Lena:
Ślicznotka drżała w moich ramionach, ale wiedziałam, że nie mogę tego zrobić. Tej granicy nie mogłam przekroczyć. Kara wydawała się tego pragnąć, praktycznie wyzywała mnie wzrokiem, ja jednak unikałam tego przede wszystkim dla niej. Widziałam jak się angażuje w naszą relację. Nie powinna była, nie byłam kobietą dla niej. Miałam nadzieję, że zrozumie to na balu u mojej rodziny. Z jednej strony naprawdę potrzebowałam towarzyszki, z drugiej liczyłam, że dotrze do niej jak bardzo do siebie nie pasujemy. Nie chciałam jej skrzywdzić, naprawdę. Jej ciało do mnie przemawiało, ale praktycznie nastoletni typ bycia, nie był czymś z czym chciałabym się mierzyć. Ona miała swoją pracę, znajomych, wieczory pełne imprez i zabaw. To wcale nie tak, że ją śledziłam. Po prostu chciałam wiedzieć o niej jak najwięcej, w końcu dostawała ode mnie spore ilości gotówki.
-Jesteś taka śliczna – szepnęłam lekko się uśmiechając – Chodźmy stąd zanim za bardzo się napalę – odsunęłam się od tego słodziaka i wróciłam do drzwi.
Po prawie godzinie byłyśmy na miejscu. Wyjątkowo wzięłam szofera dzięki czemu mogłam w spokoju zachwycać się perfekcyjnym ciałem Kary. Pożerałam ją wzrokiem co dokładnie śledziła. Była tym zachwycona, a ja się jej wcale nie dziwiłam. Dobrze, że zdawała sobie sprawę z tego jak jest śliczna, to duży plus naszej znajomości, w końcu nabrała sporej ilości pewności siebie.
-Proszę dać mi znać jak będzie chciała Pani wrócić – stwierdził szofer otwierając moje drzwi. Automatycznie mu podziękowałam, wyszłam z auta i poszłam po Karę.
-Czeka nas wielkie wejście – uśmiechnęłam się do niej szeroko. Dobrze wiedziałam co robić, bal rozpoczął się prawie godzinę wcześniej, ja jednak nie chciałam być na oficjalnym przywitaniu. Naprawdę chciałam pochwalić się Karą, a co za tym idzie, musiałam przyjść spóźniona.
Blondynka zbadała wzrokiem ogromny budynek, który błyszczał od blasku fleszy. Widziałam, że się zestresowała, ale nie mogłam jej teraz puścić. Chwyciłam zgrabną dłoń i, nie dając jej wyboru, ruszyłam do drzwi. Już na starcie zaatakowała nas grupa fotografów, przy których nie zatrzymałyśmy się nawet na sekundę. Jedynie przesunęłam dłoń na biodro Kary, co dla niej mogłoby oznaką wsparcia, dla mnie było jedynie pokazaniem przynależności. Inni musieli być pewni, że należy do mnie.
-Lena, w końcu! – zawołał nas Lex siedzący przy głównym stole.
-Cześć – uśmiechnęłam się do niego krzywo. Poczułam jak dłoń blondynki lekko zacisnęła się na moich palcach – Zero stresu Ślicznotko – szepnęłam do jej ucha, a na jej skroni złożyłam bardzo czuły pocałunek.
-Co to za blond piękność? – stwierdził dokładnie przyglądając się ciału mojej towarzyszki.
-Lex, to Kara. Kara, poznaj mojego brata – pogłaskałam ją po wcięciu w talii, aby dodać jej choć trochę sił.
-Szalenie mi miło poznać w końcu jakąś kobietę, z która sypia moja siostra – zaśmiał się cicho – Lex Luthor – stwierdził z tym swoim okropnym uśmiechem.
-Kara Danvers – rzuciła niepewnie zerkając na mnie z żalem. Nie wiedziałam o co jej chodziło, wiedziała, że nie jest moją pierwszą, ani jedyną, nie powinna mieć żadnych pretensji.
-Lena! – usłyszałam krzyk macochy, która podbiegła do mnie z rozłożonymi ramionami. Szybko ją przytuliłam przez co puściłam Karę. Świetnie dogadywałam się z Lillian odkąd tylko skończyłam szkołę. Nie wiedzieć czemu nagle zaczęłyśmy się lubić. Pomagała mi we wszystkich badaniach, a dodatkowo nigdy nie miała problemu z moim trybem życia. Bardziej drażnił ją syn, który stale szukał powodu do zaczepek – Jak dobrze Cię widzieć – cmoknęła mnie w policzek, byłam pewna, że zostawiła na nim ślad czerwonej szminki – Kara, prawda? – uśmiechnęła się do mojej towarzyszki, gdy ja próbowałam zetrzeć brud na policzku.
CZYTASZ
Supercorp - One Shot
FanfictionKrótka historia, która zrodziła się w mojej głowie, z tęsknoty za odcinkami Supergirl.