#25 ' (...) to koniec '

3.1K 251 1.1K
                                        

Okej chce wam tylko powiedzieć, że dziękuje wam z całego serducha za waszą aktywność pod trylogią. Zostawcie po sobie coś tutaj na koniec po sobie. Kocham czytać wasze komentarze i to, jak udzielanie się na mediach. Kocham was ❤️

Ig: AnaTheEvening_wattpad
Twitter: AEvening2 #redcitywatt
TikTok: AnaTheEvening_wattpad

—————

- Więc o co poszło? - Zapytał nagle Victor, przerywając głuchą ciszę, jaka między nami nastała.

Degory po moim telefonie, od razu zadzwonił do chłopaka, pytając się go, czy mógłby po mnie przyjechać, skoro i tak był w Porter Brook. Właśnie w tamtym momencie zamierzałam do willi najbardziej przerażającego gangstera w naszym stanie, po jedynie zapytaniu nad ranem, czy mógłby mi pomóc.

Ja naprawdę pchałam się w paszczę lwa.

- Za dużo tajemnic i brak zaufania. - Skwitowałam ponuro.

Byłam już w siedemdziesięciu procentach uspokojona. Jedynie spuchnięta twarz z czerwonymi przepływami pod skórą, zdradzała to, w jakim stanie niedawno się znajdowałam.

- Daniel od zawsze był jakiś małomówny w sprawach biznesowych. Raczej nie ufa ludziom, ale najczęściej ma to jakieś ukryte dno. Na twoim miejscu bym z nim pogadał.

Miałam już dosyć rozmawiania z Danielem, który pomimo obietnic końcowo i tak się nie zmieni i nie zacznie mi ufać tak, jak bym tego od niego chciała. Nasz stan nie nadawał się na rozmowy. Musieliśmy chociaż trochę od siebie odpocząć.

- Kiedyś napewno pogadamy. - Fuknęłam, ostatni raz sprawdzając stan mojej napuchniętej twarzy.

- Jesteście równie uparci. - Zaśmiał się lekko, wjeżdżając na teren willi Degorego.

Od razu moje ciało przeszedł niekontrolowany dreszcz. Zaczęłam powoli wszystko analizować i dochodzić do wniosku, że spoufalanie się z tak niebezpieczną osobą, jak Garcia nie jest do końca pozytywną opcją.

No cóż, od zawsze najpierw robiłam, a następnie dopiero myślałam.

- Jesteśmy księżniczko. - Obwieścił brunet, wyciągając kluczyki ze stacyjki i puszczając w moją stronę perskie oczko.

Wyszliśmy z pojazdu, a następnie ruszyłam za chłopakiem orszakiem w stronę wejścia do tak ogromnej, białej willi.

Na dworze było już jasno, co było dość frustrujące, bo byłam ogromnie tym wszystkim zmęczona, a prawdopodobnie nie miałabym gdzie się w ogóle położyć.

W ogóle czy ja nie powinnam zadzwonić do Peytona, że znajduje się na obrzeżach innego miasta?

Nieważne.

Victor zagadał do ochroniarzy, którzy stali przy wejściu, chroniąc je. Gdy weszliśmy do środka, próbowałam się nie pogubić w zawiłości korytarzy, które posiadał ten wielki dom.

Kiedy przeszliśmy kolejny korytarz, weszliśmy do białego pomieszczenia, które najprawdopodobniej był biurem właściciela tej willi. Siedział on za biurkiem, czytając w zamyśleniu jakieś papiery, ale gdy tylko zauważył, że weszliśmy do pomieszczenia, od razu zmienił swoją minę na bardziej przyjazną.

- Nareszcie, już myślałem, że się zagubiliście w drodze. - Zwrócił się w naszą stronę Garcia. - A tobie Victorze dziękuję, że ją przywiozłeś.

- Wszystko dla przełożonego. - Uśmiechnął się cwanie, odwracając się na pięcie. - Ja już niestety muszę was żegnać. Zobaczymy się w niedługim czasie, zawsze do usług. - Powiedział, a następnie wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą z mężczyzną.

Red TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz