Osiem

2.3K 148 181
                                    

Juliusz z kazdym dniem coraz bardziej uciekał od Mickiewicza, zdążył minąć ostatni tydzień. Podczas którego mieli tam przebywać, chodź oczywiście nie wiedzieli o tym wszystkim.

O tym cholerny eksperymencie, który miał ich sprawdzić, ich poezję, ich relacje... Ich życie.

- Adamie, ja chyba ciebie też. - mruknął tego wieczora Juliusz niepewnie podnosząc swój wzrok na Mickiewicza, który nie rozumiejąc nic przyglądał się młodszemu.

- Słucham? - zbliżył się powoli do nastolatka, mimo strachu przed odepchnięciem. Stanął naprzeciwko niego z delikatnym uśmiechem na ustach.

Nic nie rozuniał, nie potrafił zrozumieć o co mu w pełni chodzi. Przecież nie rozmawiali przez tyle czasu. No może tylko tydzień.

A Juliusz? Sam nie był pewny swoich słów.

- Ja też cię kocham Adamie. - mruknął poeta delikatnie dotykając biodra starszego.

Jego dłoń tak niepewnie suneła po ciele wieszcza, zatrzymując się przy jego ustach które delikatnie dotknął swoimi opuszkami.

Te same palce przystawił do swoich ust, delikatnie je muskając.

- Kocham cię Juliuszu! - wręcz krzyknął Mickiewicz rzucając się na drobne ciało swojego towarzysza.

Całował go, pięścił, kochał...

Tą noc spędzili dość pracowicie, zasypiając koło trzeciej nad ranem.

Obudzili się w swoich własnych domach, nie pamiętając nic z poprzedniej nocy, z poprzednich miesięcy.

Dopiero rok później uderzyły w nich wspomnienia tamtych tajemniczo straconych tygodni.

Zrozumieli swoją miłość, swoje uczucia, siebie.

- Adam? Co ty tu robisz? - Słowacki w delikatnym szoku otworzył drzwi mężczyźnie, który niezbyt pewnie stał przed nimi bijąc się z własnymi myślami.

Juliusz wpuścił mężczyznę do środka, który grzecznie to zrobił kierując się do salonu, gdzie usiadł na wygodnej kanapie.

- Musimy poważnie porozmawiać. - złapał nastolatka za nadgarstek, ciągnąc prosto na swoje kolana.

- Co jest?! - przestraszył się chłopak, przy tym piszcząc ze strachu czym jedynie rozczulił zakochanego wieszcza.

Zakochanego wieszcza...

Adam spojrzał w te duże brązowe oczy po chwili muskając usta ich właściciela.

Słowacki go nie odepchnął, marząc o tym momencie już od jakiegoś czasu.

Po prostu położył dłoń na jego policzku rozkoszując się tym momentem.

The end

A gdyby tak XXI? || SłowackiewiczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz