Czuła ogromny ból i żal względem pewnego kapitana. Przytłaczające uczucie dobijało ją coraz mocniej. Nie potrafiła zrozumieć swojego własnego zachowania w towarzystwie jego osoby. Nikt nigdy nie wywoływał w niej tyle sprzecznych emocji na raz co on. Miała ochotę wtulić się w jego ciało, być blisko niego, być jego podporą w życiu. Z drugiej strony chciała mu przywalić raz, a porządnie by zrozumiał, jak bardzo jest im potrzebna w tej właśnie chwili. Gdy była wystarczająca daleko od jego gabinetu, oparła się bokiem o chłodną ścianę zamczyska, a na jej twarz wkradł się smutek. Odkryła, że ważna dla niej jest jego opinia na jej temat. To było absurdalne. Zawsze robiła to, na co miała ochotę. Nigdy nie przejmowała się zdaniem innych. Większość życia otaczali ją sami faceci i nigdy nie zapragnęła bliskości od żadnego z nich. Dlaczego on? Nawet go nie znała, nic o nim nie wiedziała. Więc dlaczego serce wybrało jego?
Chciała z tym iść do kogoś, porozmawiać o tym, ale bała się jednocześnie powierzyć komuś sekretu, którego ona sama nie rozumiała. Erwin? Nie, jest jej starszym bratem, każe więc ignorować to uczucie względem swojego przełożonego. Hange? Za długi język, zaraz pół jak nie cały oddział by się o tym dowiedział. Komu więc mogła zaufać? Choć szalonym pomysłem jej się to wydało, to jednak postanowiła spróbować. Sądziła, że może mu powierzyć swoje wszystkie troski i mimo że był od niej młodszy o trzynaście wiosen, to nie przeszkadzało jej to w swobodnej dyskusji z chłopakiem. Stanęła pod drzwiami pokoju nastolatka, wspierając się w duchu, że da radę. Niepewnie uniosła dłoń do góry, zaciskając ją w pięść i zapukała mocniej, niżeli chciała. Odpowiedziała jej głucha cisza. No tak, zapewne był na treningu przygotowującym do jutrzejszej wyprawy. Zrezygnowana skierowała swoje kroki w stronę placu, na którym znajdowali się Zwiadowcy. Może porządny wycisk pozwoli jej na chwilę zapomnieć o tych uczuciach.
Właśnie otwierała główne drzwi mające wyprowadzić ją na zewnątrz, gdy po drugiej stronie usłyszała cichy syk bólu. Przeklęła się w myślach za swoją niezdarność, ktoś właśnie oberwał powłoką i to nie delikatnie.
— Nosz kurwa – młodzieniec trzymał się za nos, z którego zaczęła sączyć się krew.
— Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tam jest – próbowała się usprawiedliwić.
Rozpoznała w nim od razu chłopaka, który uratował ją z objęć tytana Erena. Zaskoczona tym nagłym spotkaniem, wyciągnęła przed siebie dłoń.
— Jillian Smith, nie zdążyłam oficjalnie ci podziękować za wcześniejszy ratunek.
Uśmiechnął się na taką reakcję kobiety, mimo że była wiele starsza od niego i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. To nie mógł wyrzucić jej obrazu z głowy po ich pierwszym, niefortunnym spotkaniu. Była piękna, przepiękna, piękniejsza od Mikasy.
— Jean Kirschtein – uścisnął drobną rękę, zapominając chwilowo o zakrwawionym nosie.
Bez zbędnego słowa, pociągnęła go za sobą, kierując się w stronę pomieszczenia socjalnego, w którym znajdowała się większość niezbędnych rzeczy.
— Przyda ci się zimny okład – zakomunikowała.
Nawet nie odważył się zaprzeczyć, podobała mu się wizja spędzenia chwili razem, nawet jeśli to miała być bardzo krótka chwila. Od jej pojawienia się bardzo go zaintrygowała. Chciał ją lepiej poznać.
Usadziła go na stołku, a sama zajęła się wyjęciem chusteczek i lodu. Starannie otarła szkarłatną ciecz, której cały czas ubywało, a następnie przyłożyła kostki zamarzniętej wody do twarzy. Skrzywił się nieznacznie na ten nieprzyjemny chłód. Uśmiechnęła się przepraszająco, zgarniając krzesło i wygodnie się na nim usadawiając.
CZYTASZ
Siostra Generała |Levi x OC| SnK
Fiksi PenggemarGenerał Smith nigdy nie był zbyt wylewnym człowiekiem. Jednak w okrutnym świecie, gdzie na każdym kroku czyha na ciebie śmierć, nie ma czasu na wspomnienia. Wierzył, że to, co zrobił przeszło 20 lat temu, było dla jej dobra. Nie wiedział, jak bardzo...