//4//

60 8 0
                                    

Następnego dnia poprosiłem Jeona, aby dołączył do mnie w archiwum. Pomyślałem, że coś tu znajdziemy, a bardziej on znajdzie. Nie raz pokazał, że myśli w inny sposób i potrafi łączyć fakty, a to zaledwie w cztery dni. Coś jeszcze z niego będzie, ale wolę mu o tym nie mówić.

- Masz czasem takie wrażenie jakby cały świat się na ciebie wypiął i robił ci na złość? - usłyszałem za sobą wściekły głos młodszego.

- A co się stało? - odwróciłem się w jego i stronę i wybuchnąłem śmiechem. Wyglądał jakby wpadł do basenu.

- Dzięki wielkie. - naburmuszony podszedł do stolika i odłożył na nim swoje rzeczy.

- Nie wiedziałem, że pada na dworze. - nadal się śmiałem.

- Jakbyś stąd czasem wyszedł to byś wiedział. Poważnie, kiedy ostatnio byłeś poza tą komendą?

- Nie wiem. Może dwa tygodnie temu?

- Co?! Żartujesz sobie, tak?

- Ja nigdy nie żartuję. Mogłeś chociaż wziąć coś na zmianę i się przebrać. Teraz wszystkie dokumenty będą mokre.

- Spokojnie. Pomyślałem o tym. Zaraz wracam.

- Tylko się pospiesz.

Biorąc pod uwagę jak stara jest już ta komenda, archiwum było duże i pełne starych jak i nowych spraw. Dzieliło się ono na cztery części. Pierwsza - stare i skończone, druga - stare i zawieszone (do których zazwyczaj się nie wraca), trzecia - nowe i zakończone no i ostatnia, czyli nowe i w trakcie. Wytłumaczyłem to młodemu, gdy już wrócił. Szybko wszystko przejrzał i wziął jakieś dwie teczki z trzeciej i czwartej części.

- Po co ci zakończone sprawy?

- Może znajdę w nich jakiś sposób na znalezienie sprawcy.

- Wiesz co, teoretycznie nie powinno cię tu być, więc radził bym się pospieszyć.

Po około godzinie wyszliśmy z kilkoma teczkami w rękach. Uznałem, że lepiej będzie je przejrzeć u mnie. Inaczej zasiedzielibyśmy się w tym ciemnym archiwum.
Weszliśmy do nieco jaśniejszego biura. Miałem zasłonięte rolety, co dawało mi to poczucie, że faktycznie tylko tu siedzę i pracuję.

Wziąłem pierwszą teczkę z brzegu i otworzyłem ją. Coś mi tu nie... Natychmiast rzuciłem ją na drugi koniec stołu. Skąd ona się tu wzięła?!

- Hyung? Co jest?

- Ty ją tu przyniosłeś!? Skąd ją masz? Myślałem, że się jej pozbyłem... - to ostatnie powiedziałem bardziej do siebie.

- Tak, jakiś problem? Wziąłem to co mi wpadło w oko o pożarach w przeciągu ostatnich dziesięciu lat. To nie jest związane z tym samym typem? Tak to wygląda. Zero śladów, dobre wykonanie. Tylko, że ta była najszybciej i została zawieszona.

- Możesz ją przejrzeć, ale wątpię żeby coś cię w niej zainteresowało.

- Mogę wiedzieć dlaczego tak zareagowałeś?

- Po prostu znam tą sprawę bardzo dobrze. To były moje początki w policji.

- Zgaduję, że się poddałeś. - spojrzał na mnie ukradkiem znad tego co akurat przeglądał.

- Ja miałbym się poddać? Chciałem to rozwiązać, ale mi nie pozwolili. Siła wyższa. A teraz wróć do tego co tam trzymasz i nie zadawaj więcej głupich pytań.

Nie miałem zamiaru się przed nim tłumaczyć. Wiedziałem, że zabranie go tam to zły pomysł. Jak zwykle musiał zauważyć coś czego ja nie widziałem. Pytanie, co ona tam nadal robi? Byłem pewien, że zniszczyłem wszystkie kopie. Zostawię to na razie i udam, że nic się nie stało.

Wziąłem się za to co przyniosłem. Niestety nic nie pomogło. Jeongguk chyba też nic nie znalazł, bo po skończeniu westchnął i tylko siedział w ciszy. Pewnie teraz analizuje to co przeczytał.

- Jakie były twoje początki tutaj? - wyrwał nagle.

- Na pewno gorsze od twoich. - taka odpowiedź chyba mu wystarczyła, bo już więcej nic nie powiedział.

Siedzieliśmy w ciszy. Nawet nie czytaliśmy dokumentów. Po prostu patrzenie się tępo w ścianę albo sufit. Nie uznałem tego jednak za niezręczne. Miałem w głowie dziwne myśli, których chciałem się po prostu pozbyć. Musiałem się czymś zająć, ale nie chciałem stąd wychodzić. Takie siedzenie i nic nie robienie zawsze powodowało u mnie senność. Oparłem się na ręce i przymknąłem oczy. Starałem się jak mogłem, aby nie zasnąć.
Gwałtownie wstałem i spojrzałem na młodego, który nadal był w transie.

- Hej ty. O czym tak myślisz co? - w końcu postanowiłem to przerwać.

- O niczym.

- To co nic nie mówisz. Chcesz żebym tu zasnął?

- To chyba nie byłoby najgorszym rozwiązaniem, biorąc pod uwagę fakt, że pewnie dzisiaj też nie spałeś. Jak ty tak możesz?

- Normalnie. Już się przyzwyczaiłem.

- Do czegoś takiego nie da się przyzwyczaić.

- Może ty nie, ale przez ostatnie pięć lat mało sypiam.

- To niezdrowe. Tak samo jak siedzenie w jednym miejscu przez dwa tygodnie. Założę się, że te rolety już zapomniały jak działają.

- Martwisz się o mnie? - prychnąłem.

- Chciałbyś. Po prostu mówię, że wypadałoby czasem odłożyć pracę na bok i wyjść na świeże powietrze. Swoją drogą mógłbyś tu czasem otworzyć okno.

- Jak ci coś przeszkadza to w każdej chwili możesz wyjść.

- Dziękuję, zostanę. - w końcu odwrócił się w moją stronę.

- Czyli koniec tematu.

Prawdą jest, że nie wyszedłem z komendy od jakichś dwóch tygodni. Nie przeszkadzało mi to jednak. Miałem co robić. Spałem może co drugi albo trzeci dzień. Ci co pracują tu długo, wiedzą że u mnie to już normalne, ale i tak po raz pierwszy spotkałem się z takimi... poradami? Przez chwilę naprawdę miałem wrażenie, że się martwi. Nawet jeśli, to i tak by się nie przyznał.

Myślę, że zostanę tu na dłużej. Od dawna nie widziałem słońca, chmur czy deszczu. Moja reakcja po wyjściu wyglądałaby jak wampira na światło. Musiałbym się schować i najpewniej byłoby to dla innych dziwne. Dla mnie zresztą też. Z drugiej strony nie mogę tu tak siedzieć w nieskończoność. Kiedyś będę musiał stąd wyjść, żeby na przykład kogoś złapać. Ale ten dzień jeszcze nie nastał, więc nie ma się co spieszyć.

Pyrophobia // BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz