"Pałkarz i Miotacz"

219 28 12
                                    

Generał Erwin wraz ze świtą, która była pod opieką Levia, zmierzali w kierunku powstałej na skutek ataku - wyrwy. Niepokoił się cały czas o Jillian. Wierzył, że da sobie radę, ale w głębi serca czuł, że powinien być przy niej. Jednak był dowódcą i musiał myśleć o wszystkich jednakowo, a to, że łączyły ich więzy krwi, nic nie oznaczało. Na misji musiała być traktowana na równi z innymi żołnierzami, nic ponadto. 

— Erwin – spojrzał na swojego przełożonego w tym samym czasie, kiedy ten zwrócił się do niego po imieniu – wydajesz się ciągle rozproszony. Mam nadzieję, że nie jest to spowodowane obecnością tej gówniary.

Uśmiechnął się blado, nie wiedząc co mu odpowiedzieć. Gdyby miał młodszą siostrę, to zapewne zrozumiałby, w jakim położeniu się on znalazł. Choć takie słowa nie potrafiłyby mu przejść przez gardło, dobrze wiedział, jak wiele ważnych osób Ackermann stracił w swoim życiu, by jemu to teraz oceniać. 

— Przepraszam Levi, po prostu nad czymś rozmyślałem.

— Nad nią? – Był bezwzględny, ale dzięki temu zyskał swoją przychylność u generała.

— Nie przeszła żadnych szkoleń. – Przeszedł do celu ich rozmowy, wiedząc, że nie ma sensu go unikać. – Te trzy dni to nic w porównaniu z rokiem przygotowań nowych kadetów. Owszem jest silna, ale to pierwszy raz, kiedy będzie się mierzyła z tego typu przeciwnikiem. Da sobie radę?

Ufał Miche'owi i był pewien, że on najlepiej się sprawdzi w tej misji. Trzymanie Jillian z dala od Erena było najwyższym priorytetem. Aż ciężko mu było sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby doszło do ich spotkania. Musiałby stanąć między młotem a kowadłem. Jaeger był nadzieją ludzkości, z kolei Jillian była jego rodziną. Może gdyby jego siostra nauczyła się posługiwać tą mocą władania tytanem, byłby odrobinę spokojniejszy.

— Erwin, spełnię twój każdy rozkaz. 

Lekkie zmieszanie wkradło się na cień twarzy dowódcy. Tymi słowami, zagwarantował mu niemą obietnicę ochrony jego siostry nawet ponad swoje własne bezpieczeństwo.

— Dziękuje Levi.


Parła przed siebie, jej cel był jasno określony. Zniszczyć to monstrum za wszelką cenę. Zazgrzytała zębami, gdy nieprzyjemne ukłucie rozeszło się od ramienia aż po obojczyk. Wiedziała, że wpierw powinna opatrzyć rękę i spróbować nastawić kość, która uległa pęknięciu, ale nie miała na to czasu. Nie wybaczyłaby sobie, gdyby coś ją opóźniło w dotarciu na czas do Erwina. Skoro Miche był uznawany za najsilniejszego zaraz po Leviu, a zginął w parę sekund, to nie miała wątpliwości, że jej brat nie da sobie rady. Zacisnęła mocniej dłonie na wodzach i łydkami stuknęła w boki wierzchowca, dając mu tym samym znać, że przemieszczają się zbyt wolno. W głowie ciągle świdrowała ta nieprzyjemna scena rozszarpywania ciała pułkownika. Kiedy zdążyli go złapać? Pokonał tylu tytanów na swojej drodze, więc czemu te dwa śmiertelnie mu zagroziły? 

Słońce zaczęło powoli wynurzać się zza horyzontu, budząc kolejny dzień do życia. Teraz kiedy zaczęła mieć lepszy zasięg pola widzenia niż parę godzin temu, próbowała wypatrzyć swojego przeciwnika. Niestety wszystko wskazywało na to, że przemienił się w człowieka i w tej postaci przemieszczał się do dziury w murze, którą Eren miał za chwilę załatać. Zaklęła głośno w myślach, przypominając sobie kluczowy moment wizji. Pociągnęła wodze z całych sił do siebie, zatrzymując w ten sposób konia i skierowała go w inną stronę. Jeśli nie wiedział o jej darze jasnowidzenia, mogła go zaskoczyć od tyłu i zdobyć dzięki temu nad nim przewagę w starciu.


Wszyscy Zwiadowcy pojawili się już w wyznaczonym miejscu do zbiórki, wszyscy prócz oddziału Miche'a. Generał rozglądał się w nadziei, że zaraz pojawią się tu żołnierze, na których najbardziej czekał od momentu ruszenia na wyprawę. Niemożliwe, że coś ich zaatakowało w środku nocy. 

Siostra Generała |Levi x OC| SnKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz