#16 ' (...) Cię! '

2.4K 230 449
                                        

Wsiedliśmy do auta Daniela, zabierając na tylne siedzenia obie dziewczyny. Kluczki po zabitym facecie, oddaliśmy Victorowi, który w czasie ratowania dziewczyn, wyzbył się wszystkich hazardzistów ze swojego klubu. Wracaliśmy do baraków w pełnej ciszy, wysłuchując jedynie naszych zdenerwowanych westchnień, przeplatających się z suchymi puknięciami.

Nasze emocje opadały z każdą minutą, przywracając burą rzeczywistość, w której odbywaliśmy kolejną pokutę za popełnione grzechy.

Daniel wiedział, że myślę o słowach mężczyzny z klubu. Jednak nie wspomniał o tym słowem, za co go straszliwie ceniłam. Byłam mu wdzięczna, że nie odstawia szopki przy innych.

Pomimo tego, że wycieńczone dziewczyny wprost od razu zasnęły nam na siedzeniach, my nie umieliśmy nawet wyobrazić sobie zaśnięcia. Nie spaliśmy od tak długiego czasu, ale pobudzenie krążące w naszych żyłach było zbyt mocne.

Siedzieliśmy i myśleliśmy o wszystkim, co się działo w ciągu dwudziestu czterech godzin. W końcu w pewien sposób celebrowaliśmy światowy dzień młodzieży, czyż nie?

Najgłośniejszym dźwiękiem był kojący turkot samochodu, który wprawiał mnie w melancholijny i filozoficzny stan. Zaczynałam się poważnie zastanawiać nad moją dziwną relacją z Danielem. Nie byliśmy razem, a zachowaliśmy się jak para. Troszczyliśmy się o siebie, jak bratnie dusze, złościliśmy się jak stare małżeństwo i nienawidziliśmy niczym stuletni wrogowie. Byliśmy tak cholernie rozchwiani, że nie potrafiłam znaleźć żadnego przymiotnika, opisującego ten stan relacji.

Bo ona była jedyna. Była inna, straszna i przepiękna w jednym. Była toksyczna.

W końcu potrafiłam, to sobie powiedzieć i choć w to szczerze nie wierzyłam, wiedziałam, że tak było. Jednocześnie nie chciałam kończyć tej znajomości, jak i chciałam. Miałam teraz wybór, czy wolałam trwać w czymś, co daje mi największe szczęście jak i największy ból. Miałam wybór, ale moim lękiem było to, że za jakiś czas mogłabym go nie mieć.

Musiałam też zaczynać myśleć o przyszłości. W końcu po wakacjach szlam do ostatniej klasy, w której miałam pisać egzaminy. Po nich chciałam się udać na studia, by dokształcić się, ustatkować i zacząć wieść spokojne życie.

Moje stare marzenia tak bardzo odbiegały od rzeczywistości, w której aktualnie żyłam.

Nie wiedziałam, co tak naprawdę miałam zrobić. Serce podpowiadało, by zostać przy chłopaku i na amen być w jego szemranej działalności, a umysł podpowiadał, że najodpowiedniejsze będzie odcięcie się od niego i wyjechanie na studia, o których marzyłam od dwóch lat.

Musiałam też mieć na uwadze, że sam Daniel za rok odchodził z Redsów. W głowie przewijały mi się słowa Noena na temat tego, że po skończeniu dwudziestu jeden lat nie należy się już do młodocianego gangu. Daniel musiał zostawić komuś swoją pałeczkę i samemu obrać drogę, którą chciał podążać.

Oboje byliśmy rozdarci między sercem, a rozumem, bo wiedzieliśmy, że obu światów nie da się połączyć.

Gdy zajechaliśmy do baraków, był już ranek. Ludzie zaczynali się tłoczyć małymi grupami w centrum, ale nadal było spokojnie i cicho.

Zaprowadziliśmy dziewczyny pod opiekę medyczną, jaką posiadaliśmy, a te cały czas nam dziękowały. Cudownie było słyszeć, że chociaż ktoś uważa cię za dobrego człowieka, bo ja sama już przestawałam w to wierzyć.

Gdy oddaliśmy dziewczyny w dobre ręce, mieliśmy już wolne i mogliśmy wrócić do domu.

Lub porozmawiać.

Red TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz