy miał tylko wędlinę i ogórka. A, i masło. Tak, te trzy rzeczy posiadał w swojej lodówce Jayden Lucyfer Holl.
CZYTASZ
Born In Heaven
Romance~~My urodzeni w Niebie, nigdy nie akceptowani. Spadliśmy i snuliśmy się w labiryncie kary.~~