Nie miałam bladego pojęcia, ile czasu spędziłam w tej zimnej wodzie, całując się z chłopakiem. Zatracaliśmy się w sobie na nowo, rozpalając każdy milimetr naszych ciał i oddając się pięknej chwili. Powoli zaczynałam rozumieć, że nie wyobrażałam już sobie życia, w którym miałoby go nie być. Był irracjonalnym, bipolarnym, zimnym dupkiem z autoagresywnymi zachowaniami, a dla mnie był tym właściwym.
Niewłaściwą właściwością.
Ciepło naszych zdesperowanych i stęsknionych za sobą ciał napawało nas dreszczami. Nie czułam się podniecona. Nie potrzebowałam większej stymulacji fizycznej ze strony chłopaka. Chciałam jego, a nie jego ciała. Jego chwilowej uczuciowości, która sprawiała u mnie motylki w brzuchu. Jego przenikliwego spojrzenia, szturmującego moje czarne tęczówki. Jego stanowczości i chęci bycia bohaterem. Chciałam jego.
Gdy po upływie wielu minut, które spędziliśmy w wodzie, przestałam czuć swoje palce u nóg, postanowiliśmy wyjść z wody. Nie mięliśmy czym się wytrzeć, więc wsiedliśmy do samochodu Daniela, ocierając zimną wodą.
Daniel był zły, że jego auto było mokre od środka, ale zbytnio nie komentował, bo w końcu sam wrzucił mnie do zbiornika. Radio przygrywało jakieś smętne piosenki, które idealnie wpisywały się w otaczającą nas nocną aurę.
Wpatrywałam się w jadącego chłopaka. Jego koszulka przywarła mu do torsu, który wcześniej gładziłam. Spinał ciało, co jakiś czas uśmiechając się cwanie. Tamta chwila była świetna, choć tak zwykła i nijaka. Jednak i ona musiała zostać przerwana.
O prawie trzeciej w nocy do Daniela zadzwonił telefon. Chłopak fuknął i rzucił na niego okiem. Wyglądał na dość przejętego. Chwycił go, klikając zieloną ikonkę i z powrotem koncentrując się na drodze.
- Czego? Yhm. Tak, wiem, że mają jechać. Co? Co kurwa zrobili?! - Uderzył w kierownice. Nie wyglądało to za dobrze. - Będę z Mariettą. Tą w czerwonej. Nie interesuj się. Tym to tym bardziej się nie interesuj. Jadę.
Praktycznie odrzucił w bok telefon. Odbił się on od oparcia, ale i tak się nie zbił. Sam Daniel westchnął zdenerwowany i zacisnął szczękę, nerwowo ruszając palcami i zawracając pojazdem w tak zawrotnym tempie, że myślałam, że pomyliłam auto Daniela z samochodem formuły jeden.
Po jego reakcji byłam jednak już święcie przekonana, że faza miłego Daniela Scotta się zakończyła.
- Gdzie jedziemy? - Odważyłam się w końcu zapytać, bo chłopak chyba sam nie zamierzał mi o tym powiedzieć.
- Ponoć ten pajac, który na tobie żeruje, mówił ci, że szykuje się wyjazd dilerski do klubu hazardowego. - Burknął. - Victor do mnie dzwonił i jedziemy tam.
Słucham?
- Jestem cała mokra! - Zagestykulowałam nerwowo, pokazując całą swoją postać.
- No przy mnie zawsze, więc nie robi to żadnej różnicy. - Zaśmiał się. O dziwo humor mu dopisywał. - Victor znalazł dwie dziewczyny, które zniknęły nam jakiś czas temu. Dokładniej to jakiś drogi fagas je prawdopodobnie porwał, a teraz używa ich jako pieniędzy w grach.
Otworzyłam szeroko oczy i momentalnie roztwarłam buzię. Nie mogłam uwierzyć, że można tak traktować drugą osobę.
- Jak nazywają się te dziewczyny?
- Nie wiem. - Mruknął sfrustrowany. - One mnie nie obchodzą zbytnio. Chodzi mi o to, że one są częścią mojej wspólnoty, a ten skurwysyn wtargnął na moje ziemie, zabierając coś bez mojej zgody.
„Coś" dla Daniela również było kobietą. Wiedziałam, że dziwki w gangach nie są traktowane jak królowe i że nikt nie przykłada do nich większego znaczenia, ale nazywanie czymś myślącej i żywej istoty było dla mnie czymś szpetnym i ohydnym.
CZYTASZ
Red Town
Genç KurguStrata bliskiej osoby często zmienia ludzi. Popycha ich do czynów, które początkowo wydawały się zbyt abstrakcyjne i niebezpieczne, a rzeczy wcześniej uważane za niebezpieczne i nielegalne stają się czymś zupełnie normalnym. Człowiek staje się kimś...