17. Zapłacą za to

74 8 3
                                    


Obudziłam się około 9.00. Spojrzałam w bok. Mateusza nie było. Wstałam i ubrałam na siebie pierwsze lepsze ubrania. Wyszłam z pokoju i schodząc schodami nagle zza rogu wyszedł Mateusz.

-Co tobie jest? Jesteś jakaś rozkojarzona- powiedział.
-Wystraszyłeś mnie, a poza tym nieczęsto dostaje się swoją zagubioną bieliznę w paczce przed drzwiami i z karteczką, z pedofilskimi tekstami- odpowiedziałam na jednym tchu zdenerwowana.
-Kochanie... Nie pozwolę, żeby coś ci zrobił- powiedział przytulając mnie do siebie.
-Boje się...strasznie...- powiedziałam szczerze powstrzymując łzy.
-Jestem tutaj z tobą cały czas i nigdy cię nie zostawię- powiedział mocniej mnie do siebie przytulając.

Ja po chwili odsunęłam się od niego i wytarłam oczy od łez.

-Dziękuje- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-Nie ma za co- odpowiedział.
-Jest za co...naprawdę jest za co...- powiedziałam cicho, lecz słyszalnie. Na tyle słyszalnie, aby on usłyszał.

Zapanowała grobowa cisza, ale nie była niezręczna. Patrząc się na siebie i uśmiechając obydwoje staliśmy nieruchomo.
Tylko cały czas coś mnie dręczyło.
Jak to możliwe, że tak po prostu obiecał mi wtedy, że mnie wyciągnie z tego psychiatryka.
Jakoś tak nagle zaczęło mnie to trapić.

-Mati?- odparłam patrząc na niego podejrzliwie.
-Tak?- zapytał łapiąc mnie za biodra i patrząc w oczy.
-Dlaczego wtedy w psychiatryku obiecałeś, że mnie wyciągniesz? Przecież mnie nie znałeś. Nie rozumiem nadal tego wszystkiego...- zaczęłam.
-Usiądź- powiedział wzdychając ciężko i szybko zmieniając wyraz twarzy na mniej radosny.

Zrobiłam co mówił i czekałam, aż zacznie mówić.

-Już ci mówiłem, że byłem prawą ręką twojego ojca. Wiele o tobie wiedziałem, często o tobie mówił. Gdy zmarł zastanawiałem się co się teraz z tobą dzieje. Zbiegiem okoliczności zjawiłem się tam, gdzie ty. Od momentu śmierci twojego ojca miałem zamiar ściągnąć cię do mnie do domu, bo po pierwsze: wiedziałem kto może być teraz za ciebie odpowiedzialny, a po drugie: ojciec prosił, żebym zajął się tobą jak go nie będzie...- mówił do momentu, gdy mu przerwałam.

-Kurwa, nie wierzę... To wszystko było tylko, dlatego, że mój ojciec poprosił, abyś mnie przygarnął jak go nie będzie...- powiedziałam, a łzy zebrały mi się w oczach.
-Nie! Było tak, ale ja się zakochałem, co nie było w moich planach, ale tak się stało. Nikt się tego nie spodziewał, ale nie żałuje tego. Wszystko co do ciebie czuje jest prawdziwe. Uwierz mi!- krzyczał.
-Jak mam ci uwierzyć?! Dobrze wiesz jak to teraz wygląda z mojego punktu widzenia! Czuje jakby to wszystko co mi codziennie powtarzałeś było jednym wielkim kłamstwem. Czuje się strasznie teraz!- krzyczałam płacząc.
-Mówiłaś, że zawsze będziesz mnie kochać i że zawsze będziesz czuć się przy mnie inaczej- powiedział.
-Widocznie jestem takim samym kłamcą jak ty- odpowiedziałam już kompletnie nie hamując emocji.

Nie słuchając już co ma jeszcze do powiedzenia pobiegłam do pokoju, zamykając go na klucz i chowając twarz w dłoniach.
Miałam wrażenie, że minęła chwila, a minął cały dzień. Cały dzień spędziłam płacząc.
Było już ciemno. Nie miałam zamiaru się kłaść spać, bo wiedziałam, że albo nie zasnęłabym w ogóle albo miałabym koszmary, ale teraz nikt by mnie nie przytulił i nie powiedział, że już wszystko dobrze i, że to był tylko zły sen.
Usiadłam więc na parapecie, przyciągnęłam swoje kolana pod brodę i wpatrując się w gwiazdy pozwoliłam uwolnić się reszcie łez gromadzących się w kącikach moich oczu.
Nagle rozległo się lekkie pukanie.

-Otwórz...proszę...- prosił po cichu.

Słychać było, że płakał. Zdziwiło mnie to, więc zdecydowałam, że mu otworzę.
Rzuciłam kluczem tak, że przeleciał przez szparę pomiędzy drzwiami, a podłogą. Mateusz wziął go i przekręcił nim w zamku.
Siedziałam cały czas na parapecie wpatrując się w gwiazdy.
Słyszałam tylko jak wszedł i usiadł na łóżku.

-Spałaś chociaż chwilę?- zapytał.
-Nawet na chwilę nie zmrużyłam oka- odpowiedziałam nie odrywając wzroku od nieba pełnego gwiazd.

Nagle rozległo się głośne walenie do drzwi. Przez chwilę miałam wrażenie, że ktoś wyważa nasze drzwi wejściowe. Zbiegłam na dół nie zwracając uwagi na Mateusza. Drzwi były rozwalone. Prawie nic z nich nie zostało.
Nagle ktoś zasłonił mi usta, pociągnął mnie na kanapę i zaczął ciągnąć mnie za ubrania.
Szeptał mi jakieś obleśne słowa. Nie widziałam twarzy, bo było ciemno. Słyszałam tylko ten obleśny oddech. Zaczął mnie rozbierać, nie pozwalając mi się bronić. Nic nie mogłam zrobić. Mogłam tylko czekać na rozwój sytuacji.
Krzyczałam, bo tylko to mogłam zrobić, gdy on zajmował się zdejmowaniem ze mnie ubrań.
Nagle usłyszałam jak drugi mężczyzna przyciska Mateusza do ściany.

-Jeśli twój koleżka coś jej zrobi przysięgam zabije was obu nie zważając na konsekwencje- zagroził Mateusz.

Ten tylko się zaśmiał.

-Przyszliśmy tylko wykonać zadanie, które nam zlecono- odpowiedział mu.
-Niech on ją kurwa zostawi- krzyknął, gdy usłyszał jak krzyczę, po czym z całej siły przywalił jednemu i pobiegł do drugiego.

Wziął go od tył, objął go ręką za szyje i ciągnął go ze sobą pozbawiając go w ten sposób powietrza.
Ja w tym czasie nie miałam pojęcia co się dzieje. Przeżywałam traumę. Nie mogłam przestać płakać. Po chwili przybiegł Mateusz.
Usiadł obok mnie ciężko oddychając.
Chciał mnie objąć, ale instynktownie się odsunęłam.

-Chcę cię przytulić. Obejmę cię powoli, dobrze?- powiedział ze łzami w oczach.

Ja tylko przytaknęłam i powoli się w niego wtuliłam.

-Przepraszam cię- przeprosił przytulając mnie mocniej.
-Uratowałeś mnie- powiedziałam płacząc.
-Masz- powiedział podając mi stanik, który leżał na podłodze z resztą ubrań zdjętych ze mnie przez tego mężczyznę.

Nic nie powiedziałam tylko założyłam go, wstałam i wzięłam resztę ubrań. Założyłam koszulkę, spodenki i usiadłam z powrotem opierając głowę na ramieniu Mateusza. Ten objął mnie opierając brodę na mojej głowie.

-Zapłacą za to- odparł po chwili.










~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

,,Jesteś moim aniołkiem''Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz