14

5 2 0
                                    

Reszta tygodnia zleciała mi szybko, lecz monotonnie. Nie mogłam znieść widoku zastępcy Olivera. Coraz bardziej nie chciała tam przychodzić ze świadomością spotkania kogoś innego. Dręczyło mnie jedno- dlaczego mój szef nie powiedział mi prawdy odnośnie Olivera. Po skończonej pracy na ten tydzień podeszłam jak zawsze do mężczyzny po wypłatę za dzisiejszy dzień.

-Dzień dobry!- rzuciłam radośnie w jego stronę

-Witaj Amelio, coraz bardziej mnie zaskakujesz- odpowiedział uśmiechając się- Proszę tutaj suma za dzisiaj

-Dziękuję, lecz mam jeszcze pytanie- zatrzymałam go- Czy to prawda, że Oliver już nie wróci do pracy?

-Ależ skąd że!- zawołał- Jest chory, ale z tego co mi dzisiaj mówił wraca już w poniedziałek

-Dobrze, dziękuję..

-A proszę!

Byłam w szoku. Oli albo nie powiedział Panu Andrews o swoim zamiarze, albo to co mówiła jego dziewczyna nie było prawdą. Coś czułam, że to pierwsze było trafne. Wróciłam do domu rzucając na sofę torbę. Nagle mój telefon wydał charakterystyczny odgłos- Messenger. Nowe powiadomienie od Victorii Payton.

-Cholera!- krzyknęłam

Jutro miała się odbyć impreza u Viki, całkiem o tym zapomniałam. Zerwałam się z łóżka i chaotycznie zaczęłam wyrzucać ciuchy z szafy w poszukiwaniu idealnej kreacji na jutro.

-Mam!- chwyciłam czerwoną sukienkę, lecz przypomniałam sobie, że Oliver już mnie w niej widział

Szybko, więc odrzuciłam ją na bok. Do rąk wpadła mi miodowa sukienka, była lekko pognieciona, ale temu da się zaradzić. Zestresowana opadłam na łóżko wypuszczając z rąk suknie. Miałam na głowie, jeszcze jeden problem odnośnie makijażu. Szybko chwyciłam smartphone i wybrałam numer do Evie.

-Hej kochana, mam mały kłopot odnośnie makijaż..- zaczęłam

-Hej słońce! Zamieniam się w słuch

Po krótkiej pogawędce ustaliłyśmy o której się spotkamy i jak ma wyglądać make-up. Evie uprzedziła, że przyjdzie do mnie jutro między czternastą, a piętnastą. W niecałą godzinę makijaż miał być skończony. Przynajmniej tak zapewniła mnie przyjaciółka. Po zakończeniu etapu planowania udałam się po coś do przekąszenia. Do wyboru miałam pyszne płatki miodowe albo sałatkę, którą zrobiłam rano z nadzieją, że kiedyś ją zjem. Postawiłam na to pierwsze. Po pysznym posiłku, wzięłam relaksacyjną kąpiel przy świecach, a zaraz po niej udałam się spać.

---

Wstałam równo ze wschodem słońca, gdyż nie mogłam spać prawie tak samo jak zasnąć. Byłam podekscytowana jak i przestraszona, w końcu miałam iść na imprezę organizowaną przez dziewczynę, która nie przypadła mi do gustu, ale co najważniejsze miał być tam Oliver. Z niecierpliwością wyczekiwałam przyjścia Evie, której zadaniem było zrobić mi makijaż. Od godziny dziesiątej siedziałam przed telewizorem umierając z nudów. Nie potrafiłam zająć się nawet nowym odcinkiem mojego serialu. Postanowiłam napisać do przyjaciółki z prośbą o wcześniejszą wizytę.

-Hej Evie..- zaczęłam

-Cześć, słuchaj dobrze, że dzwonisz, ale czy mogłabym być wcześniej?- zapytała, a mi aż szczęka opadła

-Właściwie dzwoniłam w tej samej sprawie, jasne przyjdź wcześniej!

-Superr! Będę za pół godziny- usłyszałam podekscytowany głos

-Idealnie, więc czekam!

Byłam zachwycona takim obrotem sprawy. Ponownie włączyłam urządzenie tym razem skupiając się w stu procentach na serialu. Po jakimś czasie usłyszałam dzwonek do drzwi. Natychmiast zerwałam się aby je otworzyć. Stała w nich Evie z całym asortymentem do twarzy. Przywitała się ściskając mnie mocno i całując w policzek. Niemal od razu zabrałyśmy się do pracy. Pokazała mi mnóstwo odcieni, z których miałam wybrać tylko jeden. W oczy od razu rzucił mi się ślicznie napigmętowany złoty. Zaczęłyśmy od bazy i skończyłyśmy na pomadce. To były najdłuższe dwie godziny w moim życiu. Przejrzałam się w lusterku od toaletki i nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że odbicie dziewczyny w nim należy do mnie. Cuda jakie potrafi stworzyć Evie są kolosalne. Od razu szczerze jej podziękowałam, nawet wyciągnęłam portfel aby jej zapłacić, lecz odsunęła moją rękę uderzając się w głowę. Evie spieszyła się na spotkanie z tatą, którego nie widziała od lat, więc nie zatrzymywałam jej już. Rzuciłam jej szybkie powodzenia i zamknęłam drzwi. Została mi jeszcze kwestia fryzury, lecz wiedziałam, że zostanę przy rozpuszczonych. Około trzynastej zabrałam się za prasowanie sukienki oczywiście robiłam to ostrożnie, aby jej nie zniszczyć. Gdy wybiła godzina piętnasta. Powoli naciągnęłam na siebie ciuch. Poprawiłam włosy przejeżdżając po nich jeszcze kilkukrotnie prostownicą. Byłam gotowa do wyjścia. Pociąg miałam o szesnastej czterdzieści, więc miałam jeszcze czas aby skoczyć do Starbucks'a po małą kawę na rozluźnienie. Po wejściu do kawiarni doszedł mnie przyjemny zapach. Usiadłam i czekałam na moje zamówienie. Starbucks był pięknie przystrojony, choinka, renifery i mnóstwo sztucznego śniegu. Siedząc tutaj czułam się jak w jednym ze świątecznych filmów. Jakiś czas później otrzymałam moje cappuccino i od razu zabrałam się za nie. Gdy skończyłam udałam się na dworzec, nieco szybciej niż do wcześniejszego miejsca docelowego, ponieważ trochę się tam zasiedziałam i obawiałam się, że nie zdążę i prawie tak było. Po dotarciu na dworzec chwilę później podjechał pociąg, który miał mnie zawieść na potańcówkę. Gdy byłam na miejscu jeszcze raz dokładnie przeczytałam informację podane przez Victorię.

-Biały dom na końcu ulicy- powiedziałam do siebie stojąc właśnie przed nim

Prezent od MikołajaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz