#18 ' Ty jesteś najważniejsza '

2.4K 247 474
                                    

Przypominam, że gdy dobijemy 500 obserwacji i 20k pod Red City, to wrzucam dwa rozdziały zamiast jednego ✋🏻 Enjoy!

Dodatkowo wznowiłam poprawę swojego starego dzieła, którego parę rozdziałów już udało mi się poprawić, więc zapraszam do Locked In The Tower.

Ig: AnaTheEvening
Twitter: AEvening2 i #redcitywatt ❤️✨

——–

W tamtej chwili wszystko upadło. Wiedziałam, że gdzieś tam wysoko anioły spadają z tronu, by zlecieć do piekła. Upadały niczym my przed złem i cieniem.

Kumulacja myśli, złych zdarzeń czy dziwnych powiązań, jakie zafundował nam los była tak bardzo przytłaczająca. Czułam, jak jestem rozbierana z wszystkich dobrych emocji. Byłam w tamtej chwili wyblakła. Wszyscy powoli pokazywaliśmy sobie to, czego nigdy nie chcieliśmy widzieć, a to była tylko szczera prawda. Rozbieraliśmy nasze grzechy, ukazując je innym. Każdy z nas był w pewien sposób potworem, bo ideały nie istniały.

To wszystko wywołało kataklizm. Grzmoty różnych wydarzeń, uderzały o wodę, będącą naszym synonimem życia. My natomiast byliśmy, jak łódka na wodzie podczas sztormu okropnych zdarzeń. Wiedzieliśmy, że w końcu zatoniemy w odmętach. Patrzyliśmy śmierci w oczy.

- Ja nie dam rady wychować sama tego dziecka. - Załkała Carly, zdejmując z siebie ostatnie maski obojętności. Byłyśmy rozbite i nie miałyśmy już nic do stracenia. Mogłyśmy pokazać wszystkie emocje.

- Nie będziesz sama. - Zaprzeczyła stanowczo Carmine, przyciągając do siebie dziewczynę. - Masz nas wszystkich.

- Nie mam rodziny.

- My jesteśmy twoją rodziną. - Powiedziałam, zasiadając po drugiej stronie dziewczyny. Oparłam się o zimne kafelki i również zamknęłam dziewczynę w objęciach.

- Nie rozumiecie. - Pokręciła nerwowo głową. -
Moi rodzice mnie nie chcą znać, a ojciec tego dziecka nie żyje.

Czułam, jakby świat kolejny raz walił mi się na moich własnych oczach. Wszystko łączyło się w jedną całość. Jedną bolesną i nieprawdopodobną całość.

- To dziecko jest Silesa. - Załkała, łapiąc się za brzuch.

Nie wierzyłam. Ta wiadomość pomimo wypowiedzianych slow, brzmiała, jak nieśmieszny żart.

Bo kolejny raz się sypało, a ja powoli przestawałam być w stanie zbierać siebie z podłogi.

- Tak, tak już jadę. - Mruknęła niemrawo Gwen do telefonu. - Muszę jechac po Stylesa. Pobił się. - Spojrzała ma Carly, która nic nie mówiła. - Mari. - Zwróciła się do mnie. - Daniel chce, byś do niego przyjechała.

On chyba sobie żartował.

Pobił się ze swoim najlepszym przyjacielem, a teraz żądał, bym go wspierała, kiedy równie bliskiej mi osobie, życie waliło się na głowę. Poza tym nie miałam ochoty z nim rozmawiać. Między nami nie było dobrze i wiedział o tym, że jeśli się spotkamy, nie skończy się to przyjaźnie. Oczywiście, że zamierzałam z nim o tym pogadać, ale nie byłam wtedy w stanie. Nie w tamtej chwili.

- Carmine pojedź z Gwen i zajmij się nimi tam, proszę. - Powiedziałam ujmująco. - Przyjdę do niego wieczorem, obiecuje.

Dziewczyny westchnęły niepocieszone. Wiedziały, że ktoś musi zostać z Carly i że ktoś musi pojechać po chłopaków. Były również pewne tego, że nie byłam w stanie zostać z Danielem w tamtej chwili, więc zrobiły to, o co je poprosiłam.

Zostałam sama z płaczącą Frost, siedząc na płytkach w toalecie Stylesa. W międzyczasie dwaj najlepsi przyjaciele się pobili, kobieta, którą prawie zabito na moich oczach, poroniła, a w moim baraku odpoczywał Peyton, będący prawie uduszonym przez Scotta w napadzie furii.

Red TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz