Rozdział 16

1.6K 128 37
                                    

Pov. Felix

Nie miałem pojęcia, co się ze mną ostatnio działo, ale zdecydowanie miałem ochotę przykleić się do Chana i nigdy w życiu nie odsuwać się. Kochałem jego dotyk, zapach, głos oraz bliskość. Potrzebowałem tego, jak tlenu, jednak dalej odrobinę się wstydziłem, gdy przychodziło do inicjowania kontaktu fizycznego.

Nigdy nie żywiłem do nikogo takich uczuć i to był pierwszy raz, gdy tak rozpaczliwie pragnąłem być z kimś tak blisko. Miałem wrażenie, że nie wytrzymam dnia, jeśli nie pogłaszcze mnie ani nie przytuli choćby raz. Nie chciałem się w nim zakochiwać, a jednak biernie obserwowałem, jak właśnie to robiłem.

Byłem na siebie zły, że nie mogłem tego powstrzymać, jednak jedynie załamywałem ręce. To wszystko było silniejsze ode mnie, dlatego każdego dnia kończyłem w jego ramionach, wciskając nos w zagłębienie jego szyi. Tak przyjemnie pachniał, że ciężko było mi odmówić sobie takiej przyjemności.

Bałem się, co może myśleć sobie o mnie Chan, jednak on sam często zachęcał mnie do tulenia się do niego, obejmował mnie i głaskał. Dawało mi to nadzieję, choć nie wiedziałem, czy to dobrze. Martwiło mnie to, że mogę skończyć ze złamanym sercem, gdy on znajdzie sobie drugą połówkę. Wolałem sobie tego nawet nie wyobrażać.

Na samą myśl o tym przechodziły mnie nieprzyjemne dreszcze i momentalnie ogarniał mnie chłód. Channie miałby trzymać w ramionach kogoś innego? Kogoś kto nie byłby mną? Chciało mi się płakać, gdy zdałem sobie sprawę, że tak wcześniej czy później się stanie. Znajdzie sobie kogoś, kogo pokocha, a ja zejdę na boczny tor.

Nie chciałem, by widział w jakim jestem stanie, dlatego zmieniłem się w liska i zwinąłem się w kulkę, udając, że idę spać. W międzyczasie dobijałem się w myślach wszystkimi tymi myślami oraz wyobrażeniami. Musiałem się na to przygotować psychicznie, by nie załamać się w przyszłości. Nie mogłem się złamać, by móc dalej chronić go.

Niepewnie spojrzałem za chłopakiem, który opuścił pokój i podniosłem się do siadu zaniepokojony. Nigdy nie wychodził, by z kimś porozmawiać, dlatego nie rozumiałem jego zachowania. Martwiłem się, a to uczucie było tak silne, że ruszyłem za nim, kompletnie ignorując głos rozsądku.

Po cichu zbiegłem po schodach i zakradłem się do drzwi frontowych, które były lekko uchylone. Bałem się, o co mogło chodzić, skoro nie chciał bym słyszał. Miałem za zadanie go chronić, dlatego musiałem dowiedzieć się, co ukrywał. Dlatego ostrożnie zakradłem się, by nastawić uważnie uszy.

- Zakochałem się... - te dwa słowa, które wypowiedział chłopak sprawiły, że moje serce początkowo zaczęło uderzać szybciej, by w pewnym momencie zatrzymać się. Gdybym był człowiekiem, pewnie zalałbym się łzami, jednak jako lis nie miałem takiej możliwości.

Wycofałem się szybko, czując, że moje serce pęka, ponieważ nie spodziewałem się, że to wszystko nastąpi tak szybko. Jasne, wiedziałem, że wreszcie znajdzie sobie kogoś, ale nie sądziłem, że zrobi to teraz. Nie byłem na to przygotowany psychicznie, dlatego szybko pobiegłem do domu, by wskoczyć na łóżko i zakopać się pod kołdrą, szlochając w duszy.

Chciałem zapaść się po prostu pod ziemię i zniknąć. Powinienem był się cieszyć szczęściem podopiecznego, ale jak miałem to robić, gdy moje serce zostało roztrzaskane na miliardy, drobnych kawałeczków? Nie byłem w stanie choćby udawać.

Nie rozumiałem, co się działo, ale momentalnie zacząłem czuć się dziwnie senny. Nie miałem na nic siły. Chciałem wstać, by zmienić się w człowieka i otworzyć okno, ale zamiast tego moje powieki nagle opadły, a ja zacząłem spadać w ciemność. Przecież nie byłem senny, więc dlaczego odpłynąłem?

I dlaczego to nie wyglądało sen? Znajdowałem się w ciemnościach, gdzie nie było żadnych drzwi, okien ani schodów, a ja sam o dziwo byłem w ludzkiej postaci. Zrezygnowany po prostu usiadłem na ziemi i schowałem twarz w kolanach, by zacząć głośno płakać, a mój szloch odbijał się echem w przestrzeni.

Just Perfect || ChanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz