Rozdział XII

428 21 3
                                    

Rano Theo obudził się leżąc na gołej klatce piersiowej swojego chłopaka. Otworzył trochę zmęczone powieki, a następnie przetarł je ręką. Podniósł się powoli i delikatnie żeby nie obudzić Sama. Czarnowłosy usiadł na biodrach swojego śpiącego seme i cały czas dziwił się, że ten jeszcze się nie obudził. Dopiero po chwili niebieskooki zaczął coś mruczeć i otworzył oczy. Tymi swoimi przepięknymi oczętami spojrzał na swojego ukochanego.

- Witaj kochanie - szepnął zaspany niebieskooki uśmiechając się do młodszego

- Cześć skarbie - czarnowłosy schylił się, aby pocałować szarowłosego, przy okazji zakładając swoje włosy za prawe ucho żeby mu nie przeszkadzały. Sam zaraz odwzajemnił pieszczotę i ją pogłębił.

Nagle do pokoju wpadła jedna osoba. Kochankowie momentalnie oderwali się od siebie jak poparzeni i zaczęli się przyglądać intruzowi. W drzwiach stał wysoki chłopak. Na oko miał 188 cm wzrostu. Podejrzliwym, ale i zdziwionym wzrokiem lustrował dwóch przyjaciół. Dla tego młodzieńca ten widok był dość nietypowy. Jego stary przyjaciel siedział najprawdopodobniej nagi pod kołdrą, a w dodatku na biodrach jakieś innego nagiego chłopaka. Wszyscy gapili się na siebie jeszcze chwilę.

- Co ty tu robisz?! - syknął zdenerwowany Theo. Momentalnie szarowłosy zaczął się przyglądać swojej kruszynie. Wyraz twarzy czarnowłosego nagle zmienił się z zaskoczenia w nieokiełznaną wściekłość.

- P-przyszedłem odwiedzić... m-mojego przyjaciela... - wyjąkał brunet o czarnych oczach.

- KOGO KURWA?!. PO TYM CO MI ZROBIŁEŚ NIE MASZ PRAWA MNIE TAK NAZYWAĆ FRAJERZE!

- Theo ja przepraszam... Nie mam pojęcia jak cię skrzywdziłem...

- NIE OBCHODZI MNIE TO! SPIERDALAJ STĄD, ALE JUŻ! NIE BĘDĘ SIĘ POWTARZAŁ! - krzyczał wściekły czarnowłosy

Przerażony brunet szybko opuścił pokój. Wyraz twarzy ponownie się zmienił. Zaraz po tym jak drzwi się zatrzasnęły piwnooki zaczął głośno płakać. Odwrócił głowę od wejścia do pomieszczenia. Teraz jego głowa była pochylona w dół, a łzy spływały po policzkach wprost na nagi tors Sama. Starszy momentalnie wykaraskał się z pod ukochanego i równie szybko objął go swoimi ramionami. Theo poczuł ulgę, że ktoś przy nim jest i tylko jeszcze przez chwilę płakał. Po niedługim czasie dał radę się uspokoić. Usiadł na krawędzi łóżka, a jego seme zaraz obok niego.

- Kochanie, martwię się o ciebie... - zaczął mówić niebieskooki - Nie chce żebyś płakał. Jeżeli ten koleś w jakikolwiek sposób cię bardzo mocno zranił to obiecuję, że nie wrócę tu dopóki nie obije mu porządnie ryja. Nie pozwalam żeby mój słodziak płakał przez jakiegoś dupka. - mówił szarowłosy trzymając twarz Theo w dłoniach

- Jesteś zbyt porywczy matołku - rzekł piwnooki, po czym zmierzwił włosy wyższego chłopaka.

- Naprawdę? - zapytał dobity Sam - A opowiesz mi co się kiedyś stało i kim był ten koleś?

- Dobrze... - czarnowłosy zgodził się opowiedzieć raniącąc historię jaka zdarzyła się parę lat temu. Zabrał ręce swojego chłopaka ze swojej twarzy i z jedną dłonią splutł palce. Niebieskooki pogładził jego rękę swoim kciukiem, aby dodać młodszemu odwagi.

- Otóż parę lat temu kiedy jeszcze ja i moja mama mieszkaliśmy z ciocią Milen miałem przyjaciela. Nazywał się Oliver. On jak i Sara są dziećmi przyjaciółki mojej rodzicielki, czyli Milen. Można powiedzieć, że wychowałem się z nimi. Najbardziej ufałem Oliverowi, gdyż był on moim przyjacielem. Zawsze trzymaliśmy się razem i wspieraliśmy. Byliśmy bardzo blisko. Można było powiedzieć, że była to przyjaźń na dobre i na złe. Wszystko jednak się kończy... - przerwał na chwilę, aby wziąć oddech - Pewnego dnia do naszej klasy dołączył nowy uczeń. Nazywał się Charles. Opisałbym go jako wysokiego bruneta o bardzo ciemnych niebieskich oczach. Z pozoru był przyjaznym, miłym i pomocnym chłopcem. Dlatego ja i Oliver szybko się z nim zakolegowaliśmy. Jednak od czasu kiedy pojawił się on coś się zmieniło...
Oczywiście nie od razu, ale stopniowo...
Stopniowo traciłem mojego przyjaciela. - Theo przerwał znowu, aby powstrzymać łzy napływające do jego oczu. Szarowłosy zamknął go w szczelnym uścisku, a piwnooki wtulił się w jego tors. Po kilku minutach zaczął opowiadać dalej. - Traciłem dlatego, że pojawił się on. Charles. Spędzali z sobą więcej czasu, więc jednocześnie bardziej byli do siebie przywiązani...
Mój przyjaciel zapewniał mnie, że ufa tylko mi, i że to ja jestem jego prawdziwym przyjacielem, ale ja czułem, iż kłamie. Może nie jestem najmądrzejszy, ale potrafię zauważyć gdy ktoś kłamie...
Po roku tego kłamstwa Oliver odsunął się ode mnie na dobre. Ignorował mnie. Miał innych przyjaciół, pewnie o wiele lepszych ode mnie...
Stałem się dla niego nikim...
Wtedy kiedy to już na dobre do mnie dotarło nadarzyła się okazja. Moja mama założyła kancelarię prawniczą tutaj! W tym mieście. Kilka tygodni później przenieśliśmy się do nowego domu. Ja przeniosłem się do nowej szkoły. Poznałem tam jednego fajnego dupka. Ciebie... - Piwnymi i trochę jeszcze zapłakanymi oczami spojrzał z uśmiechem na twarzy w niebieskie oczy Sama. Ten tylko parsknął śmiechem i przytulając go do siebie zmierzwił jego czuprynę.

- Nie ma płakania dobrze? Kocham cię i nie chce żebyś płakał - powiedział całując młodszego w policzek - A teraz wstawaj i się ubieraj, bo spóźnimy się do budy - niebieskooki wstał i pociągnął za sobą Theo

- Nie chce mi się - zaczął marudzić czarnowłosy. Zarzucił swojemu seme ręce na kark i zrobił słodką minkę

- Ale musisz. - powiedział stanowczo starszy chłopak obejmując swoją małą marudę w pasie i delikatnie miznął jego wargi.

- A to spadaj. - odrzekł niezadowolony  Theo i wyrwał się z objęć Sama. Podszedł do szafy i zaczął się ubierać. Odsunął duże przesuwne drzwi i z pierwszej półki zdjął białą koszulkę z czarnymi, i zielonymi nadrukami. Następnie z innej zabrał szare bokserki i czarne jeansy, które idealnie podkreślały jego zgrabny tyłeczek, i szczupłe nogi. Wszystko założył na siebie, po czym zasunął jedne drzwi i odsunął drugie. Z wieszaka zdjął dużą czarną bluzę, a z półki pod zabrał szare dresowe spodnie. Ostatnią część garderoby były niebieskie bokserki. Wszystkie zebrane wcześniej ciuchy cisnął w swojego przyjaciela. Kiedy oboje byli już ubrani usłyszeli pukanie do drzwi.

- Proszę - rzekł krótko. Drzwi od razu się otworzyły. Do pokoju weszła średniego wzrostu dziewczyna, gdzieś około 160 cm. Jej rude włosy były lekko podkręcone i sięgały jej do obojczyków. W rękach miała drewnianą tackę, na której niosła śniadanie. Kilka kanapek ułożonych na talerzu i ulubiony kubek czarnowłosego znajdowały się na tacy. Szarymi oczami przez sekundę rozglądała się, po pomieszczeniu, a kiedy znalazła osobę, której szukała odłożyła to co trzymała na stolik nocny i uradowana podbiegła przywitać się z przyjacielem. Kiedy była już przy Theo wskoczyła na niego zaplatając swoje nogi na jego biodrach, a ręce zarzuciła mu za głowę i mocno przytulała. Sam od razu poczuł maleńką zazdrość, przez co zacisnął dłonie w pięści. Po chwili szczęśliwy jej widokiem piwnooki odstawił ją na ziemię.

- Jak ja cię dawno nie widziałam! Mi się wydaje czy jesteś jeszcze wyższy? - mówiła lustrując go wzrokiem. Po chwili jednak jej uwagę przykuł niebieskooki nieznajomy - Theo kim jest ten chłopak? - zapytała bacznie obserwując szarowłosego, który też przyglądał się jej uważnie

- To... to... - siedemnastolatek jąkając się próbował przedstawić starszego chłopaka. Nie miał pojęcia jako kogo ma go przestawić. Jako chłopaka? Jako przyjaciela? Kim on w ogóle jest teraz dla   niego?

- To? - zapytała patrząc na nastolatków i opierając ręce na biodrach. - Odpowiesz mi łaskawie Theodore Lopez? - pytała dalej teraz lustrując swojego przyjaciela, który sam nie wiedział co ma odpowiedzieć

- To... Mój chłopak... - mówił uśmiechają się i lekko się rumieniąc. Popatrzył na starszego sprawdzając jak ten zareaguje.

-------------
Hejo!
Myślę, że rozdział się podobał. Życzę miłego poranka, popołudnia, wieczorka lub nocy, w zależności kiedy czytacie ❤
Buziaki pa~😘

Kochanie, dla Ciebie wszystko (Yaoi)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz