//10//

53 7 1
                                    

Minął kolejny spokojny dzień, co było dość niepokojące. Żadnych pożarów czy innych wybuchów. Można było od tego zwariować. Mój stary znajomy postanowił się nami zabawić. Niestety muszę przyznać, że mu to wychodziło. Ludzie z mojego wydziału nie mogli już nic wymyślić. Ja jako jedyny wiedziałem kim jest sprawca, a i tak nic z tym nie robiłem. Tu było potrzebne coś więcej niż tylko zwykły plan. Znając życie on już wszystko wie, wie jak tego uniknąć bez żadnego planu i na dodatek wie co robimy. Taki nieznośny dar. Ma po prostu umysł jakiego nikt nie ogarnie oprócz jego samego.

Siedziałem jak zwykle w swoim fotelu i kręciłem się w kółko. Moje myśli skupiały się tylko i wyłącznie na tej jednej osobie i jej działaniu. Pamiętam, że kiedyś próbował nauczyć mnie takiego złożonego myślenia, ale się nie udało. Z tym trzeba się po prostu urodzić. Do tego ma doskonałą pamięć, więc może pamiętać coś co mi powiedział lata temu, a ja nawet tego nie skojarzę. Często miałem wrażenie, że to anhedonik - jedna z tych osób, które nie odczuwają emocji, aż w końcu przekonałem się tamtego dnia...

Szedłem właśnie ze starszym do naszego ulubionego miejsca, jakim był stary budynek gazowni w głębi lasu, a bardziej to, co z niego zostało. Kiedyś coś tam przestało działać jak trzeba no i wybuchło. Dlatego dla naszej dwójki było to miejsce szczególnie ciekawe. Teoretycznie był tam zakaz wstępu, ale nikt tego nie pilnował. No bo przecież kto normalny pofatygowałby się gdzieś w las do miejsca, które ledwo stoi i grozi, tak jak to napisali, "wybuchem lub zawaleniem". Chodziliśmy tam razem od jakiegoś roku i jakoś nic się nie stało.

Hyung siedział pod ścianą i rysował coś w swoim zeszycie. Nie były to zwyczajne rysunki tylko jakieś plany. Niestety nie chciał mi ich pokazać. Gbur... Albo raczej tajemniczy gbur. Poddałem się z pytaniami już po trzecim razie. Wracając, chodziłem sobie po pozostałej ścianie (coś jakby murek), która była dość wysoka i szła coraz wyżej. Strasznie mi się nudziło, gdy on tak tylko siedział i nic nie robił. Sam nigdy nie wiedziałem co robić. Można powiedzieć, że w pewien sposób byłem od niego uzależniony. Odkąd go znam odciąłem się od znajomych, rodzina uważa, że jestem dziwny, a nauczyciele mówią, że się staczam. Bardzo miłe słowa no nie powiem, zwłaszcza, że ja tego nie widzę. Od samego początku dostawałem same czwórki i było dobrze, z żadnymi gangusami się nie zadaję, więc nie wiem w czym problem. Raz usłyszałem coś o psychologu, ale jakoś udało mi się ich przekonać, że jest dobrze. Bo jest. Udało mi się wejść na jakieś 2,5 metra. Nagle straciłem równowagę i zacząłem spadać. Odruchowo zamknąłem oczy, aby nie widzieć zderzenia z ziemią, które jak się okazało nie nastąpiło. Jakimś cudem chłopak zdążył wstać i mnie złapać. To było dziwne, bo dopiero co widziałem jak nadal tam siedział i nie zamierzał się raczej ruszać.

- A ty skąd się tu wziąłeś? Przed chwilą byłeś jakieś dziesięć metrów dalej.

- Jestem szybki. Wiedziałem, że spadniesz. - postawił mnie na ziemi.

- Jak to? Przewidujesz przyszłość?

- Powiedzmy. Wszystko da się jakoś wyliczyć czyż nie?

- Jesteś dziwny.

- Dziękuję. - bez żadnego wyrazu wrócił na swoje poprzednie miejsce.

- Hyung... Chodźmy gdzieś albo zróbmy coś ciekawego. Nudzi mi się.

- Jesteś trzy miesiące młodszy, a mam wrażenie jakby to były trzy lata. Poważnie, jak ty możesz mieć szesnaście lat? Zaraz gdzieś pójdziemy, daj mi chwilę. Muszę coś dokończyć. - powrócił do pisania.

- Hyuuung noo... To chociaż powiedz co robisz. - zacząłem mu jęczeć na uchem.

- Plan na przyszłość. - wow, nie wierzę, że mi odpowiedział. - Nie przeszkadzaj. Wejdź sobie jeszcze raz na ścianę co?

- Nie lubię cię, wiesz o tym? - odszedłem udając obrażonego.

- Wiem. Tylko tym razem staraj się nie spaść.

(...)

Nareszcie skończył bazgrać i zajęliśmy się czymś ciekawszym. Ekscytowałem się jak dziecko. On pewnie mnie tak widział przez całe cztery lata, ale co tam. W naszej super kryjówce mieliśmy wszystko czym można było rozpalić ogień. Zawsze dowiadywałem się czegoś nowego. Zapalanie świeczki dymem czy podpalanie kredek to było nic, w porównaniu z tym co on mi pokazywał. Jednak moim ulubionym zajęciem było podpalanie piłeczek pingpongowych i wystrzeliwanie ich z procy. Nie wiem dlaczego ludzie się tego bali.

- Co ci pokazywałem ostatnio?

- O jeny kiedy to było, sto lat temu. Chyba ogniowe tornado.

- Hmm nie chce mi się pokazywać niczego nowego. Mam lepszy pomysł. Pójdziemy do miasta.

- Nie boisz się, że nas złapią?

- Ja miałbym się bać? Jakoś do tej pory nawet nie wiedzą kto to robi. Nikt nie podejrzewa ucznia. - prychnął. - No chodź.

Tak jak powiedział, poszliśmy do centrum niedaleko parku. Ja jak zwykle szedłem za nim i czekałem na to, co zrobi tym razem. Szybko znaleźliśmy się u celu. Podał mi kilka piłeczek i zapalniczkę. Uśmiechnąłem się i zacząłem strzelać do góry. Nic wielkiego się nie działo. Do czasu... Jedną z piłek wiatr zwiał mi za bardzo w stronę ludzi. Starszy od razu zrobił to samo, a już po chwili zapaliło się kilka drzew, a ogień zaczął się rozchodzić. Poczułem spokój, dla mnie to było coś więcej niż zwykłe płomienie. Zacząłem się zbliżać do źródła paniki innych przechodniów. Coraz bardziej czułem to przyjemne ciepło. Naprawdę lubiłem na to patrzeć, tak samo jak hyung, ale jedna rzecz nas odróżniała. W pewnym momencie usłyszeliśmy krzyk jakiejś kobiety. Zobaczyłem, że stała przy drzewie, była otoczona przez płomienie i nie miała jak uciec. Blondwłosy nie zamierzał nic z tym robić, po prostu stał. Wydawało mi się nawet, że przez chwilę się uśmiechnął, co u niego było niespotykane. Ja natomiast, dosłownie, skoczyłem w ogień, żeby ją stamtąd jakoś wyciągnąć. Nie to, że się chwalę, ale załatwiłem to bardzo szybko i sprawnie. Jin robił w naszym duecie za tego mądrego nudziarza, a ja tego, który odsuwa wszelkie podejrzenia, ratuje ludzi i dodatkowo jest fajny. Co jak co, ale w pewnym sensie zdawałem sobie sprawę, że nie wszyscy lubią to samo.

(...)

- Wiesz co? Czasem sobie myślę, co by było gdybym cię nie spotkał.

- Na pewno miałbyś nudne życie. Dzięki mnie możesz poznawać to wszystko na nowo. Ja tak samo. Razem jest ciekawiej.

- Myślisz, że tak będzie zawsze?

Nie bardzo rozumiałem do czego zmierza. Takie pytania zadajesz kiedy wiesz, że to nie będzie trwać wiecznie, bo niedługo będziesz musiał odejść albo coś takiego. Siedzieliśmy razem na środku naszej bazy i patrzyliśmy się na spalającą włóczkę. Dosyć przyjemny widok, przypominający migoczące gwiazdy. Nie zastanawiałem się długo nad odpowiedzią.

- Nie wiem czy będzie. Ale bardzo bym chciał...

Pyrophobia // BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz