Czas ekspedycji

243 33 22
                                    

Krzątała się po pokoju, zaklinając siarczyście swoją nieudolność. Za chwilę mieli ruszać, a ona nie mogła poradzić sobie z pasami od sprzętu. Ciągle wypadały jej z rąk, zawijały się, jakby próbując ją powstrzymać przed ruszeniem na wyprawę. Pociągnęła mocniej za uprząż, gdy ta się poluzowała i z głośnym łoskotem upadła na podłogę. Przymknęła powieki, chcąc w ten sposób uspokoić zszargane nerwy. Nic nie pomogło, a wręcz sprawiło, że jej dłonie jeszcze bardziej zaczęły się trząść z nadmiaru emocji. Tyle naraz tliło się myśli w jej głowie, które nie pozwalały na swobodne działanie. To, co najbardziej ją zastanawiało to, co zrobi, jak już wszystko się zakończy. Obiecała kapitanowi, że mu się więcej na oczy nie pokaże. Nie mogła też zostawić brata i Hange bez żadnego pożegnania. W dodatku ją samą napawał obrzydzeniem fakt, że stała się jednym z potworów, który pożerał rasę ludzką. Lepiej dla nich wszystkich będzie, gdy zniknie. Zapomni o pamiętniku, o wszystkim, co się tu wydarzyło i o nim. Niebieskie tęczówki zaszkliły się, spoglądając na swoje odbicie w szklanej powierzchni. Nie mogła przejmować się takimi pierdołami w tej chwili. Teraz najważniejsza była ochrona generała. 

Gdy w końcu uporała się z osprzętem, chwyciła swoje długie włosy, zgarniając jak największą ilość kosmyków, upinając je w koka na czubku głowy. Większość żołnierek preferowała znacznie krótsze fryzury i sama nie raz rozmyślała o tym, by je nieco skrócić, ale ilekroć sięgała po sztylet, tak nie potrafiła wykonać tej jakże prostej czynności. Finn zawsze pragnął, by zapuściła włosy, a kiedy już to zrobiła, chciał, by obiecała mu, że nigdy ich nie podetnie. Nic nieznacząca przysięga, której nie potrafiła złamać. Narzuciła na ramiona płaszcz z emblematem Zwiadowców i zakryła twarz kapturem. Dodała sobie odwagi, myśląc, że mężczyzna, który tak umiejętnie zastąpił jej prawdziwego ojca, jest tu teraz z nią. Gdyby tylko naprawdę mógł tu być, to wszystko byłoby o wiele łatwiejsze. 

Słońce zaczęło chować się za horyzontem, a ona pognała co sił na plac boju. Zaraz mieli wyruszać, a środek nocy był idealną porą na prześlizgnięcie się między nieaktywnymi wówczas tytanami. Nanaba pomachała jej, gdy zdezorientowana spoglądała na otoczenie, dając jej tym samym znać, w którym miejscu ma wstąpić do szeregu. Od razu skierowała tam swoje kroki, zerkając na oddział Levia, który znajdował się na samym przodzie. Była to niewielka garstka dzieciaków, ale skoro sam kapitan miał miano najsilniejszego żołnierza ludzkości, wierzyła, że dobrał sobie odpowiednich kompanów. Ustała zaraz za wysoką blondynką, która zasłoniła jej cały widok przed sobą. Musiała wychylić nieznacznie głowę, by zobaczyć, jak na niewielki podest wchodzą cztery postacie: generał Erwin, pułkownik Hange i Miche oraz kapitan Levi.

— Żołnierze! – Ryknął jej brat, skutecznie uciszając szepty wśród zebranych. – Za chwilę wyruszymy na najważniejszą misję odbicia terenu naszych ziem spod władz tyanów. Zapewne wielu z was straci życie na wyprawie. Nie wahajcie się, róbcie to, co musicie. Odzyskajmy tereny muru Maria, które przed zniszczeniem, należały do nas. Oddajcie swoje serca dla sprawy!

Kadeci wydali z siebie głośny okrzyk gotowy do boju, zaciskając prawą ręką w pięść, uderzając nią w klatkę, natomiast lewą skierowali na plecy. Nie spodziewała się takiego zapału na słowa, które właśnie wypadły z ust dowódcy. Ufali mu bezgranicznie, był dla nich wzorcem do naśladowania. Teraz do niej w końcu dotarło, jakim generałem był Erwin. Nie był człowiekiem, który z chęcią posyłał swoich towarzyszy broni na pewną śmierć. Upajał się teorią ojca, która twierdziła, że poświęcenie kilku ludzi może przynieść korzyści dla dobra większego ogółu. Choć sama nie była zwolenniczką takich rozwiązań.

Poczuła na swoim ciele znów te nieprzychylne spojrzenie, które aż wypalało dziurę w jej głowie. Skierowała swoje błękitne tęczówki w stronę Levia, który pożerał ją wzrokiem. Posłała mu pytające spojrzenie, nie rozumiejąc, jaki znów ma do niej problem. Nawet chwilę przed wyprawą nie może dać jej odrobiny świętego spokoju? Dopiero gdy odchylił delikatnie dłoń, by ponownie uderzyć ją o pierś, zrozumiała jego przekaz. Szybko naprawiła swój błąd, prostując się i naśladując ruchy bruneta. Odniosła wrażenie, że albo umysł płata jej teraz figle, albo naprawdę jego prawy kącik ust minimalnie się uniósł, gdy wykonała gest.

Siostra Generała |Levi x OC| SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz