//5//

55 8 1
                                    

Minęły kolejne trzy dni. Kolejny pożar i kolejna nieudana próba złapania tego piromana.
Denerwowało mnie już wszystko co było powiązane z tą sprawą. Miałem serdecznie dosyć tego, że nic nie udaje nam się zrobić.

Zazwyczaj kiedy mam zły humor spowodowany pracą, reszta pracowników unika mnie jak ognia. Dlatego też często udaję, że coś jest nie tak, aby po prostu dali mi spokój.
Niestety zawsze znajdzie się ta jedna osoba, która nic sobie z tego nie zrobi i oczywiście musi do mnie podejść.

Słuchałem właśnie, a raczej próbowałem, jak pani Choi tłumaczy mi coś, co zupełnie mnie nie interesowało. O mało co nie zasnąłem na stojąco.

- ... Więc przeczyta pan to jeszcze raz i zastanowi się nad podpisaniem tego?

- Tak, tak oczywiście. - wziąłem od niej jakąś kartkę i wróciłem do swojego biura, w którym ktoś już na mnie czekał.

- Co tak długo ci to zajęło? - spytał młody, gdy zamknąłem drzwi.

- Podkomisarz Choi znowu mnie zatrzymała. Nie wytrzymam dłużej. Jak jeszcze raz do mnie podejdzie to przysięgam, że ją...

- Hyung? - no co za mały szkodnik. Jak śmie mi przerywać moje wyżalania się.

- Co?

- Kiedy ostatnio spałeś? Nie wyglądasz najlepiej.

- Co masz na myśli? - doczłapałem się do swojego fotela i dosłownie padłem.

- Wydaje mi się, że ledwo co kontaktujesz. Do tego te włosy i ciągłe ziewanie. Widać, że jesteś wykończony.

- Tak już mam, gdy poświęcam się czemuś w stu procentach.

- Powinieneś trochę odpocząć. Nawet nie wykorzystujesz przerw. - przeszywał mnie swoim spojrzeniem.

- I co jeszcze? Może liczysz na to, że pozwolę ci samemu się tym zająć. Nie ma takiej opcji.

Dalej nie słuchałem już tego co mówił. Faktycznie czułem się bardziej zmęczony niż zwykle, ale nie zamierzałem odpuszczać. Co z tego, że nie spałem przez jakieś... pięćdziesiąt godzin? To i tak nie jest mój rekord.
Oparłem się ręką o blat i starałem się skupić na czymkolwiek, byle nie na tym aby zasnąć.

Nagle mój telefon zaczął wibrować, co oznaczało, że mam nową wiadomość. Spojrzałem na ekran i po przeczytaniu tego co dostałem, od razu się wybudziłem. Zapisałem ją sobie w notatniku, a potem usunąłem. Wolałem, żeby nikt jej nie widział ani nawet nie wiedział o jej istnieniu.

Oddech odrobinę mi przyspieszył, ale nie chciałem aby Jeongguk cokolwiek zauważył. Od razu zaczęłyby się męczące pytania. Zignorowałbym każde, a potem by się zdenerwował. Nie ma co tracić resztki sił na coś takiego.

- Yoongi! - usłyszałem nagle.

- Co jest? Czego ty chcesz? - stęknąłem.

- Cały czas ci powtarzam, żebyś chociaż na godzinę poszedł spać. Co ci to zaszkodzi? Nic.

- Nie zostawię cię tu samego.

- Dlaczego w ogóle nie wracasz do siebie do domu? A może go nie masz?

- Mam, mam. Po prostu... to nie twoja sprawa dobra?

- To może jest tam coś czego nie chcesz widzieć? Albo ktoś? Łóżko niewygodne? No jaki może być powód?!

- Nie unoś się tak. Co cię to w ogóle interesuje? A zresztą nieważne. Idę po kawę.

- Wiesz co, może jestem pierwszy, ale po prostu się martwię. I tylko spróbuj mi ją wypić to siłą zaciągnę cię na zewnątrz. - wstał i zablokował mi przejście.

Nie miałem zamiaru się z nim kłócić. Chociaż strasznie mnie denerwował w tym momencie, to nie miałem siły żeby coś zrobić. Oczy dosłownie mi się zamykały. Obraz zaczął mi się powoli zamazywać. Wróciłem na swój fotel i jednak zasnąłem...

Gdy się obudziłem było już prawie ciemno. Spojrzałem na zegar - 17:36. To znaczy, że przespałem jakieś pięć godzin. Czułem się o wiele lepiej niż rano. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, ale nigdzie nie widziałem Jeona. Po chwili drzwi się otworzyły, a w nich stanął właśnie on.

- A ty co już nie śpisz?

- Nie potrzebuję długiego snu. Co robiłeś w tym czasie?

- Zająłem się ważnymi sprawami.

- Że co? Jakimi? Ale ktoś ci pomagał tak? - pytałem trochę strachliwe. Co jak co, ale po kilku dniach nie mógłby zrobić wszystkiego sam.

- W pewnym sensie. Spytałem cię o coś, gdy spałeś i mi odpowiedziałeś. To chyba naprawdę uzależnienie od pracy. Tak jakbyś czuwał bez przerwy.

- Czyli powiedziałem ci co robić, przez sen? Wow dobry jestem. - chociaż wydawało mi się to trochę dziwne, to jednak się uśmiechnąłem.

- Mam rozumieć, że dzisiaj też nie wracasz do domu?

Tylko pokiwałem głową.

- To jak nie chcesz iść do siebie to może do mnie chociaż? - zaproponował to, pakując swoje rzeczy do torby.

- O nie, nie ma mowy. Myślę, że to byłoby jeszcze gorsze. Ale ty idź śmiało.

- Pójdę jeśli mi obiecasz, że jeszcze zaśniesz.

- No nie wierzę...

- Obiecaj albo zostaję tu z tobą. - brzmiał naprawdę poważnie.

- Dobra, okej, obiecuję. - myślę, że ten jeden raz mogę odpuścić.

Po dwudziestej poszedłem do szatni się przebrać, a potem zjeść coś na szybko. Rzadko kiedy spałem na komendzie, ale jeśli jednak się to zdarzało, to byłem przygotowany. Obok szatni był pusty, mały pokój, więc zamieniłem go w swoją jakby sypialnię. Jest tam mała szafka i materac. Wystarczająco na kilka godzin. Do tego nikt mi nie przeszkadzał.

Wszedłem do środka, zgasiłem światło i zamknąłem drzwi. Obiecałem mu coś, więc chciałem dotrzymać słowa. Już po chwili ułożyłem się wygodnie i natychmiast zasnąłem.

Pyrophobia // BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz