Rozdział 2.6

92 14 9
                                    

Parę długich jak całe lata dni minęło, nim ostatecznie spotkaliśmy się, aby omówić szczegóły wspólnego zamieszkania.

Mój zezgoniony telefon był główną przyczyną tych problemów, lecz gdy udało mi się w końcu nabyć nowy, prędko skontaktowałem się z moim chłopakiem, który wyraźnie umierał z nerwów po drugiej stronie linii. Ale że nie raczył przejechać i sprawdzić, czym w tej zagraconej budzie nie został przygnieciony, wydało mi się czymś nadzwyczaj okropnym, zapowiedziałem więc sobie słodką zemstę. Tymczasem jednocześnie przyjąłem nauki Jashina, przeświadczony teraz cholernie o jego skuteczności i prawdziwości. Hidan zobowiązał się nawet załatwić mi identyczny naszyjnik z symbolem tego boga, co on nosił. Wprawdzie miałem już jedną ozdobę – podarunek od mojego chłopaka, lecz nie znaczyło to, że nie mogłem dołożyć do mojej szyi kolejnej biżuterii.

Odrywając się jednak od religijnych zmienności, spotkałem się z Obito w wielce cudownym miejscu, a mianowicie restauracji, która serwowała w głównym zamyśle sushi. Owa placówka żywieniowa prezentowała się bardzo porządnie. Utrzymano ją w czerwonych, stonowanych kolorach, a meble emanowały stylem, drożyzną i dobijającą powagą. Nieszczególnie trafiało to w mój wybredny gust, ale przynajmniej jedzenie było wyśmienite. Pośrodku tej całej wspaniałości i dostojności, przy jednym z wielu stolików, siedziałem ja z moim partnerem.

W ramach owej zemsty zdążyłem już mu przywalić. Nie raz, nie dwa, a trzy razy. Powstrzymałem się jednak od uwolnienia mej agresywnej strony wewnątrz budynku, abyśmy nie zostali wyrzuceni jak w trakcie wycieczki.

– Mieszkanie czy dom, z pewnością musi być w centrum. Potrzebowałbym dobrego dojazdu do pracy, dobrej lokalizacji… – powiedział Obito, nalewając sobie przy okazji trochę herbaty. Aktualnie, zgodnie z celem naszego zejścia, było ustalenie wszystkich ważnych rzeczy, albo przynajmniej ustalenie czegokolwiek.

– Musi być tam dużo miejsca hm! I być artystycznie. Dla kogoś takiego jak ja, miejsce zamieszkania musi wzbudzać wenę w piersi. – stwierdziłem, a po chwili dodałem: – I jakiś kawałek przestrzeni na moje LEGO!

Uchiha zaśmiał się cicho. Wyglądał niemalże promienie, gdy kąciku jego ust podnosiły się w górę. – Jasne. Jestem pewny, że i to się znajdzie.

Wziął jedną sztukę sushi pałeczkami i włożył sobie do buzi. Patrzyłem się z delikatnym otępieniem, jak jego policzki poruszają się, gdy mielił jedzenie. Po chwili potrząsnąłem głową, a palcami postukałem o mój piękny gips, który wygodnie, chociaż może niezbyt kulturalnie, położyłem sobie na blacie stolika.

– W sumie – burknąłem – dlaczego nigdy nie odwiedziłem twojego mieszkania, a ty byłeś w moim cudownym domu?

Obito spojrzał na mnie z lekką dezorientacją, więc do razu prychnąłem: – N-nie, żeby mnie interesowało, jak wygląda twoje mieszkanie, hm! Po prostu tak stwierdzam! Nie zależy mi wcale, żeby tam pójść ani zobaczyć…

– Może wybierzemy się tam po posiłku.

Baka yo! W ogóle mnie nie słuchasz, hm! – wytknąłem go palcem, jednak on zignorował moje oskarżenie.

– Sushi smakuje, kochanie? – zapytał. Poczułem, jak moje policzki smażą się trochę, ma wskutek usłyszenia tego tytułu z jego ust.

Baka! Baka! Smakuje… – burknąłem, chociaż miałem ochotę wydziabać mu gałkę oczną jedną z moich pałeczek. Powstrzymałem się jednak od tego, tak samo, jak od wykonania uprzednio miliona podobnych zamierzeń. Aktualnie ważniejszym dla mnie aspektem, była możliwość zobaczenia mieszkania mojego chłopaka. Oczywiście nie dlatego, że rzeczywiście chciałem to zrobić! Pragnąłem jedynie przekonać się, że wszystkie opowieści Tobiego, których się swego czasu nasłuchałem, były prawdziwe.

Plastikowy Kamień (Tobi/ObiDei) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz