//7//

59 7 3
                                    

Znów poddenerwowany, chodziłem w kółko. Moje obawy stały się prawdą, największy koszmar postanowił wrócić i nie da mi teraz spokoju.
Stop. Muszę się jakoś opanować. Stanąłem w miejscu po czym otworzyłem okno. Trochę świeżego powietrza teraz się przyda.

- Mam rozumieć, że wiesz do kogo to? To aż tak poważne? I kto to Suga?

- Daj mi to. - wyciągnąłem rękę.

Już chciałem to przeczytać, ale była to zaszyfrowana wiadomość. Oczywiście. Całe szczęście, bo inaczej ktoś inny by to przeczytał. Miałem stuprocentową pewność kto był jej nadawcą. Nie mogłem przestać się jej przyglądać.

Suga
KJUTCUPMQ MOE VTOSAUP
W LQUIE ORUTCUNQG SIWDYCM

Musiałem sobie przypomnieć co to był za szyfr. Nie zajęło mi to długo. A Jeon nie przestawał gadać.

- Jak dla mnie to dość dziwne, że ktoś przyniósł to akurat tutaj. I jeszcze pisząc tak niezrozumiale. No bo co to niby ma być? To pewnie nawet nic nie znaczy. Jakiś żart.

- Znaczy, znaczy. To szyfr Vigenere'a.

- Że co? A ty skąd to wiesz?

- No bo... po prostu wiem.

- A umiesz to rozszyfrować?

- No pewnie. Kilka minut i będę wiedział o co w tym chodzi.

- Czekaj. Możemy tak? W końcu to nie do nas.

- Do ciebie nie, tylko do mnie. - odpaliłem komputer z tablicą, która była potrzebna do odszyfrowania.

- Co? Jak to? Ale...

- Suga to ja. Tak trudno się domyśleć?

- Że co, że jak? Dlaczego? Od kogo to? I czemu jest tajne? - pytał podekscytowany.

- Normalnie. Zaraz się dowiem. Nieważne. Żebyś nie mógł tego przeczytać.

Już po chwili miałem tablicę przed sobą. Poprosiłem młodego o nowe kanapki, żeby mieć go na chwilę z głowy. Potrzebne mi słowo kluczowe... Pewnie Suga.
Zabrałem się za odnajdywanie właściwych literek. Z tego co pamiętam, szyfrowanie było o wiele łatwiejsze. Dawno już tego nie widziałem, a co za tym idzie nie pisałem.
Dobrze, że nie chciało mu się bawić w szyfr Bacona. Literki tylko by mi się rozmazywały.

Po chwili Guk wrócił z nową porcją jedzenia. Nagle zrobiłem się głodny.

- I jak ci idzie? W ogóle dlaczego Suga? To jakiś twój przyjaciel? - trzeba go było wysłać na drugi koniec miasta...

- Bardzo dobrze, nie twój interes, kiedyś tak. - nadal wpatrzony w ekran sięgnąłem po jedną z kanapek.

W końcu udało mi się rozszyfrować całość.

Suga
Spotkajmy się dzisiaj
w twoim ulubionym miejscu

Od razu lepiej to wyglądało. Choć patrząc na treść może jednak nie.
Nie miałem najmniejszego zamiaru tam iść. Wiem do czego to może doprowadzić, jednak wolę jeszcze poczekać.
To było tak dawno... Miałem do tego nie wracać. Jak widać los ma dla mnie inne plany.

*
- Nic mu się nie stanie?

- Nie mam pojęcia, ale nie obchodzi mnie to. Należało mu się.

- Musiałeś być aż tak... brutalny?

- Daj spokój. Nie mów, że ci się nie podobało. - podskoczył wesoło.

- A co jeśli nas za to złapią?

- Jak się boisz to wracaj do domu. Ja zamierzam wykorzystać ten wolny czas.

- Ale...

- Ale, ale, ale. Tylko to potrafisz? Spodziewałem się więcej po dziecku z szóstej klasy. A tak w ogóle to jak się nazywasz?

- Y-yoongi...

- Jakoś średnio mi się podoba. Zaraz wymyślę ci coś lepszego. - zlustrował mnie od góry do dołu. - Przefarbuj się na blond. Będzie ci pasować, a wtedy nazwę cię Suga.

- A co to niby znaczy?

- No wiesz, jesteś strasznie blady. Pomyślałem o cukrze. Suga mi się podoba.

- No okej. To gdzie chcesz teraz iść?

- Jak to gdzie? W następne niepotrzebne miejsce.

*

Ale byłem wtedy głupi, że z nim poszedłem. Trzeba było udawać, że nic nie widziałem i go ominąć. Zdecydowanie skończyłoby się to dla wszystkich lepiej. Zwłaszcza dla mnie. Minęło 10 lat od naszego ostatniego spotkania, a ja nadal pamiętam jakby to było wczoraj. Zdecydowanie 5 najgorszych lat w moim życiu spędziłem z nim i przez niego. W tym czasie wydarzyło się naprawdę dużo. Za dużo.

Jeongguk ciągle stał przede mną oczekując zapewne jakiejś odpowiedzi, która zaspokoiłaby jego ciekawość. Nie miałem najmniejszego zamiaru mu opowiadać o tym co było kiedyś. Nie wiem czy nie poszedłby od razu komuś tego powiedzieć. Jedyne czego teraz chciałem to zapomnieć, ale nie umiałem. Zignorowałem młodego i wyszedłem z biura po coś zimnego do picia. Kupiłem sobie lemoniadę z automatu i zwróciłem się w stronę recepcji. Chciałem ich dopytać o tą wiadomość. Niestety, gdy spytałem czy widzieli dokładnie jak wyglądał to powiedzieli tylko, że miał na sobie maskę i kaptur. Jeśli dobrze pamiętam to mój znajomy nigdy się nie ukrywał, a i tak nikt go nie przyłapał. Dlaczego go wtedy nie zgłosiłem? Dlaczego nie poszedłem na policję? Bo wtedy i ja bym został złapany. Oskarżyliby mnie o współudział albo gorzej, a na gimnazjum to trochę za dużo wrażeń. Wolałem zniknąć z jego życia i żyć normalnie. Mogę stwierdzić, że mi się to udało. Jednak wspomnienia wracają, tak jak on postanowił wrócić. Pytanie tylko, dlaczego tak nagle?

Pyrophobia // BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz