Dalej nie mogła uwierzyć, że Morvin stał za całym atakiem. Owszem był zdrajcą od samego początku, ale nigdy nie podejrzewałaby, że przybędzie za nią aż tutaj. Ułożyła się na boku, przekładając swój ciężar ciała na zdrowe ramię. Prawa ręka, ciągle zostawała usztywniona po wyprawie. Mimo że minął już nieco ponad tydzień od ich powrotu, ból w ramieniu nie ustępował.
Znów ogarnęła ją melancholia na wspomnienie o Leviu. Odkąd wrócili, unikała go jak ognia. Choć on sam nic nie mówił i nie oskarżał jej o nic, tak w jej głowie narodziła się myśl, że go zawiodła. Tyle razy wmawiała mu, że jest tu po to, by ich ochronić. Nie mogła znieść, że patrzyłby na nią tym wyższym wzrokiem, mówiącym nie udało ci się.
— Hej, Jillian mogę wejść?
Podniosła wzrok na drzwi, które były już otwarte, a w progu stał nastolatek o jasnobrązowych włosach. Westchnęła przeciągle, dając mu tym samym znać, że nie jest za bardzo skłonna do rozmów, ale skinieniem dłoni zaprosiła go do środka.
— Jak się czujesz? – Spytał, siadając od razu na pryczy, gdy przesunęła się odrobinę, by zrobić mu miejsce.
— Jakoś – skrzywiła się nieznacznie – Levi cię tu przysłał Jean?
— Dlaczego kapitan miałby mnie do ciebie przysyłać? – Zdziwił się jej pytaniem.
— Sama nie wiem – mruknęła w odpowiedzi.
Racja to było głupie. Gdyby coś od niej chciał, to sam by do niej przyszedł, a nie bawił się w takie szczeniackie podchody. Sama nie rozumiała tego, na co liczyła z jego strony, na misji odniosła wrażenie, że brunet naprawdę się o nią martwił, a teraz znów wrócili do tej chłodnej relacji sprzed wyprawy. Choć nie mogła mieć do niego żadnego żalu, w końcu sama go trzymała na uboczu. To robiło się dla niej coraz bardziej skomplikowane. Z każdym dniem jej myśli wokół niego coraz bardziej się nasilały, a ona zaczęła pragnąć czegoś więcej niż tylko wymiany spojrzeń. Chciała go dotknąć, sprawdzić fakturę jego dłoni, być bliżej jego osoby.
— Wpadniesz dzisiaj wieczorem do mojego pokoju?
— Po co? – Cień zainteresowania przemknął przez jej twarz.
— Rozluźnić się trochę, razem z chłopakami podwędziliśmy butelkę bimbru Pyxisowi.
— Będziecie to pić?
— Naturalnie – Nastolatek był widocznie rozbawiony jej ciągłymi pytaniami.
Domyślała się, że dzieciaki chcą pewnie potańczyć przy jakiejś rzewnej muzyce i upić się alkoholem do ostatniej kropli.
— Niech będzie – przytaknęła, nie wiedząc tym samym w co się właśnie wpakowała.
Zeszła do lochów, gdzie przetrzymywany był zakładnik. Nie powiadomili Żandarmerii o złapaniu groźnego tytana, zdecydowanie woleli zataić tę informację przed nimi, wiedząc, że gdyby przypadkiem ujrzała ona światło dzienne, dowódca Erwin zapłaciłby srogą cenę za to. Oddelegowała dwóch żołnierzy, którzy stali na straży, pilnując więźnia. Chciała teraz zostać z nim sama. Musiała się dowiedzieć, czemu to zrobił. Każdego dnia tu przychodziła, próbując z niego wyciągnąć informacje, ale nadaremno. Milczał, mimo jej gróźb i zastraszeń. Nie chciała też uciekać się do przemocy fizycznej i zacząć go torturować. Powoli nie dawał jej innego wyjścia.
— Cześć Morvin – jej głos był pozbawiony emocji – nie sądzisz, że przydałby ci się już prysznic?
Rozsiadła się wygodnie na krześle niedaleko celi, spoglądając na nędzny obrazek przed sobą. Rosły mężczyzna siedział na podziurawionym materacu, przykuty kajdankami do niego. Twarz miał spuszczoną do dołu, więc nie mogła zobaczyć, co wyrażała jego mina. Jego jasne włosy były w nieładzie, zupełnie jakby ktoś przed chwilą je poszarpał.
CZYTASZ
Siostra Generała |Levi x OC| SnK
FanfictionGenerał Smith nigdy nie był zbyt wylewnym człowiekiem. Jednak w okrutnym świecie, gdzie na każdym kroku czyha na ciebie śmierć, nie ma czasu na wspomnienia. Wierzył, że to, co zrobił przeszło 20 lat temu, było dla jej dobra. Nie wiedział, jak bardzo...