8. Mykonos

911 70 12
                                    

💐

Dochodziła już północ, kiedy Alice klękała przed kominkiem w pokoju wspólnym. Nieco drżały jej ręce, gdy wrzucała do płomieni garść proszku Fiuu. Nie musiała długo czekać na powstanie połączenia, bo już po chwili zobaczyła kuchnię w swoim rodzinnym domu. Nie uprzedziła rodziców, że chce się z nimi zobaczyć, więc teraz z ulgą dostrzegła matkę wciąż siedzącą przy stole. Miała zwyczaj pracowania późna, na co Alice liczyła i tej nocy.

— Cześć, mamo.

Kobieta drgnęła wystraszona. Papiery wyleciały jej z ręki, ale gdy dostrzegła głowę córki wystającą z kominka, porzuciła pracę i rzuciła się na kolana przed paleniskiem.

— Skarbie, co tutaj robisz o tej godzinie? Coś się stało? Wszystko u ciebie w porządku?

Alice posłała rodzicielce uspokajający uśmiech. Musiał wystarczyć, bo połączenia międzykominkowe nie pozwalały na dotknięcie osoby po drugiej stronie.

— Wszystko w porządku, mamo. Nic się nie stało, chciałam po prostu z wami porozmawiać. Stęskniłam się za wami.

— My za tobą też już bardzo tęsknimy, kochanie. Dobrze cię widzieć. Wysłałam ci dzisiaj rano paczkę ze słodyczami i swetrem, o którym zapomniałaś, wiesz, tym bordowym... Niedługo się zrobi zupełnie zimno, więc ci się przyda.

— Dzięki, mamo. Wiesz, że go uwielbiam.

Matka przytaknęła. Wyciągnęła rękę, jakby chciała dotknąć twarzy córki, lecz się w porę wycofała; płomienie w dalszym ciągu parzyły, chociaż zmieniły na czas połączenia kolor oraz właściwości. Zamiast tego odgarnęła włosy za ucho.

— Nie ma sprawy. Jak tam idzie nauka?

— Całkiem dobrze, mamo. — Alice westchnęła. — Rok szkolny się dopiero co zaczął, a ja mam już naprawdę dużo pracy. Nauczyciele chyba sobie już uświadomili, że to nasz ostatni rok i mamy się przygotowywać do egzaminów końcowych. Praktycznie na każdym przedmiocie wymagają długich esejów i się irytują, gdy komuś coś nie wychodzi. Chyba chcą nas jeszcze bardziej zestresować.

— Jestem pewna, że doskonale sobie poradzisz, kochanie. Wiem, że zawsze dajesz z siebie sto procent, więc będzie dobrze.

Alice przewróciła oczami.

— Niby tak. Niby wiem, że to tylko egzaminy, a nie koniec świata, ale i tak się już stresuję. Dopiero teraz to do mnie dociera, wiesz? To, że to już ostatni rok, że zaraz egzaminy, że trzeba wybierać już zawód... Nie jestem na to gotowa.

— Wiem, kochanie. Trudno być gotowym, kiedy trzeba tak wcześnie podjąć samodzielne decyzje, które zaważą na późniejszym życiu. Ale jeszcze masz trochę czasu na zastanowienie się i na naukę, prawda? Cokolwiek zadecydujesz, będziemy z ciebie z tatą bardzo dumni. Nawet jeśli zdecydujesz się na ucieczkę ze szkoły, by się pobrać z Frankiem.

— Mamo!

Sapnęła oburzona, gdy matka puściła do niej oczko i zaczęła się śmiać.

— Właśnie, właśnie, jak tam twój ukochany? Planujecie już ślub?

— Mamo, ile razy mam ci powtarzać, że niczego nie planujemy?! Dopiero co się poznaliśmy, ledwo jesteśmy parą, a ty już byś chciała, byśmy brali cholerny ślub i zajmowali się dziećmi... To tak nie działa!

Uciekająca Łania | Trylogia Łani 1 | ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz