Alec gwałtownie skoczył do przodu, dysząc, gdy poczuł, jak jego runa Parabatai skwierczy i płonie, jedną ręką lecąc, by ją chwycić, a drugą chwytając się najbliższej powierzchni, by uzyskać wsparcie. Z głębi jego wnętrzności lodowaty, zimny skok sprawił, że na karku i ramionach pojawiła się mroźna gęsia skórka.
- Jace! - zawołał Alec, gdy wspomnienia ich wspólnej więzi pojawiały się i znikały z jego umysłu w oszałamiającym pokazie slajdów. Potknął się przez pokój, na ślepo sięgając do Magnusa w instynktownej potrzebie pocieszenia. Magnus rzucił się na jego bok, serce podskoczyło z rozpaczy Aleca.
Wydawało się, że Alec nie mógł przestać dyszeć i krzyczeć z bólu i udręki, trzymając się jego środka i boku, gdzie jego runa Parabatai zaczęła migotać i prawie blaknąć. Magnus i Isabelle patrzyli bezradnie, a strach i zmartwienie migotały na ich napiętych rysach. Czy Jace był ciężko ranny? Czy on rzeczywiście umierał?
Wdychając drżące oddechy, Alec uniósł koszulę drżącymi rękami i spojrzał na lewy bok z niedowierzaniem. Jego runa Parabatai zniknęła. Isabelle westchnęła zza niego. - Alec! Ty - krwawisz! Delikatnie położyła dłonie na ramionach brata, marszcząc brwi w niepokoju. "Od, z twoich spodni?"
Alec gwałtownie osunął się do przodu, tracąc przytomność. Uderzyłby głową o podłogę, gdyby Magnus nie złapał go na czas. Magnus owinął swoje ramiona wokół klatki piersiowej i ramion Aleca, łagodząc jego upadek i położył go na jego kolanach. Pod Aleciem powolna kałuża ciemnej krwi już zaczęła plamić podłogę Instytutu chorobliwym kasztanem.
Magnusa opanowało zaciekłe, niemal dzikie poczucie opiekuńczości. Jednym szybkim ruchem podniósł Aleca w ramiona w ślubnej noszeniu, jednocześnie podnosząc się, by stanąć na nogach. Nie zważał na to, że krew zaczyna plamić rękawy jego drogiej koszuli, skupiając się zamiast tego na upewnieniu się, że głowa Aleca jest schowana w zagłębieniu jego szyi.
Isabelle również pośpieszyła, by wstać, a teraz rzuciła się, by stanąć przed Magnusem. - Zabierzmy go do ambulatorium i dokładnie go zbadaj. Co może powodować, że krwawi stamtąd? - zastanawiała się na głos, brzmiąc na niejasno zaintrygowaną, gdy szła energicznym spacerkiem do szpitala Instytutu.
Po osiągnięciu zamierzonego celu Isabelle szybko poinstruowała dwóch stacjonujących w środku medyków, aby zostawili ich ze względu na prywatność. Instynkt ostrzegał ją, że jej brat nie byłby zadowolony z narażenia na niebezpieczeństwo przed swoimi podwładnymi. Z pewnością była na tyle zdolna, by przeprowadzić przyzwoite badania lekarskie, w końcu będąc patologiem sądowym Instytutu.
Magnus delikatnie położył Aleca na najbliższym wózku dla pacjentów, manewrując swoją wysoką postacią tak, aby leżała płasko na plecach. Pod Aleciem krew natychmiast zaczęła się sączyć po prześcieradle wózka jaskrawoczerwona. Isabelle przekręciła swój tors, żeby złapać twardą poduszkę z wózka za Magnusem. - Tutaj, podnieśmy na to jego nogi. Powinny być wyżej niż jego talia. Miejmy nadzieję, że to spowolni krwawienie, a może nawet je zatrzyma. Pospieszył, by pomóc Alecowi podnieść nogi i położył je na poduszce z lekko uniesionymi kolanami.
Serce Magnusa pogrążyło się w głębokim strachu. Dlaczego Alec miałby stamtąd tak krwawić? Był przytłoczony zmartwieniem z powodu choroby serca. Czy Alec został ranny podczas walki z upiorami na plaży? Oczy Magnusa przesunęły się w górę iw dół po podatnej na brzuchu Aleca, sprawdzając, czy nie ma żadnych widocznych obrażeń, ale żadnych. Zastanawiał się, czy Alec upadł lub został trafiony przez którekolwiek z widm. Nie można było sobie przypomnieć takiego scenariusza.
Isabelle pracowicie popychała najbliższy aparat USG, aby ustawić go na miejscu, tuż obok wózka, na którym leżał Alec. Następnie włączyła jego zasilanie i wcisnęła kilka przycisków w celu regulacji. Teraz zręcznymi rękoma przetoczyła tubkę żelu medycznego między dłońmi, aby go ogrzać, po czym wytrysnęła trochę na sondę ultradźwiękową. - Magnusie, proszę podnieś jego koszulę aż do obojczyków. Muszę zbadać jego klatkę piersiową i brzuch pod kątem ewentualnych obrażeń wewnętrznych.