🌨Początek Przygotowań🌨

460 32 19
                                    

— Obłoczny Ogonie, idź pomóc w niesieniu choinki, bo nie wiem, czy tamci sobie poradzą. A ty, Szczawiowy Ogonie — pomóż łapać zwierzynę! Musi być jej bardzo dużo.

Cała polana otoczona śniegiem tonęła w gwarze kotów z Klanu Pioruna. Jedni biegli by pomóc w przygotowaniach, drudzy wykonywali swoje zwyczajne obowiązki, a jeszcze inni wylegiwali się w ostatnich promieniach słońca. Mimo, iż było zimno, kotom wcale to nie przeszkadzało. Słońce to ciepło, a ciepło to ciepło. Nie warto było nim gardzić.

Atmosferę dodatkowo ocieplały nastroje kotów, które nuciły świąteczne piosenki pod nosem. Każdy — no, poza niektórymi oczywiście, bo zawsze znajdą się jakieś koty, którym coś nie pasuje albo są zbyt leniwe — był czymś zajęty. Praktycznie każdy miał jakieś zadanie przypisane od Ognistej Gwiazdy, który... no właśnie.

Nagle jakiś złoto-brązowy, pręgowany kocur z bursztynowymi oczami cię zauważył. Na jego pysku odmalował się wyraz zdziwienia, ale szybko go zamaskował. Podszedł do ciebie czym prędzej.

— Cześć! Wybacz, nie zauważyłem cię tu wcześniej, reszta chyba też. Wiesz, przygotowania pełną parą — powiedział i uśmiechnął się. — Mam na imię Paprociowe Futro.

Pora nagich liści przez wiele lat była dość sroga i nie pozwalała klanom żyć spokojnie, jednak przez ostatnie sezony przebiegała dość łagodnie. Klany wiedziały, że prędzej czy później się to zmieni i w tym księżycu dostały odpowiedz — opady śniegu były ogromne, ale mrozy jednak ku zdziwieniu wszystkich pozwalały normalnie polować.

— Pewnie cię ciekawi, w jaki sposób powstały u nas święta, co? — kontynuował. — Otóż... Ognista Gwiazda, chcąc ocieplić nieco atmosferę i uczcić tą Porę Nagich Drzew, zaproponował organizację świąt. Uznał, że ta tradycja może być dość ciekawa — uczczenie swoich pierwszych przodków! Namówił do tego również tych najmniej skorych do pomocy — na przykład Tygrysią Gwiazdę, a to nie lada wyczyn, uwierz mi — a także inne klany — oznajmił. — Na początku niektóre koty wyrażały sprzeciw, ale ogólnie mówiąc wszyscy chętnie przyłączyli się do zabawy, jak widzisz — oznajmił.

W oddali słychać było rytmiczne krzyki kilku kotów, raz, dwa, raz dwa!, które stopniowo się przybliżały. Dobiegały one z głębi iglastego lasu, który mieścił się na granicy z Klanem Wiatru.

— Ah, zastanawiają cię również te krzyki? Spokojnie, tylko niosą choinkę do obozu. Wiesz, to dość niełatwe — dodał z lekkim zakłopotaniem. Widać było, że woli nie drążyć tego tematu.

— Paprociowe Futro, zbierz patrol i idźcie zmienić tych, co niosą iglaste drzewo! — zawołał rudy kocur gdzieś z tyłu. To był Ognista Gwiazda.

Co jakiś czas patrole niosące do obozu choinkę musiały się zmieniać. Był to wyczerpujący proces, a poza tym nikt nie mógł zostawić choinki ani na chwilę — gdyby tak było, czyhające koty z Klanu Wiatru pewnie zabrałby ją im, przywłaszczając sobie drzewko na święta. Już raz ta sytuacja miała miejsce. Dlatego właśnie patrole musiały już wyruszać do lasu, zanim wróciła poprzednia grupa.

— No nic, ja muszę już iść. Obowiązki wzywają. Poproszę kogoś innego, by ci wszystko pokazał, oprowadził i temu podobne rzeczy. — Rozglądnął się na boki i zauważył rudą kotkę, która rozmawiała z kimś innym. — O, Wiewiórczy Lot! Chodź, oprowadzisz gościa. Jestem pewna, że się nim zajmiesz — złapał kotkę za ramiona i postawił ją przed tobą. Wyraz zdziwienia na jej pysku był dość zabawny.

— Cz-cześć? — przywitała się i spiorunowała zielonym spojrzeniem kocura, który już odbiegł, zwołując swoją grupę. Westchnęła. — Jestem Wiewiórczy Lot i Paprociowe Futro właśnie mi ciebie zostawił. Nigdy nie byłam przewodniczką, ale chyba sobie poradzę. Więc... od czego by tu zacząć?

Słońce przysłoniły już chmury, więc wszędzie zrobiło się nieco ciemniej. Przed waszym nosem przebiegła grupka jakichś kotów.

— Będę udawał złodzieja, weźcie to na poważnie — oznajmił jakiś głos nieopodal. Powiedział to kocur o białym umaszczeniu, z tego, co było ci wiadomo, był to Biała Burza. Koty przed nim uniosły zabawnie brwi, czekając, co zaraz nastąpi. — Oddajcie mi wszystkie swoje pieniądze!

Szary kocur parsknął. Miał na imię Szara Pręga.

— Odważnie z twojej strony zakładać, że mam jakiekolwiek pieniądze.

Siedząca obok niego kotka przytaknęła.

— Śmiałe z twojej strony zakładać, że chcę chociażby żyć — dodała Błękitna Gwiazda. Zgromadzone obok niej koty spojrzały w jej stronę zaniepokojone.

— Myślałam, że ta cała depresja już ci przeszła i mamy to już za sobą! — jęknęła Złoty Kwiat.

Wiewiórczy Lot zasłoniła ci widok na tamtą scenę swoim ciałem pokrytym intensywnie rudą sierścią.

— Nie patrz tam. Błękitna Gwiazda i reszta znowu odwala sceny. Ona tak... — zamyśliła się na chwilę — właściwie zawsze. Ale chodź, może pokażę ci nasze obowiązki.

Skierowaliście się ku lasowi, gdzie ostatnio pobiegł Paprociowe Futro. Nawet nie postawiliście łapy na leśnej ściółce w obrębie terenu drzew, a już ktoś kolejny do was podbiegł.

— Wiewiórczy Locie! Chodź na chwilę, bo.... eee no, po prostu chodź — oznajmiła kotka całkiem do niej podobna, chyba jej siostra, czyli Liściasta Sadzawka.

Wojowniczka westchnęła, ale nic nie powiedziała. Spojrzała na ciebie intensywnie zielonymi oczami i poszłyście za medyczką.

Stanęliście na jakiejś mocno trawiastej polanie, na której po środku stał brązowy, pręgowany kocur o mocnej sylwetce i bursztynowych tęczówkach. Wpatrywał się w Wiewiórczy Lot, nie zwracając na ciebie uwagi. Liściasta Sadzawka szybko umknęła na bok, znikając wam z oczu.

— Masz może oczy? — zapytał. — Bo zgubiłem się w twojej mapie.

Poruszył zabawnie brwiami, najwyraźniej miał być to jakiś uwodzicielski gest. Ale Wiewiórczy Lot tylko wytrzeszczyła na niego oczy.

— Co?

Liściasta Sadzawka ukryta za krzakiem zaczęła się śmiać z pomyłki kocura, a siedząca obok niej Brunatna skóra zrobiła facepalm w geście poirytowania.

— Ćwiczyliśmy to tak długo... — wycedziła przez zęby. Chciała jeszcze coś dodać, ale nie skończyła. Na jej pysku wylądowała duża gruda zimnego śniegu, rzucona przez jakiegoś kota. — Kto to zrobił?!

Brunatna Skóra już się tego nie dowiedziała, bo zanim strzepnęła kulę białego śniegu i odzyskała wzrok, który ten zasłaniał, Tygrysia Gwiazda i jego znajomi ubrani w ciepłe czapki i szaliki zdążyli już szybko odbiec, robiąc psikusy kolejnym niespodziewającym się niczego kotom. Czy... czy to tylko zwidy, czy któryś z nich ciągnął za sobą jakąś platformę z dziesiątkami ulepionych śnieżnych kul?

Tak, takie sytuacje mogły tylko oznaczać, że przygotowania rozkręciły się już na dobre i klimat świąteczny można było już poczuć zanim weszło się do lasu.

WOJOWNICY ❝Wojownicze Święta❞ ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz