Rozdział 6

2K 145 103
                                    


W środku nocy obudził mnie nagły atak kaszlu u Felixa, więc od razu zerwałem się do siadu, by podać mu szklankę wody. Byłem zaspany, ale martwiłem się o przeziębionego chłopaka, który wręcz zwijał się na łóżku. Stwierdziłem, że woda nie wystarczy.

- Leż tu, zrobię ci herbaty - mruknąłem łagodnie.

- Jest trzecia, nie idź. Wracaj do spania - szepnął słabo, łapiąc mnie za rękę.

- Są ważniejsze rzeczy niż sen - posłałem mu lekki uśmiech, by zejść do kuchni i zaparzyć młodszemu herbaty do jego ulubionego kubka w kotki.

Przy okazji wygrzebałem z apteczki syrop na kaszel, by choć trochę ulżyć mu w chorobie. Musiał naprawdę męczyć się, ponieważ nawet na dole słyszałem te ataki, przez które aż krzywiłem się. Musiało boleć, skoro zdzierał sobie praktycznie gardło.

Wbiłem zniecierpliwione spojrzenie w czajnik, który po chwili wyłączył się, a ja mogłem zalać torebeczkę z ziołami i dodać dwie łyżeczki cukru, czyli tyle, ile lubił Felix. Zdarzało mi się go obserwować, dlatego wiedziałem o nim więcej niż tak naprawdę mi mówił. Znałem jego nawyki.

Wreszcie mogłem wrócić z naparem i syropem do pokoju, gdzie zastałem skulonego pod kołdrą chłopaka. Nie wyglądał najlepiej, ale nie można było mu się dziwić, skoro był chory. Mimo wszystko bolał mnie ten widok.

- Usiądź, Lixie. Dam ci syrop, a potem herbatka - westchnąłem łagodnie, by wylać trochę lekarstwa na łyżeczkę - No dalej, otwórz buzię - zaśmiałem się cicho.

- To konieczne? - skrzywił się z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy.

- Tak, jeśli chcesz, by ci przeszło - uniosłem brwi i delikatnie wsunąłem łyżeczkę do jego rozchylonych ust, by wypił jej zawartość.

- Ohyda - jęknął płaczliwie, po czym chwycił za kubek z herbatą.

- Uważaj, bo to wrzątek - westchnąłem, jednak przerwał mi jego pisk - Mówiłem - pokręciłem z niedowierzaniem głową.

- Przynajmniej nie czuję już tego smaku - wymamrotał smutno, a ja przytuliłem go do siebie.

- Co ja się z tobą mam - parsknąłem pod nosem, gdy ten wtulił się we mnie nieco bardziej.

- Nie wiem - odparł z nosem w mojej szyi.

- Będziesz spał? - spojrzałem na niego kątem oka.

- Mam taką nadzieję - zamknął oczy, a ja lekko uniosłem kąciki ust, by ułożyć się wygodniej.

- Więc kolorowych snów, lisku - mruknąłem ciepło do ledwo kontaktującego już chłopaka. Szybko zasypiał.

Sam wolałem jeszcze trochę posiedzieć, by czuwać nad śpiącym chłopakiem. Martwiłem się, że może mieć koszmary przez gorączkę albo znowu dostanie ataku kaszlu, gdy ja będę spał. Chciałem tego uniknąć.

Wsłuchiwałem się w nierówny oddech blondyna, czasem słysząc nieokreślone dźwięki spowodowane jego katarem. Pewnie nie oddychało mu się najlepiej przez nos, ponieważ rozchylił lekko wargi. Zamarłem przez ten ruch, ponieważ jego gorący oddech owiewał moją szyję, na co nie byłem przygotowany.

- Oj Felek - westchnąłem zdruzgotany i zacisnąłem oczy, próbując powstrzymać lekkie dreszcze. To było nie na miejscu.

Wplotłem delikatnie palce w jego włosy, żeby zacząć je powoli przeczesywać. Miałem cichą nadzieję, że pozwoli mi się to uspokoić i odprężyć. Nie powinienem tak reagować, jednak nie miałem wpływu na to. Niestety.

Nawet nie zauważyłem, kiedy moje powieki zrobiły się cięższe i zasnąłem, trzymając wręcz na sobie chorego chłopaka. Nie był jakoś bardzo ciężki, więc nie przeszkodziło mi to w odpłynięciu. Wręcz jego bliskość sprawiła, że byłem bardziej senny.

Czułem, ze wreszcie chłopak jest tam, gdzie powinien być, a ja wreszcie trzymałem w ramionach właściwą osobę. Jego ciało wtulone w moje wydawało mi się czymś prawidłowym, naturalnym. Tak właśnie powinno być na co dzień.

Szkoda, że tak nie było.

~~~~~
Swoją drogą zaczęłam myśleć o ujawnieniu mojej twarzy, ale sama nie wiem;;

Just Perfect || ChanlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz