Tytan atakujący

312 34 4
                                    

Próbowała zachować spokój, ale z marnym skutkiem. Coś w samym nim absolutnie ją przerażało. Siało zamęt w jej umyśle. Nawet nie miała przy sobie sprzętu, by móc uciec ani broni, by walczyć. Gwałtownie podniosła się z gałęzi, kiedy tytan odwrócił się przodem do niej. Widziała, jak zaciska pięść, po czym wykonuje zamaszysty ruch i uderzenie kieruje prosto w jej stronę. Niewiele myśląc, zeskoczyła z drzewa, przy czym zahaczyła o parę wystających gałęzi, które poszarpały jej twarz, jak i dłonie. Nie zdążyła dotknąć ziemi, kiedy znów poszybowała w górę. Tytania dłoń trzymała ją mocno, zaciskając się coraz bardziej na jej delikatnym ciele. 

— Eren! 

Znajomy głos odbił się echem po okolicy. Dostrzegła Mikase pędzącą w stronę tytana i wykrzykującego jej imię. Zaraz za nią pędził Levi i Hange, a na samym końcu cała jednostka kapitana. 

— Eren! – Mikasa zaczepiła linki na jego twarzy i wylądowała wprost na jego nosie. – Eren, to Jillian. Odstaw ją na ziemię. – Głos miała spokojny, ale stanowczy.

Skinął lekko głową, ale zamiast wykonać polecenie, zacieśnił uścisk. Usłyszała trzask łamanych kości. Była pewna, że złamał jej żebro, ponieważ coraz trudniej było nabrać powietrza do płuc. Gdyby tylko miała broń.

Szarpnęła się, próbując jakoś wyswobodzić się z tej niewygodnej pozycji. Nie rozumiała, dlaczego ją zaatakował. Co sprawiło, że dostrzegł w niej wroga, którego za wszelką cenę musiał wyeliminować? 

Krew trysnęła, plamiąc ją przy tym od głowy do stóp. Nawet nie spostrzegła, kiedy zaczęła spadać. Widziała jedynie rozczłonkowane palce tytana, rozlatujące się na wszystkie strony. Była wolna. 

— Mam cię! – Chłopięca dłoń owinęła się wokół jej talii, ratując przed upadkiem. 

Spojrzała na chłopaka, który właśnie jej pomógł. Miał jasne, krótko ostrzyżone brązowe włosy i bardzo podobnego koloru oczy. Twarz miał pociągłą, co z jej profilu przypominało bardziej twarz konia, niżeli człowieka. Czując w końcu grunt pod nogami, delikatnie ukłoniła się w stronę swojego wybawcy, rzucając mu ciche, dziękuje. 

— Co tu robisz? – Nie miała odwagi się odwrócić w stronę Levia. Jego ton głosu był jeszcze bardziej nieprzyjemniejszy niż dotychczas, gdy się do niej odzywał.

— Kapitanie – wtrącił młodzieniec, widząc zakłopotaną minę dziewczyny – powinniśmy najpierw opatrzyć jej rany.

W duchu po raz kolejny podziękowała nieznajomemu, już drugi raz ratował ją z opresji. 

— Idziemy – brutalne szarpnięcie za ramię spowodowało, że w końcu ruszyła przed siebie.

Odwróciła głowę w kierunku szatyna, posyłając mu ciepły uśmiech. Odniosła wrażenie, że jako jedyny przejął się tym, co tu się wydarzyło przed chwilą.

Bała się odezwać choćby słowem, że boli ją ręka, której jak widać, nie zamierzał puścić. Ciągnął ją w stronę zamczyska, które było siedzibą Zwiadowców. Oblizała wargę, czując metaliczny posmak na ustach. 

— Odkąd się pojawiłaś, sprowadzasz same problemy – słyszała, że był wściekły, bardzo wściekły.

Zwiesiła głowę w dół, próbując powstrzymać się przed ciętą ripostą. Miała dość tego, że ciągle ją o coś oskarża. Nie brał jej na poważnie, już od samego początku. A ona takim zachowaniem, udowadniała mu tylko, jak bardzo ma rację co do niej. Gdy tylko ten człowiek pojawia się zaraz blisko niej, wszystko idzie nie po jej myśli. Najprostsze czynności zaczynają sprawiać wielki trud. A może tylko szukała winowajcy swoich nieudolnych występków? Ostatnie dni były cięższe, a ona wciąż nie mogła oswoić się z myślą zbliżającej się ekspedycji. 

Siostra Generała |Levi x OC| SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz