//6//

53 8 1
                                    

Ranek. Godzina 7:00. Byłem już gotowy do pracy. Muszę przyznać, że kolejne dziewięć godzin snu było naprawdę przyjemne. Zjadłem szybkie śniadanie na stołówce i udałem się do biura.
Jeongguk powinien być dopiero za godzinę, więc postanowiłem otworzyć okno. Powinienem już dawno to zrobić. Jednak rolety zostały nadal nieruszone.

Na pewno się zdziwi i jakoś to skomentuje. Przez te kilka dni zdążyłem go lepiej poznać, więc mniej więcej wiem co mógłby zrobić.

Ta godzina była naprawdę produktywna. Mam wrażenie, że zrobiłem więcej niż przez ostatni tydzień. Może to dlatego, że się wyspałem. Kolejna rzecz, którą mogę zapisać na liście niemożliwych w ostatnim czasie.

- No cześć, mam nadzieję, że się nie spóźniłem. - Jeongguk wparował do środka z kubkiem kawy.

- Na twoje szczęście nie. - właśnie kończyłem sprzątać ostatnią szafkę.

- Coś tu jest... inaczej? - rozejrzał się po pomieszczeniu. - Miałeś otwarte okno? I posprzątałeś? Dobra co tu się dzieje?

- Miałem czas to trochę ogarnąłem.

- Tak po prostu? - zawiesił torbę na wieszaku i usiadł na kanapie.

- Tak, a co? Przeszkadza ci coś?

- Po prostu się dziwię. Nie spodziewałem się tego. A może to dlatego, że ktoś się wyspał? - uśmiechnął się pewnie.

- Dobra skończ gadać i weź się za robotę. Zostało ostatnie miejsce. Nie możemy tego zawalić.

- A co jeśli... jednak się nie uda?

- Wtedy całe miasto nas znienawidzi i nas zwolnią. - spojrzałem na jego przestraszoną twarz. - Przecież żartuję. Zapamiętaj sobie, że mi zawsze się udaje. Nieważne jakim sposobem.

*Tydzień później*

- NO NIE WYTRZYMAM!! Zaraz mnie coś trafi!! - zrzuciłem rzeczy z biurka, które Jeon przed chwilą tam ustawił. Znowu.

- Już? Uspokoiłeś się? - spytał wyraźnie znudzony.

- A czy to ci wygląda na spokój?!

- Położyłbym wszystko z powrotem, ale pewnie znów to zwalisz. Jak można być tak zdenerwowanym przez dwa dni?

- Ciebie to w ogóle nie rusza? Ani trochę?

- Na początku byłem trochę zły, ale teraz trzeba się tym zająć.

- Tak, racja. - głęboko odetchnąłem.

- Mam pytanie. Kto cię uspokajał zanim ja się pojawiłem?

- Ha ha bardzo śmieszne.

- Poważnie pytam.

- Zazwyczaj nic nie denerwowało mnie do tego stopnia. Jeśli nawet, to wyładowywałem się na Hoseoku. To znaczy komisarzu Jung. Ale on wie, że nic do niego nie mam.

Wyjaśniając pewne sprawy. Cztery dni temu miał, według wcześniej ustalonego planu, wybuchnąć kolejny pożar. Byliśmy przygotowani. W razie czego byłem nawet gotowy stąd wyjść. Niestety do tej pory nic się nie stało, a my straciliśmy zdecydowanie za dużo czasu na czekanie. Poczułem się w tamtym momencie strasznie głupi. Dać się tak łatwo złapać, oszukać...
Jeśli nie wtedy to następny byłby zaplanowany na dzisiaj. Jednak coś podpowiadało mi, że w najbliższym czasie to się nie wydarzy.

Byłem ostatnio bardziej zaniepokojony niż zwykle. Nie wiem dlaczego, ale chyba wolałbym nie wiedzieć. Odrzucić od siebie wszystkie złe myśli i po prostu go złapać.

Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziałem schylając się po długopis, który postanowił zgubić mi się gdzieś pod stołem.

- Dzień dobry panie... Min?

- Tu jestem. - położyłem zgubę na blacie i wstałem. - W czym mogę pomóc tym razem?

- Podpisał pan kartkę, którą panu dałam już tydzień temu?

- Kartkę, kartkę... A, tą kartkę... No więc... Tak. Jasne. - spojrzała na mnie wyczekująco. - Sprzątałem dzisiaj rano i gdzieś mi się zgubiła. W ciągu pół godziny ją pani dostanie.

- Dobrze, rozumiem. Będę czekać u siebie.

- Tak naprawdę nawet jej nie przeczytałem. - powiedziałem po jej wyjściu.

- Jak widzę was razem to chce mi się śmiać. Czy tylko ja mówię do ciebie na 'ty'?

- Tak. Choć nie powinieneś.

- Oj tam oj tam. Przynajmniej nie jestem sztywny jak pani Choi.

- Za to masz u mnie plusa. Jej profesjonalizm i samodyscyplina czasem mnie denerwuje. Ale co zrobić. - zabrałem się za szukanie dokumentu, o który mnie prosiła.

- Tak w ogóle, to z jakiego jest wydziału?

- Kryminalny. Tyle, że na miejscu, w sensie siedzi w biurze.

- To tak jak ty.

- Tak się składa, że ja jestem ten od zadań w terenie. Ona razem z innymi zajmuje się papierkową robotą, a my pracą na zewnątrz. Tylko ta jedna sprawa jest trochę inna, bo nie mogę wyjść. Później może jeszcze zdążysz ze mną gdzieś wyjść.

- Wow. Czemu może? - próbował dobrać się do sznurka od rolet. Nie ma tak łatwo.

- Zostaw to. Bo widzisz zostało ci tylko, lub aż, 45 dni do końca twojego próbnego czasu. - w końcu znalazłem to coś i zacząłem czytać.

- Aha... No dzięki. Czyli zamierzasz mnie stąd wyrzucić ot tak? Przecież ci pomagam.

- Yhym. Zobaczymy co będzie dalej.

Nie rozumiem po co pani podkomisarz tak się spina o te głupie papiery. Moim zdaniem dałoby się bez nich obejść. No bo po co nam jakieś formularze o sposobach dokonania przestępstwa. To praca dla techników. No tak, najlepiej oddać komuś swoją pracę. Powinniśmy zdawać tylko raporty, a nie dodatkowo dodają mi jeszcze jakieś projekty. To zadanie śledczych. Co to tu robi? Kolejne zagubione akta, świetnie.
Podpisałem szybko potwierdzenie dotyczące sprawy z bronią i zaniosłem je pani Choi.

- Wiesz co, zmieniam zdanie. - zacząłem, gdy wróciłem z powrotem do siebie. - Denerwuje mnie zawsze.

- Co się znowu stało? - widziałem jak powstrzymuje się od zaśmiania.

- Wyobraź sobie, że drzwi były zamknięte, a kiedy chciałem to wsunąć pod spodem to nagle otworzyła i powiedziała, że gdybym przyszedł na czas to byłoby otwarte. Jedna głupia minuta. Punktualność to podstawa i pan powinien o tym wiedzieć. - zacząłem udawać jej głos.

- Szkoda, że tego nie widziałem. - niemal zwijał się ze śmiechu.

- Młody, nie pozwalaj sobie.

Ten dzień zrobił się już wystarczająco męczący. A jutro miało być gorzej.

Jeongguk poszedł z rana po coś do jedzenia, ale wrócił mając nie tylko to.

- Masz trzymaj. - podał mi wielki talerz z kanapkami.

- Więcej nie mieli? Nie wiedziałem, że jesteś aż tak głodny.

- Dla ciebie też wziąłem.

- Yhym, uważaj bo to wszystko zjem. Co tam masz, że się tak zapatrzyłeś?

- Ktoś podobno przyszedł do recepcji i dał im jakiś liścik. Dali mi go żebym ci przekazał, bo może będziesz wiedział do kogo to.

- No ta, na pewno. - wziąłem jedną kromkę i odwróciłem się w stronę biurka. - A do kogo to?

- Jest napisane Suga.

Na to słowo aż się zakrztusiłem i upuściłem cały talerz. Myślałem, że już nigdy tego nie usłyszę.

Pyrophobia // BTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz