#17 ' Daniel boje się ciebie. '

2.2K 227 559
                                    

Otworzyłam oczy i zauważyłam, że jest już ranek, a ja sama leżę w swoim łóżku, przykryta kołdrą i ubrana w piżamę. Moja głowa wybuchała z bólu, spowodowanego za dużą ilością wypitego alkoholu wcześniejszego dnia. Wertowałam w głowie po kolei wszystkie zdarzenia, jakie miały miejsce. WAS, telefon, rozmowa, próba wyjścia z wózka i zjazd.

Zupełnie nie pamiętałam nic po tym, jak zaczęłam zjeżdżać. Nie było to tak złe, na jakie się wydawało, bo nie pamiętałam w ogóle bólu, który zapewne przy takim uderzeniu był niemały.

Zaczęłam się zastanawiać, kto tak właściwie mnie przebrał w piżamę. Przejrzałam swoje ciało, gdzie zauważyłam masę siniaków, które nie były wcale takie złe, gdyż poza nimi nie miałam żadnych innych obrażeń.

Poza tymi mentalnymi i wielkim kacem.

Parę przetarć czy siniaków, ale poza tym żadnych złamań czy stłuczeń. Dziwiłam się, że nie dostałam, chociażby wstrząśnienia mózgu.

Było mi lekko niedobrze i ogromnie potrzebowałam wody, ale nie było źle.

- Kurwa mać! Mogłeś trzymać ten cholerny wózek! - Usłyszałam głośny i bardzo nacechowany złością krzyk Daniela, a zaraz po tym trzask.

Szybko wstałam na równe nogi i próbując nie zwymiotować pod swoje nogi, wybiegłam z baraka, patrząc na to, co się działo. Daniel trzymał za szyję Peytona, przytrzymując go i przyciskając do ścian baraka.

- Czy ty jesteś nienormalny?! - Wykrzyczałam od razu skonfundowana. Podeszłam do chłopaka i popchnęłam go całą swoją siłą w prawo.

Daniel jednak nadal stał jak ściana, zabijając wzrokiem Archera. Widziałam, jak ten robi się czerwony przez brak tlenu, w jego organizmie. Dusił się.

W tęczówkach Scotta znów widziałam tę żądze, jaką zobaczyłam wtedy, gdy wspomniałam o Candance po naszym pierwszym pocałunku. On chciał go zabić, a w jego oczach tliła się żądza śmierci i krwi.

- Spójrz na mnie. - Uderzyłam w jego ramię, próbując jakkolwiek ruszyć jego osobę.

Czułam, jak zaczynam znów się denerwować i jak łzy znów nachodzą pod moje powieki. Stał jak niewzruszona skała, wiedząc, że jeśli zaraz nie puści gardła chłopaka, ten się udusi. Buchała z niego złość, która mnie przerażała.

Przerażał mnie.

- Daniel boje się ciebie. - Powiedziałam spokojnie, załamanym głosem. Kolejny raz byłam bliska wybuchu płaczu z przerażenia. To było dla mnie za dużo.

Daniel jak za dotknięciem magicznej różdżki, ocknął się. Puścił z uścisku zachodzącego już fioletem Peytona. W niebieskich tęczówkach zawitała pustka, jakby całe zło nagle opuściło chłopaka.

Niestety nie miało to odzwierciedlenia w normalnym życiu, gdyż mleko się już rozlało.

Archer padł na kolana, chwytając się za szyje i kaszląc tak bardzo, że nie potrafiłam opanować płaczu. Bałam się, że zaraz umrze.

Padłam obok niego i kazałam mu oddychać, wpatrując się w jego przekrwione i załzawione oczy, którymi koncentrował się na mojej osobie. Jego serce i oddech tak przyspieszyły, że klatka poruszała się z sekundy na sekundę coraz to intensywniej. Ruszał głową na wszystkie boki, próbując się opanować i złapać porządny dopływ powietrza.

Złapałam za jego barki, próbując go uspokoić, ale ten jakby w amoku nie był w stanie się odciąć do nagłej fali przerażenia.

- Wyjdź stąd. - Warknęłam stanowczo przez zęby, w stosunku do Daniela.

Red TownOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz