3

19 3 0
                                    

Nowy dzień zaczęłam od kawy. Po wypiciu przesłodzonego napoju i umyciu naczynia, weszłam do łazienki, żeby uporządkować swój wygląd. Po ogarnięciu twarzy udałam się w stronę szafy, wybrałam czarne rurki z wysokim stanem i biały sweterek. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki i sięgnęłam jeszcze po puder żeby w razie potrzeby móc go użyć. Upewniłam się czy aby na pewno wszystkie urządzenia elektroniczne włącznie z suszarką, którą często zdarza mi się zostawić podłączoną do kontaktu zostały wyłączone i skierowałam się w stronę przedpokoju. Zaświeciłam światło i schyliłam się po białe botki. Po założeniu i zasznurowaniu drugiego buta podniosłam się poprawiając kosmyk włosów, który uporczywie starał się utrudniać mi widzenie. Zdjęłam czarną kurtkę zimową z wieszaka i włożyłam ją na siebie, zasuwając się pod samą brodę. Szczerze mówiąc zmarzłam wczoraj i nie miałam zamiaru znowu się odmrozić. Zabrałam kluczę z szafki gasząc drugą ręką światło, wyszłam z mieszkania, z impetem zamykając za sobą drzwi.

---

Spojrzałam na zegarek, na którym wskazówki pokazywały godzinę ósmą jedenaście.

-Lepiej być wcześniej niż nie przyjść w ogóle- pomyślałam

Skręciłam w kolejną uliczkę, która prowadziła już prosto do galerii. Dzisiaj ulicę były już dużo bardziej pokryte śniegiem niż wczoraj co nadawało przyjemnego klimatu.

-Dzień dobry!- zawołałam w stronę pracodawcy, który opierał się o ścianę popijając ciepłą ciecz

-Witam Panno Clarson, coś tak czułem, że Pani się dzisiaj zjawi!- odparł z zadowoleniem posyłając mi szereg jakże białych zębów

Udałam się do przebieralni, do której z niewiadomych powodów znowu zapukałam.

-Proszę!- zawołał cienki, damski głos, była to jedna z elfek rozdających dzieciom cukierki po galerii

-Hej! Nie mam zbyt wiele czasu, więc tutaj- wskazała palcem karton podpisany literą ''A''- masz swój strój, z tego co wiem ty masz jeszcze sporo czasu, więc nie musisz się spieszyć, do zobaczenia potem!

Dziewczyna powiedziała to zdanie na jednym tchu, a zaraz po tym jak skończyła wybiegła machając mi jeszcze przez chwilę, odmachałam jej zastanawiając się gdzie się tak śpieszy

-Ooo moja elfia pomocnica jednak przyszła- odezwał się gruby męski głos- Co skłoniło cię do tej jakże męczącej pracy?

Gdy się odwróciłam zobaczyłam Olivera stojącego przede mną, z rękoma umieszczonymi w kieszeni, ubrany był w czarny golf i szare dresy. Dzisiaj o dziwo nie przywitał mnie złością, a serdecznością.

-Stwierdziłam, że jeśli nie przyjdę to utrudnię Mikołajowi prace, więc oto jestem- uśmiechnęłam się, przypominając mu jego wczorajsze słowa

-Więc mówisz, że boisz się człowieka, który daje dzieciom radość?- próbował zachować poważną mimikę twarzy, lecz przy ostatnich słowach nieco się uśmiechnął

-Wcale tak nie powiedziałam- próbowałam udawać obrażoną, krzyżując ręce na piersiach

-Dobrze w takim razie idę szykować prezent dla odważnego dziecka- zaśmiał się, wyjął ręce z kieszeni i przejechał dłonią po włosach rozwalając przy tym swoją fryzurę, która teraz wyglądała znacznie lepiej

Odwrócił się i ruszył w stronę automatu do kawy. Chwilę jeszcze obserwowałam jak szedł, lecz szybko mi się to znudziło i zaczęłam wyciągać kostium elfa pomocnika z kartonu.

-Więc jestem skazana na elfa- powiedziałam do siebie, uśmiechając się przy tym

Po włożeniu na nogi uroczych bucików ze szpiczastym zakończeniem i sukienki, której urok wprost sprawiał, że mnie mdliło przyszedł czas na element, który nie lubił mnie tak samo jak ja nie jego- elfie uszy. Męczyłam się z nimi bite dziesięć minut, kiedy w końcu cała spocona od wysiłku uporałam się z nimi założyłam jeszcze czapeczkę i ruszyłam w kierunku miejsca przeznaczonego do zdjęć.

-Ho Ho Święty, dobrze wyglądasz!- rzuciłam w stronę Olivera, zabawnie ruszając przy tym brwiami

-Całe pięć minut przed czasem pomocniku!- zawołał radośnie

Podobał mi się sposób w jaki podchodzi do dzieci, mimo iż wielokrotnie deptały mu palce i ciągnęły za brodę przymocowaną na gumkach do uszu ani na chwilę nie dał po sobie poznać frustracji.

-Jak ty to robisz?- odezwałam się gdy Oli sięgnął po butelkę wody

-To znaczy?- zapytał odwracając wzrok w moim kierunku, nie przestawając pić

-Jesteś taki spokojny, ja już dawno zrobiłabym niezłe przestawienie rzucając oszczerstwa w kierunku tych bezbronnych dzieci- wyjaśniłam unikając kontaktu wzrokowego, ponieważ to co powiedziałam wydawało mi się głupie

-Może na zewnątrz jestem opanowany, lecz w środku prowadzę zawziętą walkę- zaśmiał się biorąc ostatni łyk wody po czym zakręcił butelkę

Spojrzeliśmy po sobie, jedna z elfek przerwała nam chwilową ciszę dając znak, że przerwa dobiegła końca

-Pamiętaj - zaczął- ty też byłaś kiedyś dzieckiem i za pewne też zdarzało ci się źle postawić nogę

Jego słowa dały mi dużo do myślenia, miał rację nie powinnam się złościć na kogoś o coś co zrobił przypadkiem sama robię dużo głupich rzeczy nie zdając sobie z tego sprawy.


Prezent od MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz