25. TATO ja go kocham!

443 32 3
                                    

POV Harry

Po pocałunku z Louisem czułem się najszczęśliwszy na świecie. Chciałem z nim zostać dużej, ale niestety musiałem wrócić do domu.

Nie mogłem przestać myśleć o drobnej omedze. Lou jest taki śliczny, piękny i mądry... Nie zasłużył na te wszystkie rzeczy, które spotkały go w życiu. Ciekawe, czy zgodzi się zostać moją omegą i jednocześnie luną stada.

Wszedłem do domu, myśląc o niebieskookim chłopcu. Powiedzieć, że byłem zaskoczony przez to, co zobaczyłem to mało powiedziane. Bo już w przedpokoju, zastałem swoją mamę, która nie wyglądała na zbyt zadowoloną.

- Chciałbyś mi może wytłumaczyć, gdzie byłeś?! Ostatnio nic mi nie mówisz, spędzasz coraz mniej czasu w domu, zaczynam się o ciebie martwić! Nie dość, że nie wiem kompletnie, gdzie jesteś przez większość czasu, to przecież panuje wirus! Skąd mam wiedzieć, czy jesteś bezpieczny?! Za chwilę widzę cię w salonie i nie chcę słyszeć żadnego nie ani ale.

Krótko mówiąc, mam przechlapane. Znając życie, przy rozmowie będzie uczestniczyć również mój ojciec. Myślałem, że wrócę sobie spokojnie do domu, może napiję się herbaty, zjem kolację i pójdę spać, ale nie... teraz będę musiał spędzić czas na konwersację z moimi rodzicami, która patrząc na wszystkie wcześniejsze rozmowy, nie skończy się spokojnie.

Zdjąłem buty i ruszyłem do salonu, przygotowując się mentalnie na to, co może się za chwilę wydarzyć. Zazdroszczę mojej siostrze, przez jakieś pojebane reguły, które wymyślili przodkowie, alfą stada może być tylko syn przywódcy. Gemma, czyli moja siostra, znalazła swojego mate już parę lat temu, jest ode mnie starsza, a rodzice pozwalają jej na wszystko oraz nigdy nie robią jej pogawędek, na temat tego, co robi, gdzie ani z kim była. Tak bardzo chciałbym się z nią zamienić miejscem, nieważne jak samolubnie to brzmi, bo w końcu skazałbym ją na to, przez co ja teraz muszę przechodzić... Jeszcze parę lat, obejmę władzę i wszyscy dadzą mi upragniony spokój.

Z tą właśnie myślą wkroczyłem do salonu, gdzie czekali już moi rodzice. Usiadłem na kanapie, jak najdalej od nich, bo pomimo tego, że kocham moją mamę nad życie, to starego nie mogę znieść. Już jakieś parę lat temu uświadomiłem sobie, że nie widzi mnie on jako swojego syna, ale jako tego, co później go zastąpi.

Przez jakiś czas panowała między nami niezręczna cisza. Skoro chcieli ze mną pogadać, to na co czekają. Patrzyli się na mnie, nic nie mówią, co sprawiało, że starałem się od nich jeszcze bardziej odsunąć, jednak było to nie możliwe, bo byłem na krańcu kanapy.

- Dalej synu, pochwal nam się, gdzie cały czas i z kim spędzasz czas? Jest to ważniejsze niż nauka? Przecież wiesz, że masz się przygotowywać, by objąć władzę!! Jak ty sobie wyobrażasz, że nie musisz nic robić?! - krzyczał na mnie mężczyzna, lecz nie bardzo mnie to, jakoś obeszło, bo byłem przyzwyczajony do jego wrzasków.

- Byłem, z mam nadzieję, moją przyszłą omegą i waszą luną.- odpowiedziałem spokojnie, obserwując ich reakcje. Na twarzy mojej mamy pojawił się ciepły uśmiech, który sprawiał, że robiło mi się ciepło na serduszku, a stary to się teraz dopiero wkurwił.

- JAKA OMEGA!! Uważasz, że jakieś tam chwilowe zauroczenie jest ważniejsze od nauki! Przecież nie musisz sobie szukać luny, bo w razie czego zostanie nią Taylor! - Zaczął drzeć RYJ.

Moja mama przestała się uśmiechać, tak samo, jak ja nie przepadała za blond omegą. Nie nadawała się na lunę, ponieważ była samolubna i egoistyczna. Martwiła się tylko o to, by nadążać za modą i by nie połamać sobie jej długich paznokci, aka „szponów".

- Nie kocham jej, nie mam zamiaru z nią być, nie byłaby dobrą luną.

- Co TY możesz wiedzieć! Przez jakąś głupią omegę, którą poznałeś, psujesz wszystkie plany! Taylor jest z dobrej rodziny, która ma firmę wartą dużo pieniędzy, a jej rodzina ma spore wpływy!

- Nie obchodzi mnie to! Nie kocham jej i nie będę nawet próbować! Znalazłem sobie kogoś lepszego, kogoś, kto idealnie nadaje się na lunę, kogoś, kto sprawia, że mój wilk chce przy nim być i się nim zaopiekować! Więc nie obchodzi mnie twoje zdanie w tej sprawie. TATO JA GO KOCHAM! - Wykrzyknąłem i uciekłem do swojego pokoju. 

Słyszałem jeszcze jakieś krzyki starego, ale nie wróciłem już do salonu, zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej przywaliłbym gościowi w twarz.

Postanowiłem ochłonąć i wziąć prysznic. Na szczęście mam swój własny więc uniknę jakiejkolwiek możliwości spotkania tego starego piernika, który znów zaczął, by awanturę. Czy naprawdę dla niego liczą się tylko pieniądze? Nie obchodzi go szczęście własnego syna!? Powinien się cieszyć, że Lou sprawia, iż jestem szczęśliwy!

BUT DADDY I LOVE HIM! ~ Larry i Ziam (Wolno pisane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz