3. Powrót

1.5K 83 64
                                    

Liam pov:
Theo już wyszedł ze szpitala, czuł się dobrze. Całe popołudnie spędzał ze mną, a czasami przychodzili do nas Mason z Coreyem. Łowcy przestali atakować, lecz wiedzieliśmy, że coś się szykuje.

Pewnego wieczoru grałem w moim pokoju w gry z Theo. Chciałem go zapytać o to niewygodne pytanie, ale nie wiedziałem jak. W końcu się odważyłem.
-Dlaczego mnie wtedy uratowałeś Theo? Czemu rzuciłeś się, bym nie dostał mordownikiem?- Powiedziałem. Theo stał tak rozkojarzony. Po kilku minutach ciszy wydukał z siebie:
- Był to trochę taki odruch, yy.. znaczy nie chciałem żebyś dostał..- odpowiedział speszony.
-Dzięki.- powiedziałem. Kurde dzięki? Serio Liam, gościu uratował Ci życie, a ty do niego: dzięki. Co się ze mną dzieje.

Po kilku godzinach grania Theo poszedł do domu, którym już nie był wan tylko jakaś mała kawalerka. Ja wziąłem szybki prysznic i wtuliłem się w poduszkę.

Rano obudził mnie alarm, wskazywał 7:00. Wstałem, zrobiłem poranne czynności i po zjedzeniu śniadania poszedłem do szkoły.
Na wejściu przywitał mnie Mason z miną jakby mu conajmniej ktoś powiedział, że trener polubił Greenberga. Zdziwiłem się na jego zachowanie, gdy już chciałem pytać, on sam szybko wypalił:
-Hayden wróciła do Beacon Hills.-
Stałem w szoku z wzrokiem wrytym w przyjaciela. Hayden? Ta Hayden, wielka miłość mojego życia która wyjechała rok temu zostawiając mnie samego. Nic do niej już nie czuje, ale martwi mnie, że będzie chciała do mnie wrócić.
-Liam powiesz coś?- Mason próbował mnie obudzić z szoku.
-Yhm, Dziwnie, spróbuje jej unikać.- powiedziałem i wyminąłem jego zdziwioną minę i poszedłem na lekcje.

Najnudniejsze lekcje na świecie. Na kilku z nich spotkałem Hayden, ona się do mnie uśmiechała, a ja próbowałem wymusić do niej to samo. Na przerwie zaczepiła mnie i Masona:
-Hej chłopaki! Jak ja was dawno nie widziałam!- powiedziała śmiejąc się.
-No cześć.- Mruknąłem niezbyt zadowolony. Mason mnie szturchnął i wymusiłem się na uśmiech.
-Może spotkamy się dzisiaj o 8? Odnowimy kontakt, opowiecie mi co się działo.- Zapytała Hayden.
-Może przyjść Theo?- spytał Mason, za co w duchu mu dziękowałem.
-Yhm, jasne ale czemu akurat on?- odpowiedziała lekko zdenerwowana Hayden.
-Bo jest naszym przyjacielem.- powiedziałem na jednym wdechu. Widząc zszokowaną minę dziewczyny miałem ochotę parsknąć śmiechem, ale się powstrzymałem.
-Aha..widzę, że dużo mnie ominęło.- powiedziała i całując nas w policzki się pożegnała.

-Stary, bądź trochę milszy, wiem jesteś zły, bo Cię zostawiła...- Zaczął Mason, kiedy byliśmy w szatni.
-Tak, tak wiem. Ale niech nie liczy, że mi zależy, bo nie mam ochoty z nią znowu być.- Powiedziałem krótko, a Mason jakby dumny ze mnie poklepał mnie po plecach i ruszył na trybuny.
Podczas treningu, zauważyłem Theo na trybunach dosiadającego się do Masona.
Uśmiechał się do mnie, obserwując jak gram. Zacząłem się bardziej przykładać i rzucać więcej bramek. Po treningu trener oczywiście rzucił jakieś komentarze, na temat naszego lenistwa i poszliśmy do szatni. W szatni czekał na mnie Mason z Theo. Przywitałem się z brunetem i opowiedzieliśmy mu o powrocie Hayden.
-Czyli mówicie, że wróciła do miasta?- powiedział Raeken.
-No tak, chce się spotkać, idziesz?- spytał Mason.
-Nie wiem, jakoś za nią nie przepadam.- Odpowiedziała Chimera.
-Dawaj, nie będzie tak źle, poza tym nie mam ochoty sam się z nią użerać.- powiedziałem do chłopaka lekko rozbawiony.
Po wypowiedzianych słowach, Theo jakby ulżyło? Nie wiem.
-Ej! ale przecież będę tam też ja!- Krzyknął Mason.
-Ty to pewnie będziesz się całował z Coreyem.- odpowiedziała za mnie chimera.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.

Po wyjściu ze szkoły, ruszyliśmy do mojego domu i pograliśmy w kilka gier. Poźniej się rozeszliśmy, by przebrani pójść na spotkanie.
Byliśmy umówieni w jakimś małym barze, całkiem ładnym. Przy barku czekała na nas Hayden w czarnej sukience, z mocnym makijażem. Theo jakby czuł się zagrożony, złapał mnie pod ramię. Nie wiem co ten gest miał oznaczać, ale podobało mi się to.

Hayden przywitała się ze wszystkimi i zaczęliśmy rozmawiać. Opowiedzieliśmy jej o łowcach i Anukite. Także mówiliśmy jak doszło do naszej przyjaźni. Drinki nam nic nie dawały, ale chcieliśmy ich smaku, więc je piliśmy. Po rozmowie o łowcach Theo się jakby spiął i zaczął nasłuchiwać, co dziwne tylko ja to zauważyłem. Nasłuchiwałem tak jak on i usłyszałem naciąganie broni. Dość blisko. Nagle gdy usłyszałem pocisk, Theo krzyknął: padnij! I kule leciały na nas. Nikt nie oberwał, ja już wysunąłem pazury. Ale chyba był to amator bo nawet nie celował w któregoś z nas, tylko we wszystkich. Po sytuacji, Hayden popatrzyła się na mnie i na Theo, ja nie wiedząc o co chodzi, skierowałem swój wzrok w dół, ujrzawszy nasze złączone dłonie. Jak na zawołanie obaj je rozdzieliliśmy. Trochę się zarumieniłem, miejmy nadzieje, że nikt tego nie widział. Zagrożenie związane z łowcami się zwiększało, a my próbowaliśmy jakoś chronić Beacon Hills, ale małą grupą ciężej.

Poszliśmy później na spacer i Hayden opowiadała nam trochę o tym gdzie była gdy wyjechała.
Godzinę później się pożegnaliśmy i wszyscy poszli do domów.

///////////////////////////

Cześć! Ten rozdział jakoś mi nie wyszedł. Nie podoba mi się on za bardzo, ale to wasza opinia się liczy <3
Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze!
*800 słów*

Zagubieni // ThiamOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz