Obudził mnie stłumiony dźwięk budzika, natychmiast zerwałam się z łóżka i zaatakował mnie nieprzyjemny głód. Zaczęłam nasłuchiwać skąd dochodzi dźwięk, lecz nagle budzik się wyłączył. Za pewne dzwonił już jakiś czas, pewnym ruchem chwyciłam kołdrę i automatycznie podniosłam ją do góry. Telefon z hukiem spadł na podłogę. Schyliłam się, żeby go podnieść. Spojrzałam na wyświetlacz- dwadzieścia po dziesiątej.
-Cholera!- krzyknęłam
Od ponad godziny powinnam być w pracy, zaczęłam chaotycznie poruszać się po mieszkaniu robiąc kilka czynności na raz. W niecałe dziesięć minut byłam gotowa. Może nie wyglądałam najpiękniej, ale na pewno lepiej niż dziesięć minut temu. Złapałam pierwszą lepszą torebkę i zaczęłam wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy dając sobie spokój z kosmetykami. Dzisiaj najważniejsze jest nie stracić pracy. Wbiegłam do przedpokoju zakładając w pośpiechu buty i kurtkę. Złapałam za kluczyki i wybiegłam na klatkę schodową. Zgasiłam światło i zamknęłam drzwi. Schodząc po schodach postanowiłam odblokować telefon, aby sprawdzić czy może nie pisano do mnie odnośnie mojej nieobecności w pracy, lecz żadnej wiadomości nie dostałam.
Gdy byłam już na miejscu ogarnęło mnie zakłopotanie.
-Gdzie są wszyscy?- zapytałam po cichu
W ten spojrzałam jeszcze raz na smartphone. Była sobota. Stanęłam zmęczona i zdenerwowana sama na siebie pod jednym ze sklepów. Rozejrzałam się w poszukiwaniu jakiejś restauracji albo sklepu, w którym będę mogła kupić coś na ciepło. Jakiś chłopak przeszedł centralnie przede mną zostawiając za sobą cudowny zapach. Już wiedziałam co będę jeść i gdzie.
Siedziałam na jednym z wygodnych foteli w Mc Donaldzie, zajadając się pysznym McWrapem. Obserwowałam ludzi siedzących na około mnie. Były to głównie osoby dużo ode mnie starsze, poza jedną.
-Ooo Ameliaa, a co ty tutaj robisz tak wcześnie?- zapytał Oliver, biorąc tackę ze swoim jedzeniem zmierzał w moim kierunku
-Wcześnie?! Już dawno powinnam być w pracy- odpowiedziałam biorąc łyka coca-coli
-W pracy?- zapytał zdezorientowany- przecież jest sobota
-No właśnie..- potwierdziłam spuszczając wzrok na jedzenie
Oliver najwyraźniej zrozumiał o co chodzi bo zaczął się podśmiewać.
-Ja też jestem tu z własnej głupoty- zaczął- wsiadłem w zły pociąg i zamiast być teraz na imprezie u znajomych wylądowałem w Maku
-Czyli najwyraźniej oboje mamy zły dzień- uśmiechnęłam się spoglądając na zajadającego się hamburgerem Olivera
-Zły? Ja się dobrze bawię siedząc tutaj z tobą- powiedział po czym wziął solidnego gryza, a sos spadł mu na koszulkę zostawiając brudną smugę
Zaczęliśmy się śmiać jakby ktoś opowiedział nam najzabawniejszy żart na świecie. Podałam mu chusteczki, które jeszcze bardziej ubrudziły mu koszulkę. Spojrzał na mnie robiąc smutną minkę, nie wytrzymałam ze śmiechu, a Oli próbował jeszcze przez chwilę udawać smutnego, lecz też poszedł w moje ślady.
Po skończonym posiłku, Oliver zaproponował spacer po galerii, gdyż na dworze było za zimno, a nikt z nas nie planował się przeziębić. Bawiliśmy się świetnie, dopóki nie wybiła godzina szesnasta, dokładnie za dwadzieścia minut miał przyjechać pociąg, który zawiezie go prosto na trwającą już od dawna imprezę.
-Może chcesz pójść ze mną na tą imprezę?- wypalił niespodziewanie, po czym usiadł na jednej z ławek na peronie
-No co ty, baw się dobrze, na pewno jeszcze spotkamy się kiedyś na jakiejś imprezie- próbowałam się wykręcić, gdyż jego pomysł wydawał mi się absurdalny
-Trzymam cię za słowo, ale pamiętaj ja cię zapraszałem!- mówiąc to wstał z ławki, zebrał swoje rzeczy i podbiegł do nadjeżdżającego pociągu
Zanim jednak doszedł wrócił się o mało się nie przewracając i mnie uściskał. Gdy siedział już wygodnie na fotelu maszyny pomachał mi na co odpowiedziałam mu tym samym. Usłyszałam dźwięk zamykających się drzwi i pociąg odjechał.
CZYTASZ
Prezent od Mikołaja
Teen FictionPraca na święta może nieźle namieszać w życiu nie jednego człowieka.