Pięć dni opiekowałem się chorym chłopakiem, który na szczęście zaczął dochodzić do siebie po jakimś czasie. Przynosiłem mu chusteczki, podawałem lekarstwa, robiłem herbatę oraz lekkie zupy, dodatkowo tuliłem go i pilnowałem, by się wygrzewał. W końcu musiało zadziałać.
Martwiłem się, że przeziębienie tak długo go nie opuszczało, jednak wtedy zaczęło mu się poprawiać, a ja zadowolony patrzyłem, jak zdrowieje. Naprawdę nigdy nie byłem tak usatysfakcjonowany, jak podczas oglądania procesu jego powrotu do zdrowia. Tym bardziej, że to też dzięki mnie.
Wreszcie chłopak wstał z łóżka, jednak widocznie potrzebował czasu, by przyzwyczaić się. Jego nogi po chorobie na pewno wydawały się być z waty i ciężko mu się chodziło. Dodatkowo cały czas tracił równowagę.
- Powoli, Lixie - objąłem go delikatnie w pasie, by nie wywrócił się.
- Dam radę sam - mruknął zaczerwieniony, spoglądając na moje dłonie.
- Przed chwilą prawie wywinąłeś orła - zauważyłem sceptycznie - Chodź, pójdziemy do salonu chociaż - westchnąłem i zabrałem jedną z rąk, by szczelniej go objąć.
- Nie musisz mi pomagać - wymamrotał, jednak zignorowałem go. Chciałem go tak obejmować.
- Masz na coś ochotę? - spytałem kompletnie z czapy, gdy schodziliśmy po schodach.
- Kakao i herbatniki - westchnął niewyraźnie, uciekając wzrokiem w bok.
- Dobrze, to poczekasz na kanapie i znajdziesz coś do oglądania, a ja nam ogarnę prowiant - uśmiechnąłem się wesoło, by pomóc mu dotrzeć do salonu.
- Niech będzie - rzucił się na kanapę i chwycił za pilot, więc mogłem zająć się robieniem kakao oraz szukaniem tych herbatników.
Chłopak wyjątkowo lubił to połączenie, więc stale uzupełniałem zapasy tych dwóch rzeczy w mojej kuchni. On naprawdę pochłaniał to kilogramami i litrami. W każdym razie nawet to było w nim urocze i nie żałowałem wydawanych na te produkty pieniędzy.
Z jakiegoś powodu uwielbiałem oglądać, jak blondyn z iskrami w oczach moczył herbatniki w gorącym, czekoladowym napoju, a później je pochłaniał z błogą miną. Czasem piszczał spanikowany, gdy ciasteczka łamały się i z przerażoną miną próbował wyławiać kawałki łyżeczką, po czym je również pakował do buzi.
Miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że rozczulał mnie do granic możliwości, nieważne, co tak naprawdę robił. Mógł po prostu oddychać, wpatrywać się w coś, marszczyć niezadowolony nos, a ja i tak miałem ochotę piszczeć, jak mała dziewczynka. Był wyjątkowo uroczy. A może to ja przesadzałem?
Z lekkim uśmiechem złapałem dwa kubki oraz opakowanie herbatników, by ruszyć do salonu, gdzie Felixowi udało się znaleźć jakiś film animowany. Trzeba było przyznać, że piegusek naprawdę lubił bajki, a ja przez niego również zacząłem darzyć je większą sympatią. Ciężko było zliczyć ile razy obejrzeliśmy już Piotrusia Pana, Króla Lwa czy też Alladyna.
Czasami zdarzało nam się robić całonocne seanse, gdzie robiliśmy przegląd wszystkich produkcji Disneya i naprawdę były to najpiękniejsze noce w całym moim życiu. Śmiech, śpiew oraz radość Felixa były po prostu bezcenne. Oglądanie go szczęśliwego sprawiało, że jedynie bardziej się w nim zakochiwałem.
Cały czas widziałem w głowie jego lśniące, czekoladowe oczy, wypełnione zachwytem, szeroki uśmiech, który byłby w stanie roztopić serce największego twardziela oraz urocze rumieńce na piegowatych policzkach. Był tak piękny, że zastanawiałem się, czy nie jest on jakąś niebiańską istotą. Mógłbym go oglądać godzinami, a jednak czułem, że nigdy nie znudziłoby mi się to.
- Więc? Co oglądamy? - zapytałem z uśmiechem, siadając tuż obok skulonego blondyna, który owinął się szczelnie białym, puchatym kocykiem i dopiero wtedy podniósł na mnie nieśmiało wzrok.
- Małą syrenkę - uśmiechnął się delikatnie, a jego urocze policzki pokrył słodkie rumieniec o różanej barwie - Dziękuję, Channie - szepnął, sięgając po kakao, które mu podałem, po czym od razu zaczął maczać w nim ciasteczka.
- Dla ciebie wszystko - zaśmiałem się delikatnie i skupiłem się na animacji, czasem biorąc małe łyki czekoladowego napoju, który przyjemnie łaskotał moje podniebienie subtelną słodyczą.
Wcale nie musiałem długo czekać zanim głowa chłopaka opadła na moje ramię, dlatego przygryzłem dolną wargę, wstrzymując uśmiech. Cholernie podobała mi się jego bliskość, a sam fakt, że on sam inicjował kontakt fizyczny dodatkowo mnie zachwycał. Czyżby mój lisek zaczął się przełamywać?
Odczekałem dłuższą chwilę, by blondyn przyzwyczaił się do naszej bliskości i ostrożnie oparłem się policzkiem o czubek jego głowy. Cieszyłem się, że nie był w stanie już słyszeć moich myśli, ponieważ ogłuchłby przez moje wewnętrzne krzyki. Byłem zachwycony tą sytuacją, ponieważ niezbyt często miałem okazję mieć go tak blisko siebie.
~~~~~~
Cześć wam♥
![](https://img.wattpad.com/cover/244413320-288-k797883.jpg)
CZYTASZ
Just Perfect || Chanlix
FanficHistoria z uniwersum (Not)Purrfect opowiadająca o dwójce nieśmiałych duszyczek, które pokochały się już od pierwszych, wspólnych chwil. Czy Opiekun i jego podopieczni odważą się, by wyznać sobie uczucia? Fluff, pobocznie Minsung Okładeczka robiona p...