15

7 2 0
                                    

Niepewnym krokiem ruszyłam w jego kierunku, zatrzymałam się przed mosiężną bramą. Z mojej prawej strony dostrzegłam dzwonek. Nacisnęłam go po czym rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.

-Ameliaa- usłyszałam piskliwy głos będący coraz bliżej mnie

-Cześć Victoria, nie jestem za wcześnie?- zapytałam spoglądając na godzinę w telefonie

-Jesteś idealnie, wchodź

Znajdowałam się już na placu, który wydawał się tak ogromny, że w mroku nie było widać końca. Przekroczyłam próg domu, w którym impreza trwała w najlepsze.

-Nie tylko ty przyszłaś wcześniej- zaczęła- Niektórzy są tutaj od ponad godziny! Rozgość się ja lecę rozdawać napoje

Organizatorka zostawiła mnie ruszając w tłum, w którym chwilę później znikła. Czułam się przytłoczona, nie znałam nikogo oprócz... Przypomniałam sobie, że właściwie to znam Olivera. Uporczywie próbowałam go odszukać, lecz bez skutecznie. Masa ludzi zasłaniała mi znaczną część domu, nie było mowy o odnalezieniu jednego osobnika. Postanowiłam udać się w kierunku gdzie liczebność ludzi się zmniejszała. Usiadłam na jednym ze złotych foteli i przyglądałam się roztańczonym gościom. W pewnym momencie przez głowę przeszła mi myśl, że nie potrzebnie wybrałam się tutaj sama i lepiej żebym już poszła, gdy z moich refleksji wyrwała mnie Viki.

-Co tak sama tutaj siedzisz? Szukałam cię chodź za mną, poznasz moich znajomych

Bez namysłu ruszyłam za nią szłyśmy pomiędzy ludźmi, którzy nawet nie zwrócili na nas uwagi.

-No kochani- zwróciła się do grupki ludzi siedzącej na kanapie- To jest Amelia.

Każdy z nich podał mi rękę mówiąc przy tym swoje imię, jeden chłopak nieco podpity uściskał mnie nieco mocniej niż się spodziewałam. Rozmowa nam się świetnie kleiła, nie brakowało też głupich żartów ze strony chłopaków i za pewne siedzielibyśmy tak jeszcze przez większość wieczoru, gdyby muzyka nagle nie ucichła.

-Co jest?!- krzyknął jakiś facet

-Zapraszam do siebie Victorię!- DJ odezwał się w kierunku dziewczyny

Przez chwilę udawała zawstydzoną, lecz było po niej widać, że czekała na ten moment. Ruszyła w kierunku chłopaka stojącego za sprzętem muzycznym na co ludzie zaczęli gwizdać robiąc przy tym niesamowity hałas. Postanowiłam oddalić się nie co. Stałam teraz z boku skąd miałam idealny widok na całe pomieszczenie, w którym odbywała się impreza. Ani śladu po Oliverze. Byłam pewna, że po prostu stoi gdzieś z kumplami. No bo dlaczego miało by go nie być?

-Szukasz kogoś?- odezwał się głos za mną na co podskoczyłam

-Oliver!- krzyknęłam, lecz przez harmider jaki panował wydawało mi się nawet, że powiedziałam to za cicho

-Musimy spadać- chwycił mnie za rękę i ciągnął w stronę wyjścia

-Co? Nie ma mowy!- oburzyłam się

-Słuchaj, prawie w ogóle nie znasz Viki...

-I dlatego postanowiłeś mnie wyrzucić z imprezy?!- przerwałam mu, czułam jak w środku krew mi się gotuje

-Nie dałaś mi skończyć- to fakt- Planuje cię upokorzyć przy wszystkich

Zaniemówiłam.

-Wtedy jak wpadłaś do kawiarni, dosłownie chwile wcześniej z nią zerwałem z twojego powodu.

Ciągnął dalej, a ja czułam jak robi mi się gorąco, policzki zalewa czerwona fala, a nogi uginają się pod wpływem ciężaru.

- Wkurzyła się, więc wykorzystała sytuację aby się na tobie zemścić

-To dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej?! Zanim się tutaj w ogóle znalazłam- zaczęłam na niego wrzeszczeć

Staliśmy parę metrów od drzwi wyjściowych, prowadząc zawziętą wymianę zdań.

-Myślałem, że nie przyjdziesz- tłumaczył- Kumpel mi powiedział, że jesteś

-I jak mam ci uwierzyć?!

-Proszę nie tutaj.. chodźmy stąd- ruszył na zewnątrz zerkając czy robię to samo

Wyszłam za nim chwytając w pośpiechu płaszcz wiszący na wieszaku.

-No więc?- oczekiwałam wyjaśnień

Teraz nie czułam już złości czy frustracji, właściwie nie czułam nic.

-Gdyby było inaczej byłbym teraz z nią tańcząc i śpiewając, a jestem z tobą i próbuję cię zabrać z tego okropnego miejsca

Widziałam w jego oczach przejęcie. Starał się zabrać mnie stąd, lecz byłam zmieszana całym tym zajściem i jego wcześniejszymi słowami.

-Z mojego powodu?- przytoczyłam jego słowa z wcześniejszej wypowiedzi

-Kocham Cię Amelio Clarson, odkąd zobaczyłem cię pierwszy raz w galerii wiedziałem, że jesteś tą jedyną- każde słowa uderzało we mnie jak szalone z taką samą siłą, lecz dalej nie dochodziły do świadomości

Oliver stał teraz na przeciwko mnie, na jego twarz padał blask księżyca. Było widać, że to co powiedział wiele go kosztowało.

-Oliverze Hamilton odkąd zbeształeś mnie pierwszego dnia pracy- uśmiechnął się- wiedziałam, że jesteś tym ostatnim

Chłopak przysunął się do mnie, zbliżając twarz ku mojej, gdy był na tyle blisko nasze usta złączyły się po raz drugi, nie zamierzając się rozłączyć. Staliśmy na dworze, pełni emocji, a biały śnieg padał na nas coraz bardziej. Wtedy już wiedziałam, że dostałam najwspanialszy prezent od Mikołaja jaki mogłam sobie wymarzyć.

Prezent od MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz