Trudny i ważny rozdział, więc jeśli macie coś jutro ważnego, to proszę nie czytajcie, bo nie chce mieć was na sumieniu.
A do góry Degory i Victor!
———
Nie wiedziałam, czy mam się skryć, uciec, czy zostać. Na moje nieszczęście byłam zbyt wolna i zanim się obejrzałam, to mężczyzna stał tuż przy mnie.
- Degory Maksymilian Rodriguez. - Wyciągnął swoją wielką, umięśnioną dłoń w moją stronę.
Trochę przestraszona zaczęłam uciekać wzrokiem w bok od o wiele większego ode mnie mężczyzny. Czułam, jak zaczynam sztywnieć zestresowana. W mojej głowie zaczęły się kłębić różne myśli i chęć ucieczki.
- Marietta King. - Odpowiedziałam, przełykając gulę, która stanęła mi w gardle i podając delikatnie rękę mężczyźnie.
- Spokojnie, każdy cię tu zna. - Zaśmiał się.
Spokojnie?
To zupełnie mnie nie uspokajało, a tylko bardziej zestresowało.
- Doprawdy? - Zapytałam, nie wiedząc, co innego mogłabym powiedzieć.
- Powinienem być zaszczycony w ogóle twoją obecnością. - Odpowiedział, mieszkając lekko trunek, trzymający w ręce. - Praktycznie nikt tak szybko nie nadgonił mnie renomą. - Zaśmiał się, patrząc w dół. - „Dziewczyna warta wojny" - Wywrócił prześmiewczo oczami. - Razem z Danielem zrobiliście sobie taką renomę, że zna was każdy.
Zrobiłam wielkie oczy.
- Och. - Wyjąkałam. - Również jestem zaszczycona pana obecnością.
- Mów mi Degory. - Powiedział swobodnie, wyjmując jakąś karteczkę z kieszeni marynarki. - To mój numer prywatny. Nie pokazuj go nikomu, oprócz Danielowi. Jak będziecie mieć jakiś problem lub pytanie, to zadzwońcie. Widzę w was przyszłość. - Powiedział i odszedł.
Stałam jak słup soli i patrzyłam, jak mężczyzna z orszakiem ochoty odchodzi, robiąc dziurę w tańczących ludziach.
Wreszcie poczułam delikatne zaciśnięcie na mojej talii. Obejrzałam się za siebie niczym oparzona i na moje szczęście ujrzałam tam Daniela. Ewidentnie był zdziwiony moją nagłą reakcją, bo zrobił wielkie oczy i otworzył lekko usta.
- Wybacz, nie chciałem cię wystraszyć. - Powiedział. - Myślałem, że mnie zauważyłaś.
- Widziałam. - Mruknęłam nieobecna. - Po prostu mnie przymroczyło lekko.
- Gadałaś z Degorym. - Nawiązał ze mną zdecydowany kontakt wzrokowy i obrócił mnie w rytm muzyki, wprowadzając na parkiet z zadziornym uśmiechem. - O czym?
Na początku gubiłam kroki i masakrycznie podeptałam chłopaka. Po chwili skupienia jednak złapałam rytm i poruszałam się w trochę lepszy sposób na parkiecie.
- Nic szczególnego. Dał mi swoją wizytówkę z numerem telefonu i kazał dzwonić, gdyby coś się stało.
- Ciekawe. - Odpowiedział zdziwiony. - To raczej niespotykane z jego strony.
- Kazał nam obu dzwonić.
- Tym bardziej ciekawe. - Prychnął prześmiewczo. - Będę niedługo cię musiał opuścić na dość długo, bo będę zawierał różne pakty z innymi. Znajdź resztę i się ich trzymaj, okej? - Odsunął się lekko ode mnie, wciąż trzymając swoje duże ręce na mojej talii i świdrując mnie swoim gwieździstym wzrokiem. - Jak skończę i będziesz zmęczona, pojedziemy do domu. - Ogłosił, końcowo przejeżdżając lekko palcem po moim policzku i odchodząc w tłum.
CZYTASZ
Red Town
Fiksi RemajaStrata bliskiej osoby często zmienia ludzi. Popycha ich do czynów, które początkowo wydawały się zbyt abstrakcyjne i niebezpieczne, a rzeczy wcześniej uważane za niebezpieczne i nielegalne stają się czymś zupełnie normalnym. Człowiek staje się kimś...