Początek nieznanego

489 36 11
                                    

Zamrugała kilkukrotnie powiekami, aby oswoić się z panującą ciemnością. Głowa niemiłosiernie pulsowała po uderzeniu. Wyciągnęła rękę, by chwycić się za skroń, jak by mogło to w jakikolwiek sposób załagodzić ból. Coś krępowało jej ruchy, po usłyszeniu metalicznego odgłosu już wiedziała, że jest skuta kajdankami. Zorientowała się teraz, że znajdowała się w jakiejś obskurnej piwnicy. Tapety były zdarte, w całym pokoju było czuć woń nieprzyjemnej zgniłej wilgoci, a przez małe okno wpadały promienie księżyca, które były jedynym źródłem światła. Nad sobą usłyszała kroki, mogła wywnioskować, że znajdują się tam co najmniej trzy osoby. Nie słyszała zbyt dobrze głosów. Paradoksalnie poczuła się dobrze, będąc już w szeregach Zwiadowców, mimo że potraktowali ją jak jeńca. 

Przymknęła powieki, oddychając swobodnie. Mimo że przetrzymywali ją w dość okropnym miejscu, to materac był przyjemnie miękki. Gdyby tylko mogła sobie pozwolić, najchętniej zatopiłaby się w pościeli i nie wychodziła z tego łóżka przez tydzień.

— Hej – odwróciła głowę w kierunku głosu.

Przed sobą ujrzała rosłego mężczyznę z blond włosami i grzywką opadającą na jego czoło, ledwo co mogła dostrzec jego oczy. Wydawał jej się dziwnie znajomy, tak jakby kiedyś już go spotkała. Obok niego stała kobieta niższa od niego o ponad głowę. Od razu rozpoznała w niej sprawczynię tego niemiłosiernego bólu głowy. 

— Kim jesteś i dlaczego znajdowałaś się za murami? – Zabrała głos jako pierwsza. Mężczyzna oparł się o ścianę, lustrując uważnie dziewczynę, którą pojmali.

Otworzyła usta, by już coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnowała. Spojrzała raz jeszcze na kobietę, która w jednej dłoni trzymała menorę, a w drugiej mały sztylet. Twarz jej wyrażała determinację, ale w oczach było widać strach.

Przejechała językiem po zaschniętych wargach i odkaszlnęła, by dodać sobie pewności.

— Nazywam się Jillian. I wracałam do domu.

— Na żarty ci się zebrało? – Kpiący głos kobiety, spowodował nieprzyjemne dreszcze na plecach – Wiesz jakie kary grożą za opuszczenie murów?! Masz pojęcie?! 

— Nanaba – wtrącił spokojnie jak do tej pory ich obserwator – zostaw nas. Sam to załatwię.

— Rozkaz – zasalutowała posłusznie i uprzednio odstawiając menorę na stolik, powędrowała w stronę wyjścia.

— Posłuchaj mnie uważnie dzieciaku – na podłodze rozległo się echo szuranego krzesła – nie jestem najlepszy w przesłuchania – jego głos znalazł się tuż przy jej uchu – więc ponowię pytanie mojej towarzyszki. Kim jesteś i dlaczego byłaś poza murami? 

Przełknęła głośniej ślinę. Wiedziała, że kłamanie nie przyniesie jej nic dobrego, ale dlaczego nie wierzyli jej, skoro mówiła prawdę? Musiała sobie uzmysłowić, jak bardzo głupio to brzmiało wracam do domu. Zacisnęła mocno dłonie na pościeli, aż jej knykcie pobielały. Czas uciekał, a ona była unieruchomiona. Szarpnęła się ku górze, zapominając, że wciąż ma ograniczone ruchy. Jęknęła cicho, gdy metal mocniej zacisnął się na jej nadgarstkach. Gwałtowne ruchy mogły doprowadzić ją do zgubienia. W dodatku rozmówca, widząc ten nagły gest, poderwał się na równe nogi i wyciągnął ostrze. Te same, którym zabijał tytanów. Po chwili czuła jego chłód tuż przy swoim gardle. 

— Mówię prawdę – syknęła w odpowiedzi.

— Komu chcesz wciskać te bajeczki?

— Mówię prawdę – spojrzała prosto w jego tęczówki, w końcu mogła dostrzec ich kolor - były zielone. 

Siostra Generała |Levi x OC| SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz