18. Nocna kołysanka

867 56 72
                                    

Uhm, wróciłam?

🐾

Sirius miał wrażenie, że czas przecieka mu przez palce. Tak się zakopał w pracach domowych, nauce i treningach, że prędko stracił rachubę dni. Ostatnio zaskoczyła go niedziela — zerwał się z łóżka już o szóstej, święcie przekonany, że to wtorek. Miał szczęście, że Remus nie spał i przytomnie mu powiedział, że jeszcze trwa weekend. Cóż, w takim razie nie mógł pogardzić dodatkowymi godzinami przeznaczonymi na spanie i wrócił pod kołdrę.

W zasadzie październik nigdy nie był jego ulubionym miesiącem, zwłaszcza że na zewnątrz musieli się już zmagać z porywistym wiatrem i deszczem. Ciepłe dni odeszły bezpowrotnie, więc pozostawało marznięcie w szkockiej jesieni i ratowanie się siedzeniem przy kominku. Tegoroczna jesień chyba też nie miała żadnych pozytywnych stron; zostali zawaleni taką ilością pracy, że brakowało nawet czasu na cieszenie się kolorowymi liśćmi i widokiem porannych mgieł. Może tylko zbliżające się Halloween mogło wprowadzić ich w jesienny nastrój.

Poza Halloween nadchodziła również pełnia. Sirius widział, jak z każdym dniem Remus staje się coraz bardziej rozdrażniony i niespokojny — i ten niepokój udzielił się również jemu. Odczuwał go jako biegnący pod skórą oraz przyprawiający o dreszcz prąd — albo coś przypominającego wysypkę, którą chciało się czym prędzej rozdrapać paznokciami, może nawet aż do krwi. Nie był pewien, czy wynika to z jego dostrojenia do nastrojów Remusa, czy z czegoś zupełnie innego — na przykład z przeczucia czegoś złego.

Ze świata też zresztą napływało coraz więcej niedobrych wieści. Jedną z nich dostarczyła śnieżnobiała sowa wraz z „Prorokiem Codziennym", złośliwie rzuconym prosto w śniadanie Remusa. Sirius w sumie nie wiedział, dlaczego Remusa interesuje czytanie tego szmatławca, więc podniósł wzrok znad książki o astronomii dopiero wtedy, gdy usłyszał gwałtowny wdech.

— Co się stało? — wymruczał cicho.

Remus w odpowiedzi podał mu gazetę, nie mówiąc ani słowa. Sirius ze zmarszczonymi brwiami zabrał się za czytanie artykułu. Jego wzrok prześlizgnął się po załączonym ruchomym zdjęciu, przedstawiającym szczęśliwą rodzinę na wakacjach. Bardziej interesował go tekst — w zwięzłych, oszczędnych słowach informujący o śmierci czterech osób w wyniku wybuchu gazu w ich rodzinnym domu. Rodzice nie mieli nawet trzydziestu lat i pracowali w Ministerstwie, a ich najmłodsza latorośl dopiero co obchodziła trzecie urodziny, podczas gdy starsza szóste.

Siriusa przeszedł dreszcz.

— Wszyscy zginęli?

— Tak. Ale ten wybuch gazu brzmi jak wymówka dobra dla mugoli, nie sądzisz?

Pads przytaknął tępo, wciąż nie mogąc oderwać wzroku od fotografii załączonej do tekstu. Wszyscy wyglądali na niej na takich radosnych, roześmianych, zwłaszcza że prawdopodobnie przebywali właśnie nad morzem — i tak po prostu zniknęli, pyk, już ich nie było. Tak samo jak w przypadku Corinne Parker.

Czy ich też czekał podobny los?

— O sprawie Corinne też tak mówili. Że to nieszczęśliwy wypadek. Wybuch gazu.

Lily nieco ich zaskoczyła, znienacka siadając obok Siriusa i z rozmachem rzucając na stół wyjątkowo grubą książkę.

Uciekająca Łania | Trylogia Łani 1 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz